2013-09-19
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| 2 Półmaraton Dwóch Mostów (czytano: 1226 razy)
2 Półmaraton Dwóch Mostów to największa impreza biegowa w Płocku, w której frekwencja i poziom rośnie. W zeszłym roku bieg ukończyło ponad 400 osób, w tym było dwukrotnie więcej. Wszystko dzięki dobrej organizacji, ładnej selektywnej trasie i fajnej atmosferze biegu.
Wyższe nagrody przyciągnęły zawodników z Kenii i zza wschodniej granicy, przez co poziom sportowy również się podwyższył. Wiedziałem, że tak będzie więc na treningach się nie oszczędzałem i mimo poprawy wyniku w porównaniu do roku ubiegłego uzyskałem 7 miejsce czyli o 5 lokat niższe.
Przygotowania do biegu zacząłem w połowie lipca i tak naprawdę nie były one ukierunkowane na ten start, a na maraton, który odbędzie się dopiero za 6 tygodni we Frankfurcie nad Menem. Zatem moja forma była wielką niewiadomą, jej szczytu na pewno nie powinno jeszcze być. Treningi wykonałem w 100 procentach, choć nie zawsze wszystko szło dobrze. Miałem problemy w czasie upałów, był też tydzień z problemami żołądkowymi, ale jakoś to przetrwałem. Ostatnie treningi tempowe też poszły w kratkę a w ostatnim tygodniu czułem się zmęczony. Na szczęście w dniu biegu czułem się dobrze, a gdy założyłem moje ulubione startówki Nike Zoom Streak poczułem lekkość:)
Pogoda też była taka jak lubię. Przelotnie popadało, było chłodno i nie wiało zbyt mocno. Super:)
O 10 wystartowaliśmy. Teraz trzeba było znaleźć swoje miejsce w szeregu. Kenijczycy i "Ruscy" od razu szybko pognali do przodu tworząc dwie niewiele oddalone od siebie grupy trzyosobowe. Ja znalazłem swoje miejsce w 3 grupie z Kamilem Nartowskim i Łukaszem Kalaszczyńskim. Nasze tempo było dość żywe. 3 km pokonaliśmy w 9:55 czyli jak na mnie bardzo szybko. Szczerze powiedziawszy gdy spojrzałem na zegarek to się trochę przestraszyłem i trochę zwolniłem. Zostałem z Łukaszem, a Kamil trochę nam uciekł. Wkrótce do naszej grupy dołączył Bartosz Rutkowski z którym pokonałem następne kilka kilometrów. Samotny bieg rozpoczął się na długim 800-metrowym podbiegu na 9 kilometrze gdzie zgubiłem rywali. Biegło mi się wyśmienicie. Mimo 10 kilometrów" w nogach" czułem się jakbym na drugim okrążeniu dopiero zaczął wyścig. Tak właśnie powinno być i to mnie cieszyło. Na moście dopingowały mnie moje dziewczyny: Karolina z Olą. Dało mi sporo mocy. Przez kolejne kilometry zmniejszałem stratę do Kamila Nartowskiego, która wynosiła w pewnym momencie około 100 metrów. Często trenowałem na tej trasie, znałem każdy zakręt, każdy podbieg i zbieg. Na pewno to były moje atuty i tu nadrabiałem cenne sekundy. Od 18 kilometra cierpiałem, ale nie zwolniłem. Pierwszy raz się obejrzałem, aby sprawdzić czy ktoś goni. Byli daleko. Starałem się wykrzesać resztę sił i opłaciło się bo na ostatnim kilometrze wyprzedziłem kolegę Kamila i przesunąłem się na siódme miejsce. Na metę wbiegłem z wynikiem 1:13.39 netto czyli ponad pół minuty szybciej niż rok temu i dokładnie z takim jaki planowałem przed biegiem. W sumie czas ten jest ponad 2 minuty słabszy od mojej życiówki, ale na tej trasie nawet Kenijczycy po 1:09 pobiegli więc szybka nie jest.
Po za tym, że byłem siódmy w generalnej wygrałem w bardzo prestiżową kategorię Płocczan. Nie było łatwo, bo z Arturem Kamińskim i Sławkiem Kąpińskim w tym roku regularnie przegrywałem. Tym razem ja byłem szybszy. Moje morale wzrosło i jestem "głodny" dalszych treningów, które pozwolą mi powalczyć we Frakfurcie o dobry wynik.
"Jesteś tak dobry jak Twój ostatni wyścig" więc następny musi być równie dobry. Teraz trenuję w Szklarskiej Porębie na moim 7-dniowym "obozo-urlopie" i w tym momencie tylko włosy mnie nie bolą:) Tak powinno być:)
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora benek (2013-09-20,08:50): będzie ogień we Frankfurcie! adamus (2013-09-20,20:14): Będzie ogień, będzie życiówka!! A dzięki świetnej obsłudze informatycznej będziemy mogli na bieżąco śledzić Twoje franfurckie zmagania :))
|