Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [6]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
rafa
Pamiętnik internetowy
druga strona mocy

Rafał Galiński
Urodzony: 1973-01-
Miejsce zamieszkania: Zawiercie/Parkoszowice
2 / 25


2012-10-17

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
drugie oblicze ściany (czytano: 701 razy)

 

Drugie zawody na dystansie maratońskim przyniósły mi jakże inne odczucia i doznania. Przeanalizowałem wszystkie błędy z Wrocławia i wyciągnąłem wnioski. Czytałem sporo nt. suplementacji. Za sprawą małżonki, zacząłem stosować Cali Vitę, Chlorellę, BCAA. Dietę oparłem głównie na produktach roślinnych z niewielkimi akcentami drobiu i ryb. Przeczytałem Maraton metodą Galloway’a, w treningi wplotłem krótkie elementy bardzo szybkiego marszu a także krótkie przerwy na rozciąganie górnych i dolnych partii ciała; analizując rozkład tętna. Więcej uwagi poświęciłem kadencji i treningowi przy prędkości progowej. Zatem mniejsza objętość a wyższa jakość treningowa. Jedyny dłuższy bieg od Wrocławia, to start w Silesia Półmaratonie, gdzie podczas ulewy poprawiłem wynik z zimnego nawet latem Tromso o 9 minut i przekroczyłem własną barierę dźwięku, czyli 5 min/km.

Zapowiadało się zatem lepiej i tak też było w Poznaniu. Ciężar gatunkowy związany z debiutem maratońskim zostawiłem we Wrocławiu, mogłem się spokojnie skupić na przygotowaniu i opracowaniu założeń taktycznych, prostych a potencjalnie skutecznych:
- ustawienie się w strefie odpowiadającej moim możliwościom, nie na samym końcu stawki; wyprzedzenie 1,5 tys. osób we Wrocku kosztowało mnie sporo dodatkowych sił,
- odważniejsze początkowe kilometry, tempo ok. 5:20-5:30, HR w przedziale 145 do 160bpm,
- minutowe marsze po każdym punkcie odżywczym pozwalające uregulować tętno, spokojnie się napić i rozluźnić na chwile mięśnie,
- śniadanie złożone z samej owsianki z powidłami, bez nadmiernego obiadania się dzień przed biegiem.
I tak oto, przepełniony optymizmem i dodatkowo zmotywowany wieczorem autorskim Łukasza i Scotta, stanąłem na starcie w Poznaniu. Rydwany ognia, wystrzał startera, helikopter – start jak w najlepszych maratonach oglądanych wcześniej tylko w sieci. Na starcie wzruszenie wycisnęło może jedną, może dwie łezki – super rozpoczęcie, prawdziwe spełnienie marzeń. Prosta Grunwaldzka dość żwawa, cały początek z górki, kilometry migały jeden za drugim. Lepsi biegacze w mojej strefie, prawie bez manewrów z wyprzedzaniem.
Agrafka na 8 km, wiadukt na tym feralnym 14 km – rzeka biegaczy w dole. Doping w Poznaniu wspaniały, pomimo chłodu i lekkiego wiatru kibice fantastyczni, zespoły muzyczne, grupy gimnazjalne, starsi, młodsi, dzieci, prawdziwa magia. Na 30 km oczekiwała na mnie żona, co za wspaniałe spotkanie, była moim zającem na ostatnich 12 km i bardzo mi pomogła. Do 34 km, samopoczucie miałem wspaniałe i tempo przyzwoite – 5:27 min/km. Sił ubywało liniowo, stopniowo, powolutku. Jednak podbieg po 34 km odczułem mocno, ściana miała zupełnie inne, bezlitosne oblicze i była to faktycznie ściana. Kilometry zaczęły mijać wolniej, tempo spadało a tętno nie chciało; 175 bpm i odczucie słabości, jedynie doping świetnych kibiców i wsparcie żony dodawały mi energii. Wewnątrz jednak nie było do śmiech. Krótki, szybki spacerek przed budową dworca i już widać Targi. Końcówka i meta za rękę z żoną – bajka. Czas jak na mnie genialny; trójka z przodu i o 10 minut netto lepiej niż w debiucie.
Po kilku minutach dowiedziałem się, że dla jednego z nas był to ostatni maraton. Życie potrafi być piękne a zarazem bezlitosne, radość ze smutkiem przeplata bez chwili wytchnienia… Takie to życie…


Foto z galerii Łukasza Zimniaka; Zuzanna Szymczak





Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
Piotr Fitek
02:04
BuDeX
00:12
kos 88
23:49
mariuszkurlej1968@gmail.c
23:22
fit_ania
23:21
Świstak
22:54
Robak
22:37
szalas
22:34
staszek63
22:06
uro69
22:01
edgar24
22:00
elglummo
21:57
marekcross
21:36
Beata72
21:26
jacek50
21:01
JW3463
20:50
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |