2013-01-23
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Trzy grosze (czytano: 524 razy)
„Absurdalność daje się wyrazić tylko za pomocą humoru” (A.Hitchcock). W moim życiu zdarzyły się ostatnio dość nonsensowne sytuacje, ale postanowiłam podejść do nich na luzie. Wiem, że to właśnie bieganie daje mi taki dystans do zakręconego świata i cieszę się z tego. Ale zacznę od początku. Już we wrześniu ubiegłego roku zdecydowałam się na udział w VI BSM w Mysłowicach. Zachęciła mnie ciekawa, wymagająca trasa i dobre opinie o biegu. Zatem 12 stycznia, rano tuż po 9 wyjechaliśmy w kierunku Mysłowic. Po niespełna 50 minutach dotarliśmy do biura zawodów, odebraliśmy pakiety startowe i wtedy zadzwonił telefon. Wiedziałam, że to coś wyjątkowego, bo syn zamiast tradycyjnie puścić mi „sygnała” ryzykował stratę kasy i dzwonił uparcie. Kiedy odebrałam zalał mnie potok słów z których zrozumiałam: matko ksiądz u bram stoi gdzie dewocjonalia? Niestety nie są to artykuły pierwszej pomocy i raczej nie są przechowywane w apteczne, wizyta duszpasterska zakończyła się więc bez odpowiedniej oprawy. Oliwy do ognia dolał jeszcze mój mąż stwierdziwszy, że nie ma powodu do zmartwienia, a ksiądz najwyżej będzie miał temat do kazań na najbliższy miesiąc. Niezła perspektywa! Jak mogłam usłyszeć dwudziesty zamiast dwunasty? Udało mi się wyluzować dopiero po 3 kilometrze, ale pozostałe 12 przebiegłam już z lekką głową i ciężkimi nogami :) Kolejne dni mijały spokojnie aż do wizyty u lekarza. Musiałam się wybrać po receptę, zwlekałam z tym długo, ale niestety winna była szalejąca grypa. W końcu nie było wyjścia. Zaczaiłam się więc pod drzwiami gabinetu w nadziei, że tam nie „dojdą” mnie chorobomikroby. Lekarz zawezwał po nazwisku i dość szybko załatwił sprawę. Nazwisko mam dwuczłonowe, na tyle długie, że nie mieści się w połączeniu z imieniem w rubryczkach kart zgłoszeniowych na bieg, więc raczej nie mogłam się przesłyszeć. Innego zdania był jednak staruszek, który zaatakował mnie zaraz po opuszczeniu gabinetu, odsądzając od czci i wiary. Pomyślałam sobie: be cool, widocznie działasz na staruszków jak płachta na byka i musisz jakoś z tym żyć. Postanowiłam zająć się regeneracją przed kolejnym biegiem, równie wymagającym co Mysłowice, V Biegiem o Puchar Burmistrza Pszowa. Tym razem obyło się bez niespodzianek. Jedynie z miłym akcentem w postaci Pani, która prawie wypadła z okna krzycząc do nas, że pomyliliśmy trasę kiedy już po zawodach biegaliśmy dla schłodzenia. Apogeum absurdu zaobserwowałam dzisiaj. Zalogowałam się na MP, poczytałam newsy i dałam kilka komentarzy. Taka ze mnie istota o osobowości Matki Teresy, że podzieliłam się swoimi metodami na marazm w bieganiu. Po pierwsze mieć partnera, po drugie plan, a po trzecie ulubioną porę biegania. Dzięki temu dowiedziałam się, że plan jest be, bo po co biegać jak jest brzydko? Że to nie zniechęcenie tylko niechęć do porannego wstawania lub problemy organizacyjne, a tak w ogóle to po co wtrącam swoje trzy grosze. OK. Ale po co pisać bloga z możliwością komentowania przez wszystkich zalogowanych? Na zakończenie miłego dnia okazało się, że zgubiłam telefon więc nie mogę mierzyć przebytej trasy. Na szczęście odnalazłam i bez skrupułów wykorzystałam garminka męża. Odrobiłam ZAPLANOWANY dystans mimo BRZYDKIEJ pogody i jestem dumna, że potrafię realizować swój plan, a później zbierać żniwo. Czego życzę wszystkim myślącym podobnie.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu snipster (2013-01-23,22:29): luźna łydka :) a biegacze... to nie święte krowy i tu też są osoby dziwne, więc tym bardziej luźna łydka ;) przynajmniej możesz biegać... renia_42195 (2013-01-24,02:55): Snipi, uwielbiam to Twoje powiedzonko :) Jest hitem na MP :) renia_42195 (2013-01-24,02:57): Kasiu, nie przejmuj się :))) Rób dalej swoje i tyle :) Tu taki mikrokosmos ludzi jest i tyle :) Kaja1210 (2013-01-24,07:40): Byłam raczej zaskoczona. No dobra szczęka mi opadła. Ale faktycznie racja - luźna łydka :) widocznie nie każdy wydziela endorfiny. Marysieńka (2013-01-24,08:02): Chyba się nie obrazisz na mnie, że po lekturze wpisu poprawił mi się humorek....że nie mi jednej trafiają się takie..."przygody"..łącznie z tą z wizyta u lekarza...ale moja skończyła się mniej wesoło :)) DamianSz (2013-01-24,08:10): Mam duży staż na MP i innym forum biegowym, więc już mnie nic raczej nie zaskoczy, choć często coś zezłości. Już od kilku osób zaczynających przygodę z bieganiem słyszałem opinię, że zaskoczyła ich wymiana złośliwości na forach wśród biegaczy bo wcześniej mysleli, że to grupa bardzo wyluzowana i przyjacielska. Na szczęście lepiej niż w wirtualnym świecie jest w realu, bo na zawodach raczej do rzadkości należą jakieś kłotnie czy zatargi.Jednak to i tak nie to co kiedyś i niestety moim zdaniem co rok to gorzej -( DamianSz (2013-01-24,08:14): ps. nie dodawaj takich fotek bo muszę monitor obracać -( a.czykinowski (2013-01-24,11:42): Robić to co się lubi, dążyć do celu i zarażać ale optymizmem biegowym!:-) pozdrawiam Kaja1210 (2013-01-25,09:30): Jest taki kultowy film D. Lynch"a, w którym N. Cage jako Sailor mówi:"To kurtka ze skóry węża. Jest symbolem mojej indywidualności i wiary w wolność jednostki." Zdanie to pasuje mi do każdej "odmiennej" sytuacji i do odwróconego zdjęcia też :). Cieszę się, że mój tekst wywołał u Was uśmiech :) Katan (2013-01-27,09:43): Teks z filmu "Dzikość serca" jest najkrótszym opisem stanu ducha jaki wielu z nas chce posiadać. Być wolną jednostką to dla wielu sens życia. A fotka przy odwróconym monitorze nie traci na jakości. Wolna łydka to pół biedy gorzej gdy się ma dwie wolne łydki wtedy strach wyjść na trening bo nie wiadomo gdzie cię poniosą
|