2012-10-8
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Silesia Półmaraton 2012 (czytano: 347 razy)
Silesia Półmaraton Chorzów 2012r
,,Biegliśmy blisko siebie w tym
osobliwym wielobarwnym tłumie
każdy z nas z innych lat
innych środowisk i zawodów
każdy ze swoim bagażem doświadczeń
i celów każdy z nas inny
choć tak samo
samotny``
Fragment : ,,Pamięci Jana Adamczyka -- maratończyka i przyjaciela``
Godzina 3.00 nad ranem, dzwoni mój kochany budziki z dość specyficznym dzwonkiem. No cóż, fajnie było pospać chociaż te kilka godzin przed startem ale już pora wstawać, w końcu za godzinę mam pociąg do Chorzowa. Sztuka zejścia z łóżka wyszła dość sprawnie bo już po kilku minutach byłem ubrany i siedziałem przy porannej kawie zajadając lekkie śniadanie. Czas ruszać, już uśmiechnięty wychodzę do samochodu bo jakoś w tą deszczowy poranek trzeba dotrzeć na oddalony o prawie 3km dworzec PKP. O dziwo pociąg przyjechał bez opóźnienia, teraz tylko zająć miejsce w drogę. Droga zleciała dość szybko i prawie bez niespodzianek, no właśnie prawie, ponieważ nie mogło się obejść bez niespodzianek to dla rozrywki pojechałem do Katowic – wiem że stamtąd też bym dotarł lecz miał mnie odebrać kuzyn w Chorzowie na stacji ,,Chorzów Miasto`` lecz zapewniłem mu wycieczkę na stację ,,Chorzów Batory`` bo na szczęście udało mi się wrócić do Chorzowa. Mimo faktu że w samym Chorzowie byłe już o godzinie 7 to na miejscu startu pokazałem się dopiero o godz. 9.30. Wchodzę do hali ,,Kapelusz`` i co widzę? Wszyscy na sportowo już ubrani stoją grzecznie w kolejce po swój pakiet startowy i zadaję sobie pytanie: ,,człowieku, co Ty tutaj robisz? W dodatku ubrany na cywila`` . Kolejka po pakiet dość długa, no ale cóż- za swoje błędy się płaci. Kiedy odebrałem swój numer startowy i pozostałą część pakietu było już za pięć dziesiąta więc szybko poszedłem się przebrać i na rozgrzewkę by nie powtórzyła się sytuacja z Bytomia gdzie nie rozgrzałem się dostatecznie. Początkowo miałem zamiar pobiec w krótkim rękawku ale pogoda szybko zweryfikowała mój tok myślenia i niemal od razu po wyjściu z hali do niej wróciłem gdzie czekał mój Tata z moim rzeczami. Wziąłem bluzę z długim rękawem oraz przepiąłem numer startowy do owej bluzy na którą założyłem drugą bluzę i wybiegłem na dalszą rozgrzewkę lecz po krótkim czasie zmieniłem zdanie bo było mi za gorąco i zmieniłem ubiór na początkowy tylko na wierzch założyłem bluzę na czas rozgrzewki. Przed startem miałem oddać bluzę Tacie który miał stać (a nie stał) przy starcie więc szybko założyłem bluzę pod spód wyciągając koszulkę na wierzch co później na trasie okazało się strzałem w dziesiątkę.
Do startu pozostawały już dosłownie sekundy które trwały wieczność. Czułem że stygnę- robiło mi się coraz chłodniej mimo truchtu w miejscu i dogrzewani mięśni. W końcu zaczęło się odliczanie do startu, lecz w miejscu w którym ja stałem było je już słabiutko słychać ale w końcu ruszyliśmy w trasę mimo niesprzyjającej aurze. Garść kibiców pożegnała nas na kilkanaście minut by po upływie kilku chwil powitać nas po pierwszym okrążeniu. Zaraz po starcie w środkowej stawce biegaczy było dość ciasno, każdy walczył o każdy cm3 by postawić tam swoją stopę i przedostać się do przodu co było na początku dość trudnym wyzwaniem. Udało się, po pierwszym km. Było już dość luźno i nie było takiej zaciętej walki o terytorium. Teraz jedynym celem była meta oraz utrzymanie średniego tempa jakie sobie narzucaliśmy. W moim wypadku było to tylko lub aż 4.30min/km co zresztą prawie zrealizowałem. Szczerze mówiąc sam siebie zaskoczyłem moim tempem bo nie myślałem że stać mnie na utrzymanie takiego tempa, tym bardziej że ostatnim czasy prawie w ogóle nie trenowałem (mam na myśli okres dwóch tygodni dzielące półmaraton Bytomski i Silesie) oraz zaskoczył mnie pewien Pan, którego tożsamość do chwil obecnej jest dla mnie zagadką tego biegu. Chodzi mi tutaj o sytuację z trasy kiedy to pewien Pan pytał mnie czy ktoś jeszcze z mojego klubu przyjechał ze mną- przycieliśmy krótką pogawędkę lecz musiałem pożegnać się z owym nieznajomym i ruszyć dalej by nie zwolnić mojego tempa. Do ok. 18km. Biegłem spokojnie realizując w zanadrzu moje założenie tempa 4.30 min/km. Lecz właśnie między 18 a 19 kilometrem dopadła mnie moja chwila słabości- moje tempo spadło na tym kilometrze do ponad 5min/km niwelując moją uzyskaną wcześniej nadwyżkę w wysokości ok. 1min 30s. Lecz na szczęście dobiegło do mnie dwóch Panów ubranych w niebieskie stroje z którymi się zabrałem zwalczając mój kryzys. Wiedziałem jednak już że muszę wziąć się mocno w garść żeby nadgonić stracone jakże cenne sekundy. Do końca może nie udała mi się ta sztuka ponieważ na mecie średnie tempo wyszło mi 4.31min/km co troszkę skwasiło moją jakże zadowoloną minę. Na mecie mimo niezbyt przyjaznej dla kibiców pogodzie powitało nas kilkudziesięciu osób dopingujących nas na ostatnich metach naszej walki z samym sobą i dystansem 21km 097m. Było to miłe uczucie kiedy to kibice oklaskiwali wszystkich biegaczy wpadających na metę. W końcu przyszła i kolej na mnie, krok po kroku zbliżałem się do mety. Już widzę metę to ostatnie metry, pozostało mi tylko obejrzeć się za siebie czy nikt nie postanowił w ostatniej chwili zaatakować i dobiec w niestety spokojnym tempie do mety- szkoda iż nikt nie postanowił zaatakować mnie na finiszu, może udało by się jeszcze zerwać te kilka jakże ważnych sekund dla mnie. No ale cóż, wyszło jak wyszło i ukończyłem swoją walkę z czasem 1godz. 35min oraz 14s. Jestem z siebie dumny! Poprawiłem się o ponad 3min w ciągu dwóch tygodni od swojego pierwszego oficjalnego startu w Bytomiu. Na mecie czekały już dla biegaczy upominkowe medale oraz napoje energetyczne wręczane przez piękne panie. Uśmiech osób wręczających medale oraz zajmujących się pozostałą częścią był jak dla mnie największą nagrodą za ten morderczy wysiłek, nigdy tego nie zapomnę! Dla takich chwil warto biegać. W czasie gdy wszyscy kończyli swoją walkę z dystansem to ja konsumowałem pyszny żurek przygotowany przez organizatorów (naprawdę był pyszny, odpowiednio doprawiony) . Sama konsumpcja posiłku zajęła mi dobre 15min. Ponieważ byłem cały roztrzęsiony przez zimno, ręce i nogi mi się trzęsły jak galareta po wprowadzeniu w wibracje po uderzeniu. Gdy już udało mi się skonsumować posiłek udałem się bolesnym krokiem do szatni by się przebrać i powycierać. Tak wyglądał mój drugi w życiu półmaraton, niestety a może raczej stety nic nie wygrałem co mnie początkowo lekko zasmuciło lecz po chwili gdy przeanalizowałem sobie wszystko doszedłem do wniosku iż może i lepiej że nic nie wygrałem bo może w końcu wezmę się za poważne trenowanie.
Reasumując już na koniec swój występ i nawiązując do mojego poprzedniego wpisu na bloga mogę powiedzieć o sobie iż: ,,Polak mądry przed jak i po szkodzi`` - w tym nawiązaniu chodzi mi o dobru obuwia jakie zastosowałem a mianowicie chodzi mi o buty startowe które miały być zastąpione cięższym obuwiem treningowym. Na moje szczęście troszkę się obeznałem i przyzwyczaiłem w ciągu tych dwóch tygodni z tym leciutkim bucikiem. Jedynym minusem jaki zauważyłem po tym półmaratonie jest to iż owe obuwie od strony podeszwy posiada otwory (chyba w celu odprowadzenia wilgoci oraz chłodzenia stopy- nie wiem, nie znam sę) przez które dostała się dość spora ilość wody, co swoją drogą też nieźle chłodziło stopy.
Już na sam koniec chcę pogratulować wszystkim którzy ukończyli swoje zmagania na dystansie półmaratońskim oraz na trasie 7km. Gratuluję! Nie wolno zapominać o organizatorach dla których kieruję wielkie brawa, wręcz owacje na stojąco za organizację i gościnność w Chorzowie podczas tak wielkie imprezy. Na sam koniec mojej jakże długiej wypowiedzi dziękuję wszystkim wolontariuszom którzy nieustannie mimo deszczu stali w punktach odżywiania, na trasie oraz na mecie. Dziękuję serdecznie Wszystkim, którzy dołożyli się do zorganizowania tej imprezy. Do zobaczenia na trasach różnych biegów.
,,Wierze w nas! Czas w coś uwierzyć
żyjmy tak jakby jutra miało nie być!``
Z sportowym pozdrowieniem:
Sebastian Nicpoń
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu ona (2012-10-26,17:55): trzeba wierzyć....bieg jest radością, więc daje także wiarę w siebie..dreszcze mnie przeszły jak czytałam w miejscu, gdzie pisze, że do startu było kilka sekund,zawsze tak jest u mnie
|