2012-04-24
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Tydzień przed... (czytano: 502 razy)
Za tydzień znów przyjdzie mi się zmierzyć z ciemną stroną samego siebie. Skusiłem się, mimo oporów i zapewnień, na MARATON. I to uliczny, na 4 nudnych pętlach. Ten sam, co rok temu - Jelcz.
Skusiłem się z kilku powodów:
1. mam darmowy start - konsekwencja zwycięstwa w zimowym maratonie na raty - w nagrodę dostałem start w maratonie w "całości".
2. sporo znajomych ma zakusy na złamanie 3h lub już to zrobili, więc ambicja każe...
3. rozprawić się w końcu z tym cholernym przeświadczeniem, że nie umiem biegać powyżej 30 km w oparciu o treningi na 5-21 km.
4. Złamać w końcu te piep... 3h...
Na razie trenowałem wg zmodyfikowanego nieco mojego stałego planu danielsowskiego - odrzuciłem w ostatnich 3 tygodniach interwały (typu 5x1 km po 3:15), zastępując je bieganiem "progowych" (w tym ciągłych, 20-minutowych w tempie maks. 3:45/km), zmniejszyłem znacznie ilość "powtórzeń" 200 i 400-metrowych na rzecz zwykłych przebieżek (do 100 m), za to włączyłem więcej długich rozbiegań z prędkością maratońską, aby wyczuć krok i dostosować swoje wewnętrzne "czucie" tej prędkości. Po doświadczeniach z poprzedniego startu w Jelczu i po ostatniej 30-tce (koniec lutego) wiem, że muszę mocno wystrzegać się złudnego poczucia mocy na początku a także w trakcie, ok. 20 km, gdy wbijałem się w bardzo mocne prędkości i zużywałem beztrosko "paliwo".
No i przyzwyczaić się do picia - tego najbardziej nie lubię na biegach... Jeśli pogoda będzie słoneczna, a jest wielce prawdopodobne, picie będzie koniecznością.
Mam nadzieję, że stojąc na starcie zachowam tę dyscyplinę tempa, którą sobie wbijam i nie ruszę do szarży jak na biegach krótszych.
Że przeboleję mijających mnie na początku biegaczy, których pomału na dystansie 42 km wyłapię...
Że nie włączy się potrzeba walki od samego początku...
Po prostu - maraton na razie dla mnie to taki dziwny bieg - nie jestem go w stanie zrobić w dobrym dla mnie czasie samymi nogami. W innych biegach czuję raczej pełną kontrolę nad swoim zachowaniem w biegu.
Zobaczę i poczuję za tydzień.
A na razie, po mocnym biegowo tygodniu (zrobiłem 90 km, co stanowi prawie 2-krotność moich normalnych tygodniowych dystansów) i zwieńczeniu go sukcesem w biegu przełajowym na 5,3 km na Złotnikach, zmniejszam znacznie kilometraż aby wzbudzić uczucie "głodu" - wczoraj lekkie rozbieganie - trochę ponad 6 km, dzisiaj rower - ...naście km, jutro może 12 km, w tym 20 minut "progowego", reszta tempo maratońskie - to byłby najmocniejszy akcent przed maratonem, potem już tylko rozbiegania by nogi nie zapominały do czego służą.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Jaszczurek (2012-04-25,12:29): Życzę bezwietrznej, pochmurnej pogody. Trzymam kciuki za złamanie trójaka:) szlaku13 (2012-04-25,17:05): Wierzę, że złamiesz piątkę... ;)))
benek_b (2012-04-25,20:49): "Piątkę" to mam nadzieję złamać w końcu w Maratonie Gór Stołowych :)
|