2010-08-26
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| bestia (czytano: 3734 razy)
Dzisiaj 26 sierpnia, czyli został miesi±c do maratonu.
Za mn± pierwszy akcent, pierwsze długie wybieganie, pierwsza kontuzja i pierwsza … walka z besti±. Ale po kolei.
W pi±tek biegałem pierwszy raz od marca drugi zakres (szykowałem się wtedy do półmaratonu warszawskiego). Miało być 8 km, ale że trening rozpocz±łem o g. 15.30, było gor±co, duszno i ¶rednio się czułem to postanowiłem pobiec 6 km. Jak się okazało spokojnie wytrzymałbym 8 km w tempie maratonu, bo 6 km poleciałem po 4.05/km. Nogi niosły, więc teraz czas wydłużyć odcinki „ci±głych”. W sobotę 20 km, ale całkowity luzik, potem wesele kolegi (rano w niedzielę luzu już nie było;-). W poniedziałek w pracy spuchł mi staw skokowy (chyba zapalenie ¶cięgna nad kostk±, tego zginacza, nie wiem jak się zwie) i trening był zagrożony. Co 10 minut zmieniałem zdanie, biegać czy nie biegać. Oto było pytanie! Jednak przypomniałem sobie motto z liceum, że „trzeba być twardym jak stal, a nie mnientkim ja g…no”. Schłodziłem nogę mrożonymi piersiami drobiowymi i oczywi¶cie wyruszyłem w drogę. Noga bolała, ale trening udało się w 80% wykonać. Tym razem to DYMEK był Sprite, a kontuzja pragnienie. Do ¶rody opuchlizna całkowicie się cofnęła. Ale w życiu jest tak, że nigdy nie jest cudownie. Na ¶rodowym treningu ledwie przebiegłem 100 metrów, a zaatakował mnie młody wilczur, który w ogóle nie reagował na komendy wła¶cicielki. Prosiłem kulturalnie pani±, aby złapała zwierzaka na smycz (której zreszt± nie miała), ale pupil j± kompletnie olewał. Kiedy było się naprawdę gor±co, bo przeciwnik zrobił się bardzo agresywny (pies miał chyba ochotę na moje ko¶ciste nogi) musiałem przej¶ć do kontrataku. Dopiero kamień rzucony w zwierza poskutkował tym, że ten uciekł z podkulonym ogonem na działkę swojej pani. To wydarzenie tak mi podniosło ci¶nienie, że na nawrocie (6km) byłem 3 min wcze¶niej niż normalnie. Miałem wyrzuty sumienia, że tak potraktowałem tego psa. Jednak niech to będzie nauczk± dla pani (choć ta powiedziała do psa, że to on ma teraz nauczkę jak był niegrzeczny), że w miejscach publicznych psy trzyma się na smyczy. W bieganiu tak jak w życiu, cały czas musimy walczyć. Mam nadzieję, że mnie kolejny bój czeka dopiero 5 wrze¶nia na pólmaratonie w Sochaczewie. Wtedy będę wiedział, w którym miejscu przygotowań jestem.
Niech moc będzie z Wami i do zobaczenia za tydzień.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |