2013-01-13
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| nowe i stare ścieżki biegowe (czytano: 465 razy)
W czwartek pod osłoną nocy (ciemno już było), odziana w strój sportowy i odblaski na kostce udałam się przetestować nową trasę biegową. To znaczy: nowa trasa - nie trasa. Po prostu pobiegłam w inną stronę niż zawsze (nie mam lampki czołówki by po ciemku ganiać po lesie, a poza tym chyba bym się sama bała - to nie to co w dzień).
Jakieś 2 miesiące temu odkryłam, że sąsiednie osiedle połączyli z moim trasą pieszo-rowerową (zanim to ładnie zrobili były tam krzaki i wydeptana tylko wąska ścieżka - teraz jest chodnik pierwsza klasa). Wcześniej nie było okazji jej testować, chociaż sama się o to prosiła. Od rana w pracy wierciłam się na samą myśl, że w końcu pójdę przetestować wymyśloną trasę i nie mogłam się już doczekać godziny 17 kiedy pójdę do domu... Ogółem wyszło tego biegu 5,5 km w czasie 36 minut. Czyli nawet nie najgorzej, chociaż zawsze mogłoby być lepiej. Miałam "testować" ją we wtorek, ale było dość niebezpiecznie (gołoledź) i nie ryzykowałam utraty zdrowia kosztem przebieżki.
Natomiast wczoraj za dnia zaryzykowałam. W samo południe pognałam do lasu na moją starą dobrą dyszkę. Byłam znów pozytywnie zaskoczona - nic nie boli, chociaż to pierwsza "dycha" od czerwca. Mój las znam jak własną kieszeń. Ryzykowałam potencjalną kontuzją, gdyż świeży śnieg ukrył leśne pułapki. Jednak pomimo odległego ostatniego biegu w tych rejonach pamiętałam: tu czai się zdradliwy korzeń, tu zawsze leżą szyszki, a tu są te wielkie kałuże itp. W niektórych miejscach moje ślady były pierwszymi na tym świeżym puchu, w innych było widać ślady sanek, koni czy psów...
Właśnie psy - temat często poruszany przez biegaczy. Cały bieg byłby super, gdyby nie jedna bestia. Biegnę sobie spokojnie i z naprzeciwka leci na mnie czarne "bydlę", a "Pańcia" idzie z tyłu. Zatrzymuję się, bo nigdy nie wiadomo co takiemu psu przyjdzie do łba. Stoję, podchodzi właścicielka i mówi: "Proszę się nie bać, to rodzinny pies". Jak to usłyszałam o mało co się nie przewróciłam. Czy ta "Pańcia" sama siebie słyszy? Nic nie mówiłam, bo szkoda mi nerwów i cennej energii, ale ja nie jestem rodziną tego kundla ani tej baby!
Na szczęście 1-1,5 km dalej przestałam o tym myśleć i spotkała mnie pozytywna niespodzianka. Tyle razy tam biegałam przez parę lat, a dopiero w środku zimy spotkałam znajomą, która mieszka w tamtym rejonie. Zdziwionym głosem mówi do mnie: to ty tu biegasz...? Dla mnie to jest blisko, niektórym wydaje się daleko - tylko 5 km od mojego domku.
Sobotnie bieganko ogółem podsumowuję na całkiem niezłe (nawet jakiegoś biegacza spotkałam w moim lesie!). Dystans 10km w utrudnionych warunkach pokonałam w 1 godzinę i 2 minuty. Czyli całkiem nieźle...
A na zdjęciu - zimowy wschód słońca na moim osiedlu.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora dario_7 (2013-01-16,21:50): Brawo Paula, tak trzymać!!! Rozkręcasz się i to jest najważniejsze. Wiosna będzie nasza! :))) ineczka16 (2013-01-19,22:03): No mam taką nadzieję :)
|