2013-03-17
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Z wielkiej chmury mały deszcz (czytano: 678 razy)
Z wielką niecierpliwością wyczekiwałem soboty. Oszczędzałem się niemal na każdym kroku, pełna higiena snu, zdrowa dieta, brak fantazji na treningu - czyste rzemiosło... Jedyny akcent planowo wykonałem we wtorek, kiedy ze względu na zalegający śnieg zmuszony byłem podjechać na halę. Wykonałem bardzo spokojny II zakres na średnim pulsie 155 (może za nisko?) - 6km po 4:00 + 6x 400m tempem ciut szybszym od życzeniowego startowego (1:20-1:21). Do Poznania wybraliśmy się liczną 14-osobową watahą Szakali. Tuż przed zjazdem z A2 coś niedobrego zaczęło się dziać z autem, którym akurat jechałem - zgrzyt i nagły spadek mocy... ale przy 70kmh udało się bezobjawowo jak myśleliśmy doturlać pod Maltę. Szybki odbiór pakietów, szatnia i rozgrzewka. Tuż przed startem jedyny z niebiegnących Bronek zebrał ciepłe ciuchy od wszystkich, za co wielkie podziękowania dla niego przesyłam z tego miejsca. Ustawiłem się tuż za strefą dla elity i po nieoczekiwanym wystrzale armatnim ruszyliśmy na trasę. Dość szybko zrobiło się luźno i ustawiłem się na końcu licznej grupy i lekko zaciągając hamulec po 1km odczytałem z zegarka 3:14. Jak na sam początek nie było tragedii, ale trzeba było odpuścić grupę i czekać na kolejną. Na kolejnych kilometrach wydawało mi się, że mam niezły zapas czasu, ale przy 5 pipnięciu Garmina dostrzegłem zegar stojący na półmetku jakiś kawałek przede mną i przy przeskakiwaniu przez matę kontrolną wyszło lekko poniżej 17:10, czyli nie najgorzej, ale mając w perspektywie ostatnie 3km po oblodzonej śnieżnej brei z niewielkimi prześwitami asfaltu zacząłem wątpić w zbliżenie się do 34`. Żadna grupa pościgowa mnie nie wchłonęła. To mi udało się minąć chyba trzech słabnących gości. Na siódmym kilometrze miałem jeszcze sporo energii, ale bałem się przyspieszyć bo w zanadrzu czaiła się kolka, tak więc trzymałem równe tempo. Gdzieś po 7,2km zbiegliśmy nad Maltę i po ostrym zakręcie w prawo na nieodgarniętej brei została nam ostatnia długa lekko pofalowana prosta. Mijając tabliczkę 8km miałem na zegarku zapas zaledwie 12s względem równej bariery minutowej, ale niestety 35 (a nie 34 jak sobię planowałem). Nogi miały moc, ale płuca zaczęły odmawiać współpracy. Dyszałem niczym spalinowa lokomotywa i chyba tylko dzięki bliskiej odległości do biegnącej przede mną dwójki nie odpuszczałem i starałem z całych sił nie stracić do nich kontaktu. Można powiedzieć że wysiłkowo był to 2kilometrowy finisz, na maksimum możliwości. A czasy żałosne - 3:36 i 3:29. Zostałem wyprzedzony przez jednego zawodnika, ale jakieś 400m przede mną to mi udało się minąć jednego (może tego samego, a może to z tamtej dwójki). Garmin namierzył mi 10,1km, a ostatnie 100m w 18s. Na więcej nie było mnie dzisiaj stać.
Wracając do aut zostawionych przy abp Dymka okazało się, że z autem jest gorzej niż myśleliśmy i nie chciało już nawet odpalić. W rezultacie 12os wróciło dwoma autami, a dwóch Szakali musiało zostać czekając na lawetę.
Maniacka 10 - 34:53 netto
miejsce 37/2270, 9m. M-30
Jest nowa życiówka zrobiona o kilkanaście sekund na trudnej trasie (ostatnie 3km). Został jednak pewien niedosyt. Wydaje mi się, że zabrakło treningowych dwójek w tempie startowym. Wykonywałem je na prędkościach niezakwaszających mięśni i na względnym luzie. Za tydzień planuję wystartować w ostatnim już biegu w cyklu łódzkiego przełajowego GP 5km - patrząc na prognozy pogody pewnie znowu mocno błotnistym. Kolejna dycha za miesiąc - będzie to bieg towarzyszący łódzkiemu Maratonowi, z naprawdę szybką trasą, gdzie problemem może być brak współpracy w grupach, ale do tego to już akurat przywykłem.
pn - 10km OWB1 w tym 5x100R; sauna infrared 40`
wt - hala: 6km BC2 + 6x400R
śr - rozbieganie 12km; sauna infrared 40`
czw - wolne
pt - rozruch 4,5km
sb - Maniacka
ndz - WB 20km; sauna infrared 45`
Razem: 77km
---
foto: Maniacka 10, źródło Amano Interactive
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu paulo (2013-03-17,11:14): Gratuluję Maurycy. Jesteś Wielki! maurice (2013-03-17,12:16): nie przesadzajmy, jestem tylko rzemieślnikiem :) dzięki i Tobie również gratuluję nowej życiówki Sylw3g (2013-03-17,17:26): Maurycy, przede wszystkim wielkie gratulację! Jaki niedosyt!? Weź zacznij w końcu czerpać satysfakcję ze swoich wyników! Zrobiłeś życiówkę po treningu w śnieżnym gównie, to jest mega sprawa! Złamałeś 35 minut, ile osób na świecie to potrafi? Serio, ciesz się! Gratulację!
Może za parę lat Cie dogonię :D maurice (2013-03-17,19:28): Sylwek, niedosyt nie wyklucza zadowolenia. Trenuj wytrwale, dojdziesz mnie szybciej niż myślisz :) krunner (2013-03-17,19:31): Witaj na maratonach - czytywałem Cię kiedyś na poprzednim portalu :)! I wielkie gratki - 35" to dla mnie prędkości marsjańskie. Ale wierzę, że Ci się uda z tymi 34" jeszcze w tym roku - kwestia dnia + pogody + dobrej trasy :)
|