2010-03-29
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| 3 POZNAŃ PÓŁMARATON - Subiektywnie (czytano: 1440 razy)
A ja napiszę ale tak od siebie z punktu widzenia debiutanta:
W sobotę na 15:24 miałem zaplanowany wyjazd z Kostrzyna nad Odrą do Poznania przez Krzyż. W krzyżu miałem spotkać się z Łukaszem ale oczywiście okazało się że źle popatrzyłem na rozkład PKP i moje połączenie było przez Rzepin. Ale nic to. 3 godzinki z "Grzesiukiem - 5 lat kacetu" i już byłem na głównym w Posen. Spotkałem się z Łukaszem, który okazało się spotkał w pociągu Marcina Horbacza z Łobza. W trójkę udaliśmy się nad Maltę po pakiety, gdzie zjedliśmy skromny makaronik na "pasta party" . I tutaj kilka słów o pierwszym kontakcie z organizatorem. Zero kolejek po odbiór pakietu ( meeeega skromny jak dla mnie : koszulka - bawełna, gąbka ? , kilka ulotek , numer + chip, naklejka z numerem na plecak do depozytu i talon na pasta party = jak dla mnie bieda, nic ponad standard ) i fajne dziewczyny, które wytłumaczyły co i jak .
Wychodząc z biura vis a vis znajdował się namiot z EXPO i Makaronem. I tutaj drugi raz się uśmiechnąłem pod nosem. Ja nie wiem, byliśmy tam po 20 i może dlatego jakoś to komicznie wyglądało. Syf na stołach i znudzeni ochroniarze, którzy chcieliby żeby już ten dzień się zakończył - tak to odebrałem. O dużej i sytej porcji makaronu z sosem z który każą sobie płacić 2 złote nie wspomnę. Sam usprawiedliwiłem się w myślach, że pasta party jest organizowane raczej w celu podbudowania atmosfery zawodów i możliwości spotkania się ludzi z forów biegowych itd. I pewnie tak się działo w godzinach 13-18 , a kto późno przychodzi ten sam sobie ...
Około 21 z lekkim utrudnieniem trafiliśmy na salę w której mieliśmy spędzić najbliższą noc przed startem. Miejsca było dużo, a już się obawiałem że może być ścisk. Kilka osób już chrapało więc bez zbędnego robienia szumu, zostawiliśmy rzeczy pod ścianą i wychodząc z sali, udaliśmy się w kierunku "przed siebie" z jedną myślą .... jeeeeeeeeeść.
Niedaleko znaleźliśmy nawet znośną pizzerie. Było niedrogo, ale ...... nie mieli PIWA, na co narzekałem nawet jeszcze w pociągu powrotnym dzień później. No nic, szybka szama, mycie ząbków i śpimy.
Jeszcze przed zaśnięciem przestawiliśmy zegarki i na drugi dzień już około 7 nowego czasu byliśmy na nogach. O godzinie 8:30 organizator podstawił autobus, którym udaliśmy się na start.
Jechaliśmy tak przez centrum z obstawą nadzoru ruchu na sygnale i tak jakoś fajnie na czerwonym się śmigało autobusem, kiedy przechodnie i kierowcy oglądali się z myślą WTF ?
Przed 9 byliśmy już w hangarach na Malcie gdzie miała być meta oraz gdzie znajdowały się szatnie i natryski. Do samego końca nie wiedziałem jak mam lecieć. Na długo, na krótko, na długo ....eh może na krótko ? Dobra na długo ! I tak moja prędkość mnie nie rozgrzeje Smile
Pół godziny przed startem spotykamy Efretsa, Lucka, Pennego i Torga. Wszyscy dobre humory, pogoda super i ruszamy powoli na start. No to powodzenia !
Plan ? Chciałem zobaczyć po prostu na czym polega bieganie na zawodach w których leci 3 tysiące ludzi, jak będzie się biegło za balonami, jak będą wyglądały punkty odżywcze, po prostu wszystko było dla mnie czarną magią, a przy okazji może poniżej dwóch godzin ?
3, 2, 1 ...start. Heh , start ? haloooooo już strzelili, no dobra coś się rusza, minuta i coś mi piszczy pod nogami, to bramka od Chipa oznajmia mi że nie ma odwrotu, trzeba pedałować.
Z trasy to już po łebkach.
do 5 km biegnie mi się ekstra mimo że balony na 2:00 ledwo widzę na horyzoncie, a czas mam jak na 2 h. Ludzie mówią , że pejs-mejker źle biegnie i ja to potwierdzam. Biegnę swoje. Na pierwszym punkcie nie potrzebnie piję po tylko wylałem wodę na siebie, nic się nie napiłem a tak naprawdę to nawet mi się nie chciało pić ! Po prostu jak ten baran za tłumem podbiegłem do stołów . No ale doświadczenie będzie na kolejne imprezy .
Na 10 km miałem 56 minuty, więc pomyślałem że trzeba zacząć przyśpieszać. Czułem się wyśmienicie, zafascynowany biegiem, atmosferą, kibicami, kapelami po drodze. No to dajemy do pieca. Balony na 2 h robiły się coraz większe, na 15 km już miałem je za plecami - zrezygnowałem z wody, żeby nie zrobić błędu z 5 km i nie wypaść z rytmu, a poza tym nie chciało mi się pić.
Ogarnęła mnie euforia ponieważ na 18 km biegłem już z balonami na 1:50, kilka razy z niedowierzaniem patrzyłem na te balony, przecież ja prawie nic nie przyśpieszyłem, to oni musieli zwalniać ! Smile Ludzie idący bokiem wzbudzali współczucie ale po chwili już myślałem, że 1:5x:xx to będzie coś cudownego !
No i masz, półmaraton to jednak nie 18 czy 19 km .
Jak piorun z nieba nagle pyk i już stoję, i w 5 - 10 sekund już mnie wyprzedziły balony, w 20 sekund kolejne 50 osób, 3 minuty już chyba z 300 osób mnie wyprzedziło a ja ............. idę. Naciągnąłem czapę na łeb bo łzy same mi się cisnęły do oczu. Nie wiem co z tym kolanem kilka razy próbuje chociaż tuptać i nic, ból nie do zniesienia, aż rozrywa od środka. Oho no to pobiegałem, nie tylko tą połówkę ale w ogóle !
I tak aż do Malty. Przy bramkach tup-tup i z dużym bólem do tuptałem do mety gdzie zegar pokazami już niestety, że tym razem nie będę bohaterem. 02:07:39 jest dla mnie upokorzeniem i lekcją pokory.
Podsumowując, poza małymi niedociągnięciami jak pasta party lub rwący pejs-mejkerzy na trasie, organizacyjnie impreza na wysokim poziomie ! Zero kolejek i zamieszania, polecam Poznań i na pewno tam wrócę po rewanż !
Szybki prysznic, pociąg i w domu o 18:30. Tego dnia nie chciało mi się świętować.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Michał :-) (2010-03-29,21:05): Nie łam się. Następnym razem będzie lepiej. Ja biegłem w Poznaniu swoją 14 połówkę, ale jak sobie przypomnę pierwszą to też muszę przyznać, że nie było wesoło. Na pierwszej obtarłem sobie sutki koszulką i na mecie wyglądałem jak rzeźnik. A na drugiej w Okonku wykręciłem życiówkę, której do dziś nie mogę złamać. Uszy do góry i do zobaczenia w Dębnie. startMario (2010-03-29,22:52): No to kilka uwag: Nie narzekaj na pasta party i na pakiety, tutaj gdzie jestem nie ma nawet posiłków po biegu i nikt nie zwraca na to uwagi, ludzie cieszą się bieganiem nie gadzetami. A co do tempa, to musiałeś grubo lecieć po 10 kilometrze jak minąłeś 2 i 1:50, konkret, zabiłeś się tym tempem i tym że nie napiłeś się wody. Widzisz półmaraton ma 21, no ale teraz porobisz konkretne treningi i nastepny polecisz na 1:50, będzie duzy progres :)) Pozdrawiam i trzymam kciuki Piona (2010-03-29,23:25): Dzięki za słowa otuchy, pocieszeniem jest że mam banalną życiówkę do pobicia :) byk68 (2010-05-21,21:09): Poznań-miasto doznań czyli jakbym wspominał swój 10PM :-(
WSZYSTKO PRZED NAMI Piona :-)
|