2010-08-27
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Misja Świdnica... 28.08.2010 (czytano: 2155 razy)
Zbliżała się wielkimi krokami, choć wciąż była daleko... człowiek nie mógł się doczekać i w myślach modlił się, aby tylko jakaś kontuzja lub inny zbieg zdarzeń nagle nie wyskoczył, by znów nie trzeba było kląć, że "plany szlag trafił"... Teraz pozostało kilkanaście godzin i... w głowie siedzi pytanie... dlaczego to już jutro?! ;) "II Świdnicka Piętnastka"... drugi priorytetowy start w tym roku (pierwszy nie wypalił, bo na "Półmaratonie Ślężańskim" wciąż jeszcze parałem się z kontuzją)... priorytetowy bo w mojej Świdnicy. Wypadałoby zatem dobrze pobiec... wypadałoby pobiec na życiówkę, którą na dystansie 15 km mam właśnie ze Świdnicy, z ubiegłego roku (nigdzie indziej nie startowałem na tym dystansie)... Wypadałoby... ;)
Wszystko wskazuje, że inaczej być nie powinno, wszak mój rekord na 15 km to 1:13:55 (netto), a zatem nie jest to jakiś wielki wynik i z poprawieniem jego nie powinno być problemów, zważywszy na fakt, że ostatnimi czasy biegam nieco szybciej... na razie tylko nieco... ;))) Ponadto na "połówce" w Lesznie międzyczas na 15-tym kilometrze miałem grubo lepszy (1:09:19), a zatem nieoficjalny rekord już mam, ale nie ma to jak wynik podczas biegu na konkretnym dystansie, więc liczę na Świdnicę. Mimo wszystko, standardowo już, przed każdym startem konstruuję sobie plany: "A" (poprawa życiówki, ale co najmniej o 2 minuty), "B" (bieg poniżej 1:10) i najbardziej zadowalający "C" (złamanie granicy 1:08)... Teraz tylko pobiec i mieć nadzieję, że nie będzie tragedii, a taką byłoby nie wypełnienie żadnego z tych planów.
Główne przygotowania do biegu w Świdnicy rozpocząłem już tydzień temu, po Lesznie, kiedy to nazajutrz zrobiłem sobie wybieganie w masakrycznych warunkach... Nie zabijało mnie zmęczenie w nogach po połówce leszczyńskiej, ale temperatura i słońce, które grzało mi główkę przez większą część dystansu. W rezultacie przerwałem bieg po 24 kilometrach i przeszedłem do marszu na pozostałych 9 km... Nie była to jednak oznaka słabości i wypalenia, a jedynie rozsądku, który normalnie rzadko mi towarzyszy podczas biegu... ;))) Wówczas był i całe szczęście, bo mogła być tragedia... Bieg przerwałem, bo duchota i skwar bardzo szybko pozbawiły mnie zapasów płynów na trasie, a do najbliższego sklepu było... no właśnie... nie wiedziałem kiedy go napotkam, a zatem by nie dopuścić do nadmiernego odwodnienia lepiej było przejść do marszu i spokojnie o suchym pysku kontynuować... i tak jakoś do chaty musiałem dotrzeć ;))) Jak już dotarłem do sklepu (7 km dalej) uzupełniłem płyny, ale na bieg już nie miałem ochoty... słońce mnie jej pozbawiło ;) Zapytałem ponadto o jakieś bezalkoholowe piwko, ale w sumie kto w wiejskim sklepiku pytałby o coś takiego, więc takiego towaru się nie zamawia ;))) Ja też nie pijam, z reguły, ale w dalszym ciągu byłem użytkownikiem dróg publicznych, a zatem nie wskazane było spożycie procentów... ;)))
Postanowiłem jednak, że spożyję browka, tym bardziej że do celu pozostały mi jedynie polne drogi ;)))
Po tym dwudniowym wysiłku nastąpiły dwa dni regeneracji, po czym zrobiłem we wtorek interwałki, a wczoraj, w czwartek 8 km krosu i 4 kilometrówki z narastającą prędkością na stadionie... Nie były to jednak normalne treningi, ale nigdy takie nie są jesli trzeba trenować po nockach... Wówczas nie ma żadnej przyjemności a sam trening jest wykonywany bardziej z musu, by zrealizować jakiś plan itp... No właśnie... tylko dlatego obawiam się o jutrzejszy start... Cóż z tego że ostatnimi czasy był "pałer" w nogach, co z tego, że potrafię osiągnąć lepszy wynik od ubiegłorocznego... Będę biegł po nocce i dlatego niczego nie mogę być pewien... wszystko się rozegra jutro na trasie, a o wyniku nie będzie decydowała kondycja ale ogólne samopoczucie, a z tym jest u mnie nienajlepiej... nienawidzę nocek!
Jak będzie... "się zobaczy" w Świdnicy... już jutro. Życzę wszystkim dobrej nocy i dobrych wyników podczas weekendowych startów, a ja... teraz zmykam do pracy... i też życzę sobie "dobrej nocki" ;)))
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora miriano (2010-08-27,20:56): Życzę życiowej życiówki na życiowej piętnastce.... shadoke (2010-08-27,21:35): Skoncentrujesz się na maksa, zapomnisz o nocce i zanim się obejrzysz będziesz trwał w objęciach mety:) z połamaną życiówką:) Taką mam wizję, a teraz wszystko w Twoich nogach i umyśle:) Ale pamiętaj: TO JEST TWOJE MIASTO! golon (2010-08-27,22:57): powodzenia jutro ! 3mam kciuki i niech padnie życióweczka :) będzie co opijać Twoją po 15stce moją może po połówce z PIŁY ? było by super :P golon (2010-08-27,22:57): powodzenia jutro ! 3mam kciuki i niech padnie życióweczka :) będzie co opijać Twoją po 15stce moją może po połówce z PIŁY ? było by super :P szlaku13 (2010-08-28,17:38): Dzięki Mirku... "veni, vidi, vici..." ;))) szlaku13 (2010-08-28,17:40): Truskawy ostatnimi czasy nie potrafię zrozumieć... plecie coś dziwnym narzeczem, że niby nad czym się musi zastanowić... ;))) szlaku13 (2010-08-28,17:47): Szadoczku... Twoja szklana kula jednak dobrze działa... ;)
Będę musiał chyba przed każdym biegiem konsultować się z Tobą, czy warto jechać na dany bieg, bo jeśli mam zaliczyc klapę to lepiej siedzieć w domciu i zaoszczędzić kasiorkę... ;))) szlaku13 (2010-08-28,17:48): Dzięki Mati... ja już opijać mogę... na razie litr mleka kupiłem by się trochę odtruć... ;))) tdrapella (2010-08-29,15:21): no to gratulacje Artur! Jak się nie spijesz tym mleczkiem to skrobnij komkretnie jak ci poszło. Obstawiam, że zrealizowałes plan C :) I jesli tak to też otworzę sobie jakieś mleko bezalkoholowe aby to uczcić ;)))) szlaku13 (2010-08-29,19:52): Mleko bez procentów... bleeee! ;)))
Ja minimum muszę mieć 2 %, ale normalnie spożywam 3,2% lub 3,6%... doładowanie musi być... ;))) szlaku13 (2010-08-30,08:27): Ale w gronie samych facetów raczej nie bardzo... ;)))
|