2013-01-29
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Ta pani uprawia bieganie... (czytano: 481 razy)
Ta pani uprawia bieganie. Ale nie dzi¶. Jestem zła, że nie udało mi się dzi¶ pobiegać. No ale musiałabym założyć chyba kalosze, bo inaczej na tej mojej wsi się nie da przy takiej odwilży.
Ta pani uprawia bieganie. Takie zdanie usłyszałam w niedzielę... w lesie! A było to tak:
Biegnę sobie. Lekki mrozik, zero wiatru, całkiem przyjemnie. Biegnę nawet na lekkim luzie (w sobotę w WPN miałam spacerek około 10 km i do¶ć szybki marsz by zd±żyć na PKP). ¦niegu wszędzie dookoła pełno, że aż oczy bolały (jaka szkoda, że przyszła ta odwilż, moje buciki s± po ¶nieżnych treningach takie czy¶ciutkie). Biegnę, już jakie¶ dobre 30 minut od domu. Zmęczenia jakiego¶ większego o dziwo nie czuć. "Banan" na twarzy. Zaplanowane było 12km, a tu jaki¶ podstępny zły chochlik szepcze mi za uchem: "I po co się tak męczysz w tym ¶niegu, przecież ci się nie chce, zróbmy dzi¶ labę i skróćmy tę mękę o te 2 km, będziesz szybciej w ciepłym domku".
I już, już prawie bym się dała namówić temu głosikowi, ale na szczę¶cie z naprzeciwka jechał kulig. Taki prawdziwy: 2 br±zowe konie, sanie z dzwoneczkami i do nich doczepione sanki sztuk 3. Akurat dobiegałam do zakrętu, a za nim 200-300 m dalej jest mostek. Skręcam w prawo, po chwili słyszę, że brzęczenie dzwonków zbliża się do mnie. Kulig skręcił w lewo i goni mnie. Zatrzymałam się by popatrzeć na to "widowisko" tak rzadkie ostatnimi czasy. No a poza tym mogliby¶my się wszyscy nie zmie¶cić na mostku.
Uczestnicy kuligu będ±cy w różnym wieku ładnie się ze mn± przywitali, gdzie z tych wszystkich saneczek (sztuk 3) usłyszałam "dzień dobry!!!" więc im również ładnie odpowiedziałam. Gdy mnie minęli zaczęłam kontynuować mój bieg.
Konie przed mostkiem zwolniły, więc dogoniłam kulig. Nawi±zała się następuj±ca rozmowa z osobami siedz±cymi na sankach:
- Niech pani wsiada, po co tak biec..?
- Nie dziękuję, pobiegnę, ja lubię.
- No! Chłopaki się posun±, znajdzie się miejsce, niech pani wsiada!
- Naprawdę dziękuję, ale trenuję do maratonu, a poza tym jestem już zgrzana i chwila odpoczynku na sankach mogłaby się Ľle skończyć, bo bym zmarzła i by mnie przewiało...
- Do maratonu...
Chwila ciszy na przetrawienie słowa MARATON, na szczę¶cie jakie¶ dziecko wtr±ciło się do tego dialogu.
- Tato, tato - ta pani uprawia bieganie!!!
Alleluja - Ameryka odkryta!!! Biegłam tak jeszcze z parę kroków lub sekund obok sanek, wszyscy się na mnie gapili. Po tej "chwilowej widowni" i nie¶wiadomym dopingu moja sylwetka się wyprostowała, krok stał się dłuższy i bardziej sprężysty. Wyprzedziłam nawet kulig. My¶lałam, że teraz oni będ± mnie gonić. Na rozwidleniu dróg skręciłam w kierunku... lasu, nie domu. Zły duszek-leniuszek gdzie¶ znikn±ł i udało mi się zrealizować założony plan bez skracania.
Cieszę się, że udało mi się spotkać ten przemiły kulig. Gdy ja skręciłam w stronę lasu, oni pojechali drog±, która jest najkrótsza w kierunku mojego domu. Było jeszcze przez jaki¶ czas słychać dzwoneczki i wesołe ¶miechy uczestników tej pysznej sanny. Ja zadowolona, z "bananem" przyklejonym do twarzy pohasałam sobie jeszcze po lesie...
Pierwszy raz kto¶ powiedział tak gło¶no o mnie, że uprawiam bieganie. Nie jaki¶ tam modny "amerykancki dżoging", ale po prostu bieganie. Było to miłe i do dzi¶ dĽwięczy mi w uszach :)
A na zdjęciu - kulig, bardzo podobny do tego niedzielnego z mojego lasu :)
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora paulo (2013-01-30,08:54): a ja mam tak± s±siadkę, która jak mnie kiedy¶ zauważyła skomentowała: "a Tyn tylko, loto i loto :) Bardzo mi się to spodobało.
|