2010-05-03
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Dorosłe dzieci mają żal (czytano: 426 razy)
No to chyba już dorosłem do tego, żeby, nie zważając na innych, opisać, co się stało w Krakowie.
Po prostu nie bolała mnie noga i mogłem się sprawdzić po zimie na dłuższym dystansie:) Założenia były na 3:15, ale w sobote z wieczora przy rozmowach ustaliliśmy (znaczy Papa ustalił), że jak się z Piotrkiem nie zarrzniemy ściganiem na początku, to oboje "z palcem w ..." pykniemy se STOP na stoperze za metą przed 3:15.
Papa się zna, więc od samego początku aż do 30km biegliśmy razem. Później jakoś poczułem się mocniej i lekko przyśpieszyłem dołączając do drupy Byka na 3:15 z którą dobiegłem.
Piortek przy błoniach miał kilka kurczy, które na 7 minut pogorszyły mu wynik. Papa zadziwił wszystkich największym progresem w stosunku do ostatniego maratonu i wykręcił 3:26.
Wizytacja krakowska ogólnie sie udała sie.
Bez uniesień, z bólem tam, gdzie jeszcze nigdy nie bolało, udaliśmy się na bitwę o miejsca w pociągu:)
Po mału zaczynamy wchodzić na obroty - przerwa w maratonach i sezon dychowy:) Czas na sprawdzenie postępów w wytrzymałości.
By nie popaść w marazm biegowy, majowe dni wolności od pracy spędzone zostały na spływie kajacznym Regą:)
Co prawda nie było uniesień jak na maratonie, ale za to urocza regeneracja odbudowała morale i dała siły na kolejne treningi.
Styknie:)
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora shadoke (2010-05-03,19:11): No, no... Widać, że Papa nie tylko się zna...:) Gratulacje!
|