2013-01-23
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Przeprowadzka (czytano: 1572 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://www.youtube.com/watch?v=NlzQSF-OW-E
Telefon zadzwięczał, że przyszedł nowy sms. Przeczytałem i bezradnie opadłem na krzesło. „No to niezły klops” – pomyślałem.
Jutro mieliśmy zaczynać przeprowadzkę. Niby nie tak daleko, bo tylko 600m w linii prostej, ale mimo to i tak każdą rzecz trzeba zapakować/rozmontować, wynieść, zapakować do samochodu, przewieść, wnieść, zmontować ponownie, względnie rozpakować, znaleźć dla niej nowe miejsce. Kto się choć raz przeprowadzał ten wie co to znaczy, a kto to robił więcej razy wie również, że za każdym razem rzeczy przybywa, choćbyś ostatnio wywalił nie wiem ile rzeczy. Człowiek sam nie wie skąd i kiedy tyle nagromadził... A podobno wystarczyłoby nam do życia około 100 rzeczy.
Miałem już dość dobrze naszkicowany plan tej przeprowadzki, ale ten jeden sms wszystko przekreślił i wywrócił do góry nogami... Pomyślałem, że ja to jednak mam pecha do tych przeprowadzek. Ostatnim razem kiedy przeprowadzaliśmy się z Geteborga i mieli do nas przyjechać przyjaciele z Polski, którzy zaoferowali się z pomocą, na dwa dni przed przeprowadzką plany moje pokrzyżował wybuch wulkanu na Isladii i paraliż lotniczy w całej Europie tym spowodowany. Tym razem Rafał (na którego bardzo liczyłem i na jego samochód z hakiem, który leżał u podstaw mojego planu) poinformował mnie w smsie, że właśnie rozwaliła mu się skrzynia biegów. Przyczepa już zorganizowana, ale chyba przyjdzie ją ręcznie pchać...
Podłamany zadzwoniłem do Magdy. Spodziewałem się małej załamki i pytania w stylu „no to co my teraz zrobimy?!” Myślałem, że się trochę poużalamy nad sobą, ale ku memu zaskoczeniu Magda powiedziała po prostu „Nie matrw się, jakoś damy radę”. I tym prostym zdaniem postawiła mnie na nogi i przywróciła optymizm, który zazwyczaj mnie nie opuszcza. Pomodliłem się w myślach do św. Jacka (co to podono pomaga w przeprowadzkach :)) Obmyśliłem nowy plan - przeprowadzimy dzieci i najpotrzebniejsze rzeczy, a resztę będę przenosił po malutku mrówczym sposobem kierując się najpilniejszymi potrzebami. Ile to czasu zajmie to się jeszcze okaże, ale kiedyś się skończy. Najważniesze, by w chaosie przeprowadzkowym dzieciaki sobie nic nie zrobiły z powodu np nie zabezpieczonych schodów czy nie przykręconych do ściany regałów.
Wieczorem poszliśmy jeszcze do przedszkola dzieci, gdzie wg szwedzkiej tradycji w święto św. Łucji dzieci śpiewały świąteczne piosenki poprzebierane za mikołajów, pierniczki, a dziewczynki oczywiście za św, Łucje z wieńcami i świeczkami na głowach. Porozmawialiśmy trochę ze znajomymi, pożaliłem się trochę. Na to sąsiadka mówi, że jej zięć ma samochód dostawczy i że zaraz do niego zadzwoni zapytać czy ma czas. Po powrocie nie zdążyliśmy się rozebrać, a już kochana Bibbi przybiegła oznajmić, że zięć przyjedzie jutro o godzinie piątej wielkim samochodem dostawczym z hydrauliczną rampą. Dodatkowo syn drugiego sąsiada, którego dzieci chodzą do tego samego przedszkola co nasze zaoferował się z pomocą.
Wszystko nabarało nowego tempa i po raz kolejny zmieniłem plany. Teraz pół nocy siedziałem i rozkręcałem co było trzeba. W piątek 14 grudnia o 15:15 wyszliśmy z banku z kluczami do nowego domu. Podjechaliśmy na nowe miejsce, symbolicznie przeniosłem Magdą przez próg i ucałowałem. O godzinie 21, czyli niespełna 6 godzin później siedziałem w kuchni z herbatą przy zmontowanym stole, dzieci spały w swoich łóżeczkach w swoich pokojach, a wszystkie duże meble (pełne dwa samochody) znajdowały się w nowym mieszkaniu względnie w docelowych pokojach. Byłem mega zmęczony, szczęsliwy, ale i niedowierzający, że to się stało naprawdę. Że to się naprawdę udało! Nic nie wyszło tak jak planowałem i z pewnością nie udałoby mi się zaplanować tego lepiej niż wyszło. Zdalem się na pomoc opaczności i otrzymałem ją. W przeprowadzce pomagali mi ludzie, których nigdy wcześniej nie spotkałem i których po części pewnie więcej nie zobaczę... Otrzymałem pomoc o którą nie prosiłem od ludzi, których z wyjątkiem Bibbi, niewiele znam lub nie znam w ogóle. I to od Szwedów, których w większości miałem za tak bardzo zamkniętych w sobie i patrzących tylko na siebie. To niesamowite uczucie, które trudno mi precyzyjnie opisać.
Przeprowadzanie „drobnicy” już moim własnym samochodem zajęło mi ponad tydzień. Mieszkanie, garaż, komórka lokatorska. Więcej niż 15 kursów samochodem wypełnionym po brzegi (a samochód mam duży, bo ma ponad 2m3 ładowności przy złożonych tylnich siedzeniach), noce nie przespane i rozpakowywanie wszystkiego codziennie do pierwszej w noc.
Pewnie gdyby nie cel, aby zakończyć przeprowadzkę przed świętami bożego narodzenia wszystko potrwałoby jeszcze dłużej. Ale udało się sprężyć i jest to już za nami.
Pierwsza noc w nowym mieszkaniu była specyficzna. Maluchy spały niespokojnie w nowym otoczeniu. Hubert obudził się z placzem o 4 rano, Basia się też rozbudziła. Ich krzyki i płacze potęgowało echo pustych ścian pokoju. Udało je sie utulić dopiero o 5:30. Ale o 6 rano wstali już jak świergolątka, Hubert jakby z motorem w pupie biegał od kąta, do kąta, od włącznika do gniazdka i poznawał nowy dom :) Nie wiem skąd on miał tyle energi po takiej nocy. Dzieci się niesamowicie szybko regenerują. Zaczęliśmy składać meble. Ogla i Hubert z zaangażowaniem pomagali w skręcaniu naszego małżeńskiego łóżka, co widać na zdjęciu :)
Dziś minął miesiąc od zakończenia przeprowadzki, więc wpis jest nieco zaległy, ale nie chciałem by mi to wspomnienie uciekło z pamięci. Choć w plecach cały czas czuję tą przeprowadzkę, bo coś jakbym miał jakieś zwyrodnienie przy jednym z kręgów. Jakoś mniej elastyczny jestem :)
W linku piosenka przeprowadzkowa ;)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Truskawa (2013-01-23,12:03): Nie pisz "no to klops" bo Ci Smolny wszystko zje. :)) mamusiajakubaijasia (2013-01-23,12:08): No to teraz nie masz chyba wyjścia innego niż wywieszenie sporego plakaciku (ale napisz go PO POLSKU!) o treści Przepraszam Was, Szwedzi, za niecne posądzenia dotyczące Waszego rzekomego bycia nieużytymi. Wdzięczny Tomasz D. Może nie zrozumieją, a siebie w duchu rozgrzeszysz:) mamusiajakubaijasia (2013-01-23,12:09): A Magda jest mądrą kobietą, o czym Ty sam najlepiej wiesz:) Skarb Ci się trafił:) Niech się darzy w nowym miejscu! tdrapella (2013-01-23,12:19): Niech je :) Ja tam wole zwykłe mielone z sosem. A wlaściwie to czym się rózni klops on mielonego w sosie? Klopsy się tylko gotuje?
tdrapella (2013-01-23,12:22): Gaba, w tym miejscu mogę nawet napisać po szwedzku: ”Förlåt mig Svenska samhället att jag trodde att ni inte är hjälpsamma mot andra maniskor. Det var inte sant. Tacksam, Tomasz D.” renia_42195 (2013-01-23,15:02): Gratuluję szczęśliwego zainstalowania się w nowym lokum :) Życzę pomyślności i wszystkiego najlepszego :))) Ja jak widziałeś, jeszcze w kartonach siedzę po przeprowadzce - jakoś czasu brak, albo motywacji, by tę resztę rzeczy wypakować :) Grunt, że już człowiek na swoim jest. Kartony nie uciekną - się kiedyś to zrobi ;) Marysieńka (2013-01-23,20:31): Ja w swoim życiu przeprowadzałam się 11 razy...więc doskonale rozumiem co przeżywałeś...nie ma to jak sąsiedzka pomoc prawda:)) jacdzi (2013-01-24,06:42): Dwie duze przeprowadzki w zyciu to moze juz dosc? Moze wyczerpales juz limit? Zas w cv mozesz woisac- organizator zakonczonych sukcesem duzych akcji przesiedlenczych. tdrapella (2013-01-24,07:48): Reniu, Twój dom jest tak duży, że jakoś tych kartonów nie zauważyłem :) tdrapella (2013-01-24,07:49): Marysiu, 11 razy?! Nie zazdraszczam... A dobrzy sąsiedzi to wielki skarb tdrapella (2013-01-24,07:49): Jacku, jeśli się będę jeszcze raz przeprowadzać, to tylko do Polski Truskawa (2013-01-24,11:05): Dopiero teraz przeczytałam porządnie Twój wpis i bardzo mnie rozbawił Hubert z motorem w pupie. :)) Niech Wam się dobrze mieszka Tomek. :) tdrapella (2013-01-24,12:07): Biegał jak nakręcony przez dobrą godzinę, nie za bardzo wiedział w którą stronę chce bardziej pójść najpierw i miotał się jak mucha po całym domu nigdzie nie zatrzymawszy się na dłużej jak 15 sekund :) Ubaw po pachy :)
|