2011-11-02
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| W bajkowym świecie maratończyków wg Tima Rogersa (czytano: 386 razy)
Wiedziałem, że tak się skończy. Jak tylko ją zobaczyłem wiedziałem, że to zrobię. Wystarczyło okazać odrobinę charakteru i powiedzieć – Nie, dziękuję. A jednak to zrobiłem. Wydałem całe 25 zł na książkę, o której wiedziałem, że nic mi nie da. No i nie pomyliłem się. Mój pierwszy maraton – Tima Rogersa w założeniu jest poradnikiem dla biegaczy, którzy postanawiają pierwszy raz zmierzyć się z dystansem 42,195 km. Jednak nie wiedzieć czemu, autor kieruje swą książkę do osób, które dopiero stawiają pierwsze kroki na trasach biegowych. Tak, jakby pokonanie maratonu nie było kolejnym etapem biegowego wtajemniczenia, a oczywistym celem każdego truchtającego żółtodzioba. Merytorycznie uboga, myślowo banalna …. a jednak …. w pewien sposób … wzruszająca.
Właśnie tak – wzruszająca, bo przypomina mi o czasach (o, jakże odległych - ok. 1,5 roku temu) gdy to ja sam stawiałem pierwsze kroki, jako truchtacz pospolity.
Książeczka Tima Rogersa jest czymś pomiędzy pierwszym katechizmem pełnym dobrych rad i bardzo, bardzo słusznych przykazań, a nieco archaiczną powieścią Alfreda Szklarskiego, wprowadzającą czytelnika w nieznany świat wielkiej przygody.
Dziwna to publikacja. Poradnik w którym na 207 stronach druku nie znajduję ani jednej odkrywczej myśli. Dzieło arcyeksperta od maratonów, które można streścić w jednym zdaniu: udział w biegu maratońskim to fantastyczne przeżycie, które może się stać także twoim udziałem, pod warunkiem, że będziesz dużo trenował, pamiętając jednocześnie o prawidłowym doborze diety, sprzętu biegowego oraz o zachowaniu dobrych relacji z bliskimi ci osobami.
A mimo to praca Tima Robertsa stała się dla mnie niezwykle ważna, można by rzec, że zmieniła moje życie. Bo właśnie kartkując tę książkę i uśmiechając się pobłażliwie nad kolejnymi "odkrywczymi" myślami autora, przyrzekłem sobie solennie - nie ma siły w kwietniu biegnę, ja też zaliczę " Mój pierwszy maraton".
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora tygrisos (2011-11-03,14:33): Powodzenia :) W treningach oczywiście, bo sam maraton to czysta przyjemność ;))) bmorski (2011-11-03,19:44): Dzięki serdeczne. Istnieje taka opinia, że prawdziwe wyzwanie to nie tyle sam maraton, co przygotowujący do niego cykl treningowy.
|