2012-03-26
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| "POŁÓWKA" W WARSZAWIE (czytano: 1304 razy)
Po zimowym okresie treningowym przyszedł czas na test, mający pokazać na ile mogę liczyć w kwietniu podczas maratonu w Krakowie. Pogoda wyśmienita: chłodno i słonecznie. Wiatr silny, ale nie taki aby specjalnie przeszkadzał. Świetna trasa. Mozliwość pozostania do ostatnich minut przed startem w czeluściach Stadionu Narodowego zapobiegła zbytniemu wychładzaniu organizmu w oczekiwaniu na start. Szpaler i oklaski dla Spartan, tak jak w meczu ligi hiszpańskiej, dla druzyny , która przed zakończeniem rozgrywek zapewniła sobie tytuł mistrzowski. Ale ci Spartanie startujący w Warszawie biegną w ważniejszym celu. Małe opóźnienie, start falami ma swoje prawa. Ruszamy wpadam w rytm 5.30/5.40 na km. Pierwsze kilometry tłok, ale tego się mozna było spodziewać. Od 3 km już normalnie utrzymuje tempo. "Tylko wolno i spokojnie" powtarzam sobie. Pierwsza piątka w 28:33. Wbiegamy na Cytadelę, trochę kostki i podbieg. To z powodu Cytadeli cudzoziemcy musieli podawać dane z paszportów przy zapisywaniu się do biego (jest to teren pod zarzadem Wojska Polskiego). Kiedy trasa idzie w dół staram się lekko przyspieszać. Jesteśmy na Wislostradzie , szeroko, dobra nawierzchnia. Mimowolnie przyspieszam , ale zaraz się hamuję (" Na to jeszcze przyjdzie czas" - myślę. Tunel, który w 2009 roku uratował mnie podczas mojego pierwszego maratonu dziś równie przyjemny. Zasze mi się tu dobrze biegnie. 10 km lekko ponad 55 minut czyli druga "piątka" szybsza od pierwszej. Dalej lekko i pewnie. Na liczniku stale 5.30/km. Mam dobry rytm , zaczynam myśleć , że to moze być dobry dzień. Skręt w prawo w ul.Agrykola i podbieg. Przed oczyma Heiligenblut, treningi. Teraz złapać ten sam rytm . Udaje się płynnie. Jest dobrze. Na szczycie wzniesienia małe rozluznienie, uspokojenie oddechu i ...przyspieszam. Teraz Al.Ujazdowskie, Belweder i trasa idzie w dół. Tu planowałem rozpędzić się i trzymać tempo. Tak robię : tempo 5.00 czuje że jest swietnie i ze jeszcze mam rezerwę. Trzecia "piątka" poniżej 27 minut. "Spokój, spokój" do 20 km tym tempem a potem "co fabryka da". Na razie mijam dziesiątki tych , którzy rozpoczęli ten bieg szybciej ode mnie. Kontroluję czas. Podbieg pod most Poniatowskiego, trzeba rzucić wszystko co się ma. Wybiegam na most, szybciej, teraz na całego ! Czuję że przechodzę na opary, zbiegam z mostu tempo ok 4.20/4.30 na km. Teraz juz tylko finisz. Jeszcze 100m sprint! Meta ! Tempo 4.02. Zyciówka poprawiona prawie o 4 min (1.52.50). Jest pięknie ! A teraz ostatnie przygotowania i Kraków !
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Truskawa (2012-03-26,20:18): No to gratulacje! Swietnie pobiegłeś, a tempo na koniec więcej niż fajne. Zostało Ci chyba sporo sił. :) KR (2012-03-26,23:08): Dziękuję :) to był chyba mój pułap możliwości na ten dzień. Gdybym przyspieszył wcześniej mogłoby nie być tak dobrze. Przy okazji gratuluję Bochni i przede wszystkim trzymam kciuki za Dębno :) tdrapella (2012-03-28,16:35): Chyba nic nie daje takiej satysfakcji jak pokonywanie kolejnych "piątek" szybciej i kontrolowanie biegu. A to wyprzedzanie pod koniec tych co za mocno zaczęli - bezcenne i dodaje dodatkowo sił. Ta sztuka udaje mi się już całkiem nieźle podczas półmaratonu, na pełnym zawsze odpadam w końcówce, bo za mocno zaczynam, ale jeszcze się to zmieni. Gratuluję zyciówki! KR (2012-03-28,17:55): Dziękuje za gratulacje:) Przy maratonie mam ten sam problem co Ty, mimo że biegam duzo wolniej ale z kazdym startem w maratonie(do tej pory były trzy) się poprawiam. Ostatnio w Poznaniu co prawda druga połówka była wolniejsza, ale tylko o trzy minuty :)
|