2013-10-01
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Bajka (czytano: 1090 razy)
…I wtedy Wielki Smok Maraton odrzekł do Rycerza. Dam Ci wszystko czego zapragniesz: pewność siebie, wytrzymałość, sile, i hart ducha i dorzucę dwie królewny… bo małe; Przynieś mi tylko Koronę Maratonów Polskich.
- Ale Smoku co w tym trudnego – odparł Rycerz- przecież to tylko 5 maratonów w dwa lata, a limity turniejowe wydłużone do 6.5 godziny. To w tyle to my z towarzyszami na pieszo i z przytupem damy rade.
- Spróbuj – odpowiedział Smok - Przecież to nie jakieś Maratony, ale ściśle określone:
Dębno, ten najstarszy,
Kraków, ten z historia, u mnie pod jama,
Poznań u tych co wszystko liczą,
Wrocław, tam cie pokonałem za pierwszym razem
I Warszawa z koszykiem piłkarskim.
Terminy znasz, a wiesz czy będziesz mógł pojechać w te terminy? Czy nie będziesz chory, zapracowany, czy Rycerzowa ci pozwoli i czy się przygotujesz fizycznie i psychicznie?
I poszedł Rycerz i spróbował.
Był w Krakowie. Podkowy nie były dopasowane, obtarły niemiłosiernie. Nogi bolały, ale najbardziej bolała głowa, ze jednak to nie takie łatwe, za każdy błąd płaci się cierpieniem. Rycerz widział jak kolejni Rycerze mijała go na turnieju. Jak odpływają w orszakach oznaczonych 4:30, 4:45.
- Miałeś racje Smoku… boli.
Pojechał Rycerz do Wrocławia. Tam poszło dużo lepiej, ale jak pobiec szybciej? Jak Ci inni Rycerze biegają poniżej czwartej klepsydry, a później trzeciej to chyba konno. Ale pięknie poszło. No to Poznań.
A w Poznaniu znowu zderzenie na 30 staji strzelił mięsień w pachwinie.
– Zbierzcie mnie łopatą i dajcie spokój – mruknął do siebie.
Szybka pomoc i zmrożenie lodem w tubie nie dala spodziewanych efektów. Rycerz znów męczył się, umierał i powstawał. Do mety dotarł tylko dlatego, ze inaczej spóźniłby się na wyznaczona karetę do swego grodu.
Przyszła zima. Rycerz pogubił wszystkie plany. Nic się nie chciało. Marzyło się dobrze, ale realizacja słaba. W pracy Rycerz tez nie miał łatwo. Zamkniecie roku. Stres, brak chęci do wszystkiego.
Dębno przyszło niespodziewanie szybko. Treningi jakieś były. Niby poprawa w międzyczasach. Dwa dni przed turniejem przyszedł Rycerz z pracy i mówi:
– Nie jadę, nie chce mi się, nie jestem przygotowany, a morale na poziomie minus dziesięć. Nie dam rady zmieścić się w najkrótszym terminie w kraju 5 godzin.
- Jedz - powiedziała Rycerzowa – umówiłeś się z towarzyszami, co oni teraz zrobią bez naszej karety.
- Pojadę, aby tylko zaliczyć
I pojechał Rycerz i oczyścił się na trasie. Wszystko minęło. Męczył się gorzej niż w Krakowie. Ale ukończył troszkę lepiej niż w Poznaniu. A cieszył się jak mała Królewna z cukierka.
Rycerz znalazł plan ćwiczeń, który wydawał się nie do zrealizowania. Ale spróbował. Zaczął biegać długo, w granicach 35 stajań długiej wyprawy. Od niedzieli do niedzieli wychodziło prawie 100.
Pobiegł Rycerz u Hanysów. I widział poprawę. Pobiegł u Górali i Górale go przyjęli. Dali nowa zbroje, ale także coś więcej. Coś co nie mieści się w fizycznym wymiarze trudów turniejowych… przynależność.
Została Warszawa.
– Teraz to już nie ma wyjścia Smoku, dam rade.
Ale Smok nasłał natrętne myśli. Żeby nie mięć kontuzji, żeby nic się nie stało. Żebym dotarł szczęśliwie. Nagle tysiące rzeczy zaczęły zagrażać… ale tylko w głowie. Bo jeśli nie dam rady to znowu powtórka dwóch lat. I czy wtedy dam rade?
Pochudł Rycerz, ale się nie zgarbił, raczej wyprostował. Nagle wiedział dużo o swoich możliwościach. O tym ze można; ze tylko wystarczy spróbować.
I pobiegł, zadowolony i dumny i zwyciężył. I pokonał czwartą klepsydrę.
- Nie chce Smoku twojej pewności siebie, wytrzymałości, siły, i hartu ducha. Ja już to mam. Oddaj mi tylko moje dwie królewny, bo one tak lubią te medale z turniejów.
- Nie tak łatwo - odrzekł Smok – będziesz ze mną wałczył za każdym razem. Na Maratonie będziesz pchał ta ścianę do samego końca. W życiu tez mnie spotkasz. Jako lenistwo i inne trudności.
- Będę zawsze z Tobą wałczył. Wszyscy Rycerze będą z Tobą walczyć. Bedą sobie pomagać nawzajem. Bo liczy się walka, a nie wygrana bądź przegrana. To ta niezłomność wyróżnia nas Rycerzy, czy to w dwie czy sześć godzin docierających. A na końcu zawsze czeka na nas ta chwila szczęścia i duma, ze Cie pokonaliśmy.
I zaprzyjaźnił się Rycerz ze Smokiem, choć walki na turnieju nie zaprzestali. Smok podpowiada Rycerzowi w trakcie przygotowań i jest bezlitosny na turniejach.
Bo każdy ma Smoka, z którym walczy i Dziewice, która chce uwolnić.
KONIEC…
…a może początek?
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu lopezzoo (2013-10-01,22:02): J pierniczę to jest genialne;) kacperpio (2013-10-14,11:56): a trzecia klepsydra czeka
piotrbp (2013-10-17,16:46): Jeszcze troche, jeszcze nie teraz... ale wkrotce, mamy czas :-)
|