Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [8]  PRZYJAC. [196]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
dario_7
Pamiętnik internetowy
It's My Life...

Dariusz Duda
Urodzony: 1962-04-09
Miejsce zamieszkania: Zielona Góra
156 / 188


2011-12-03

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Ja i moja przestrzeń... (czytano: 796 razy)

 


W czwartek po pracy pobiegłem do lasu. Pitolę. Mam już dość tej strefy i XXI-wiecznego smrodu. Chcę natury!!!... No widocznie mam coś z wilka i nic na to nie poradzę ;) Wyszedłem z domu kilka minut po osiemnastej. Ciemno jak w... Ale za to jak ciepło!!! Około 8 stopni na plusie, a mamy już grudzień. Zdecydowałem się biec z gołymi nóziami, choć trochę dmuchało. Ale ja lubię wiatr we włosach. Na głowie obcisła czapeczka, by głupoty mi całkiem nie wywiało. Bo dobrze mnie z nią :P No i - rzecz jasna - czołówka (inaczej mówiąc: czołówka - rzecz jasna).



Z tą czołówką to niezły ubaw ostatnio miałem. Otóż z dwa tygodnie wcześniej też coś tam po lasach hasałem, klnąc na czym świat stoi, żem już taki stary i ślepy. Że jak tak dalej pójdzie, to tylko z laską przyjdzie mi biegać i takie tam. A już szczytem wszystkiego było zgubienie ścieżki do szosy, za którą znajdowała się cywilizacja i mój domek. No nie ma, wykasowali! Biegałem kilka razy w te i wewte i ni chu-chu - ciemno wszędzie, głucho wszędzie. Nie ma nic bardziej frustrującego, jak słyszeć odległą o sto metrów jezdnię, widzieć nawet jej latarnie i nie móc do niej dobiec. W końcu jakoś mi się to udało. Oczywiście, kilka razy przy tym o mało nie złapałem zająca. Niewiele więc brakowało, a byłoby już całkiem jak w bajce... "Wilk i Zając".

W domu coś mnie jednak tknęło, by sprawdzić czy to przypadkiem nie jest aby wina słabych baterii. Włożyłem nowe i... i stała się jasność!!! O ja pierdziu!!! Ja widzę!!! Ucieszyłem się bardzo, bo oznaczało to, żem jeszcze nie taki stary i ślepy, co z lekka durnowaty :P Choć może i nie z lekka. No bo trzeba być ostatnim i... (itd.), żeby przez rok cały biegać na tych samych paluszkach!!! Ba! Ja jeszcze cieszyłem się jak dziecko, że mam taką fajową czołóweczkę, nie wiedząc, że przyzwyczajam się stopniowo do coraz słabszego światła. Hehe... Jeszcze trochę, a mógłbym się z kretami ścigać ;)



Las. Kocham las. To moje prawdziwe Las Vegas. Choć o tej porze roku i dnia jedynymi neonami, jakie można tu spotkać są "świecące" oczy zwierzyny. Jak świecą nisko - to pewnie lisek, jak wysoko - jelonek lub jaka insza sarenka ;)) By jednak za bardzo się nie rozpraszać thrillerowym otoczeniem, do ucha śpiewała mi Gaga... Lady Gaga. Bo w ciemnym lesie żartów nie ma. Wystarczy chwila rozkojarzenia i można krzywdę sobie zrobić. Wcale nie trzeba liczyć na przygodnego wampira, by w tym wyręczył. Okoliczności wymuszają również nieco wolniejsze tempo. I bardzo dobrze. Przyda mi się to doskonale, bo wciąż mam tendencję do zbyt szybkich dłuższych wybiegań.

Biegnę sobie. Zaczynam rozmyślać. Jej, ależ to bieganie jest cudowne. Już dawno nie czułem takiej przyjemności w przebieraniu nogami. A może zbyt rzadko o tym rozmyślam? ;) Egipskie ciemności sprawiają, że moje odczucia stają się coraz bardziej irracjonalne. Realność świata jest ściśle zakreślona przez snop światła padający z mojej czołówki. Poza tym nie ma nic... albo jakby to powiedział optymista (czyli taki, co nie lubi słów "nie ma") - jest nicość. Nie wiem gdzie jestem... czy zbiegam... czy może podbiegam. Gaga zagłusza otoczenie swoim "Born This Way", a ja słyszę... czuję wręcz rozkoszne - "falowanie i spadanie, falowanie i spadanie, ruch... magnetyczny ruch..." ... No tak, śnię... :))) Przecież takie pomieszania to tylko w snach się zdarzają ;)



Po kilku trudniejszych, piaszczystych odcinkach, naszpikowanych wystającymi korzeniami i porytych koleinami po ciężkim sprzęcie drwali, dobiegam w końcu do szutra w kierunku na Wysokie. Szeroka, równa ścieżka prowadzi mnie w otchłań. Staram się biec jak "najładniej". ChGW po co?... Przecież nawet ja tego nie widzę... ;)) Wydłużam nieco krok. Cieszę się tym falowaniem i spadaniem. Wolne tempo sprawia, że czuję jakby cały świat dokoła zwolnił. No w mordę jeża!!! Ależ to przyjemne! :D Przypominają mi się słowa Snipiego z jednego z ostatnich jego wpisów - "jestem tylko ja i moja przestrzeń"... Jakże pasują teraz do moich odczuć...

Docieram do szosy asfaltowej, skręcam w lewo na Łężycę. Nie kontroluję czasu, tempa, tętna, dystansu... Wiem jednak, że mam za sobą już ponad 10 kilometrów. W ogóle ich nie czuję w nogach. Mało tego, z każdą chwilą chcę jeszcze więcej. Nie ważne ile. Na szosie włączam mrugającą czerwoną diodę, jaką mam przyczepioną na rzepa do wiatrówki na plecach. Teraz jestem widocznym użytkownikiem drogi... To podstawa!!!... I zawsze wszystkim to powtarzam i powtarzać będę... Życie zbyt krótkie jest, by igrać z losem... :)) A ja chcę jeszcze sobie trochę pobiegać... Zwłaszcza tak jak dzisiaj...




Widzę już światła Łężycy. Jeśli pobiegnę prosto do Zielonej Góry, pozostanie mi jakieś 7 km do domu. Nie. Nie chcę już kończyć. Skręcam w prawo, w kierunku oczyszczalni. Po kolejnym kilometrze ostro w lewo, by znów po chwili znaleźć się na szutrze. A ten cholerka wyjątkowo ciemny jest i prawie w ogóle nie odbija światła. Muszę uważać, bo tutaj potrafią czaić się niespodzianki. Kiedyś jechałem tu dość szybko rowerem. Jeździłem tędy często, droga równa i szeroka, nie obawiałem się więc "depnąć". Ty razem jednak dzień wcześniej szalała u nas burza z gwałtowną ulewą i rozmyła część drogi. Nim zdążyłem spostrzec wyrwę już "tarłem" ciałkiem o żwirek. Bo zapomniałem dodać, że było lato i jechałem w samych spodenkach jeno :))) Rety, jak ja wtedy wyglądałem, kiedy już w końcu wyhamowałem całkowicie! Czarny cały od szutra i czerwony od zdartej skóry. I żadnej wody w pobliżu, by się obmyć. Jeno kolektor ze ściekami lub końcówka Powerade"a do wyboru. Wybrałem końcówkę... ;)

Cholerka, czuć trochę te ścieki. Nie nauczyłem się jeszcze izolować zapachów i fetorek bezczelnie wdziera się w "moją przestrzeń". Ale co tam, to tylko chwila, bo zaraz skręt w las na ścieżkę do lotniska w Przylepie. Biegnę sobie, "kątem pluję", aż tu nagle z ciemności wyłania się jakaś postać ludzka. Uś, niemal podskoczyłem i to wcale nie z radości. No ja to coś tam widzę w tym lesie, ale ten "ludź"???... Czyżby już był na etapie ścigania się z kretami??... A mówiłem - bateryjki!!! ;)




Wkrótce docieram do płyty lotniska. Otwarta przestrzeń. Trochę dmucha. Ale tak przyjemnie. No kurde, mam dzisiaj kumulację samych przyjemności (nie licząc smrodu ścieków i "gościa" w ciemności). Wiaterek pieści moje kłaczki na kopytkach, a księżyc w pierwszej kwadrze wyłania się zza chmur. Wygląda bajecznie. Dziwne. Jest mi gorąco. A przecież to nie pełnia! "Wilku nie wyłaź!"... Wkrótce kolejne zjawisko - zaczynam buchać parą jak "kuń"... A przecież nie parskam, nie prycham... nie "icha-cham"... ino "skikam"... Więc może nie "kuń" ja, a nie przymierzając... taki mały długouchy zając???... :P

No duduś, przedobrzyłeś! Czas już wracać do domu, bo cię tu wkrótce myśliwi odstrzelą. Za lotniskiem mam znowu kawałek "smolistego" szutra, a potem już tylko dwupasmowa obwodnica i ostatnie 4 "koloski"... Wzdłuż obwodnicy, mniej więcej do Auchana lecę ścieżką rowerową. Znów chwila strachu, bo nagle zza pleców pojawia się rowerzysta. W ogóle go nie słyszałem. Jak jechał. Może to przez empetrójkę. Gaga wprawdzie dawno już zakończyła swój repertuar, ale Linkin Park mi się rozhulał ;))

Koniec. Trochę mi było szkoda... że ta Kaliska Setka to nie dzisiaj... Hahaha!!!... :)))



PS. Zdjęć z treningu nie zamieszczam, bo wyszły same czarne. Za to wrzucam kilka fotek z wycieczki po okolicach sprzed miesiąca, kiedy to jesień nasza była tak olśniewająca ;)


Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora


Truskawa (2011-12-03,17:02): Wiesz co.. jak czytam o takich nocnych biegach po lesie z czołówką to się nie dziwię, ze biegaczy bierze sie za wariatów. :))) Piękne zdjęcia. Nie mogę oczu oderwać. :)
Marysieńka (2011-12-03,18:18): Tereny biegowe w Twoich rewirach, prawi tak ładne, jak u mnie w Borowym...:))))Fotki cudo....muszę sobie sprawić super aparat, ten mój tylko na śmietnik nadaje się:))
agawa (2011-12-03,19:42): widać, że ludź ludziowi nie taki straszny ;p
ineczka16 (2011-12-03,21:54): A ja mimo wszystko chyba bym się bała po ciemku latać po lesie...
snipster (2011-12-03,22:21): jeszcze trochę i zwierzaki będą z Tobą latać ;) nie wykluczone, że i Kreciki się skuszą :)
Gulunek (2011-12-03,22:32): Szkoda że fotki nie wyszły dobrze, nocne oczy to jest to :)
jacdzi (2011-12-04,07:00): Wspanialy opis. Ja biegajac nieraz (unikam tego) noca z czolowka po lesie czuje sie nieswojo. Kazdy niespodziewany dzwiek itp urasta do niebotycznych rozmiarow.
miriano (2011-12-04,10:52): Piękna jesień , bieganie z czołówkę jest fajne raz tylko doświadczyłem tego jednak wole dzienne bieganie. W dzień widać co widać ? ano sarenki biegające po ścieżkach Góry Chełmskiej :)
michu77 (2011-12-04,11:54): a ja właśnie poznaję uroki biegania z czołówką po lesie. Póki co jeszcze w grupie ;-)))
Marysieńka (2011-12-04,16:44): Dareczku......jak to się czuje wiatr we włosach z czapeczką na głowie???? :))
dario_7 (2011-12-04,18:58): Iza, póki co na szczęście na takich wariatów nie robią jeszcze polowań z nagonką... więc sobie "lotam" :P
dario_7 (2011-12-04,19:01): Marysiu, tereny mamy cudowne... no może brakuje trochę takich jezior w pobliżu ZG, jakie Ty masz w swoich okolicach... ale i tak się cieszę, że teren jest tak urozmaicony... no i te lasy... :)))
dario_7 (2011-12-04,19:03): Agnieszko, mimo wszystko bardziej boję się "ludziów" w ciemnym lesie niż zwierzyny... zwłaszcza takich co nie biegają i łażą po ćmoku bez latarki... ;)
dario_7 (2011-12-04,19:06): Paula, strach ma wielkie oczy :))) Kiedyś za skarby świata bym do lasu po ciemku nie wlazł!!! Nawet z kimś!!! :)))
dario_7 (2011-12-04,19:08): Dokładnie Marku - ach te oczy!!... ;)))
dario_7 (2011-12-04,19:08): Piotruś, a żebyś wiedział... już kiedyś biegałem tuż za sarenką... zimą, po śniegu... ;)))
dario_7 (2011-12-04,19:11): Jacku, właśnie dlatego "zatykam" uszy muzyką, by się nie rozpraszać... czytaj - nie skichać ze strachu w tym lesie... :)))
dario_7 (2011-12-04,19:13): Dziękuję Aniu, te zdjęcia to dzięki jesieni... że taka złota w tym roku była... ;)))
dario_7 (2011-12-04,19:14): Mirku, ja też nie przepadam za nocnym bieganiem i gdybym tylko mógł biegałbym wyłącznie za dnia :)))
dario_7 (2011-12-04,19:16): Michale, jak powiadają - w grupie raźniej... i jeśli masz z kim biegać po ciemnym lesie to nie rezygnuj z tego... zawszeć to strach rozkłada się po równo na wszystkich... ;))
dario_7 (2011-12-04,19:20): Oj Maryś, przecież wiesz, że chodzi o moje futerko na nóziach... :P ... A czapeczka na głowie u mnie zawsze jakaś jest, bo z kolei wiatr w tamtych włosach za wiele sobie pozwala i robią mi się te cholerne zakola... :/
Marysieńka (2011-12-04,19:28): Zakola powiadasz....znaczy nie ma tam włosków...wiatr wytargał??? :))
dario_7 (2011-12-04,19:55): No a co Maryś, jak nie wiatr???... :|
dario_7 (2011-12-05,09:25): Wiesiu, no nie mów, że biegasz w moherowej???... :)))
dario_7 (2011-12-05,10:43): ... bo moja czapeczka wiatru/wiatrowi nie przepuści... ;)







 Ostatnio zalogowani
LukaszL79
22:24
Wojciech
22:18
edgar24
21:46
uro69
21:44
GRZEŚ9
21:44
ozzy
21:39
szalas
21:32
bogaw
21:29
marand
21:25
Łukasz S
21:09
rolkarz
20:59
Ty-Krys
20:54
kos 88
20:53
marmax3
20:42
wwdo
20:21
fit_ania
20:11
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |