2010-01-18
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Stuknęła mi dziś 40-tka... (czytano: 460 razy)
Tak... To już 40... dni bez biegania... :) Będzie o wiele więcej, ale to właśnie dziś coś drgnęło w dobra stronę... 40-tka to fajna liczba... Dla świeżego 40-latka to dobry wiek na krótkie życiowe podsumowania i... dla niektórych, dobry moment na włączenie piątego biegu, dla innych powolne zaciąganie hamulca... :) Chwała Tym, dla których życie dopiero się rozkręca... :) A jaka jest moja 40-tka...? Hm...? "40" to suma dni, od momentu, kiedy nastąpił mój rozbrat z bieganiem i praktycznie jakimkolwiek wysiłkiem... z drobnymi wyjątkami... :P
Wobec tego postanowiłem coś ze sobą zrobić... cokolwiek, by wkrótce nie pogrążyć się kompletnie w stertach nad-kilogramów... :) Wszak jednym z moich celów na ten rok było zejście do wagi 85 kg (przy pomyślnych wiatrach nawet do 82 kg)... Kiedy tak sobie cele owe stawiałem byłem na poziomie 89 kg, a dziś jest mi niestety dalej niż bliżej ich osiągnięcia... Kilkutygodniowe nieróbstwo i niemoc, połączone z "ciuciu-terapią" doprowadziło do niemałego rozstroju mojej wcześniejszej formy i tym bardziej silnej woli... :) Dzisiaj powiedziałem sobie wprost... "weź się dziadu w garść, bo potem będzie tragedia"... Normalnie puściłbym to jednym uchem, a drugim wypuścił, ale nie będzie mnie nikt od "dziadów" wyzywał... :) Zacząłem więc ćwiczyć... na razie w domku...
Już w weekend zakupiłem sobie ekspanderek i taśmę do rozciągania, a dziś rozpocząłem delikatny stretching i ćwiczonka z tymi skromnymi akcesoriami... Przyznam, że "z pewną taką nieśmiałością" i niedowierzaniem po nią sięgnąłem... :) Przekonałem się jednak na własnej skórze, że nawet taka taśma daje radę... a po godzinnej zaprawie... tragedia! :) Było to widać podczas rehabilitacji, którą również dzisiaj rozpocząłem... mięśnie drgały mi jak po pracy z młotem pneumatycznym... I jak tu teraz kobiecie wytłumaczyć, że to nie Parkinson, ani żaden stres przed zabiegami... Nie zwykłem się bać, ani tym bardziej reagować w podobny sposób na widok kobiety... :)))
Reasumując... ćwiczonka rozpoczęte, rehabilitacja również, pozostaje zatem uzbroić się w cierpliwość i pozytywne myślenie, że zanim się obejrzę to znów pobiegnę, tak jak lubię najbardziej... przed siebie. Jak na razie ani tego pierwszego, ani drugiego mi nie brakuje, ale zawsze wygodniej i bezpieczniej jechać przez życie na zapasie, aniżeli na rezerwie... Dzisiaj dodatkowo, celem poprawienia jeszcze swojego nastroju, porobiłem drobne remanenty w swoich planach startowych na ten rok... Owszem, nie wiem kiedy wybiegnę, ale ja tak wolę... lubię mieć plana. :) Co prawda Trzemeszno (20.02) to raczej nierealny termin, upragniona Sobótka (20.03) też stoi pod wielkim znakiem zapytania, ale mam nadzieję, że już pod koniec marca będę mógł zacząć dreptać... Jak nie to będziemy wyliczać dalej i modyfikować swoje cele. Na razie trzymam się jednak wariantu bardziej optymistycznego... Wybiec jeszcze tej zimy... :)
P.S. Mam nadzieję, że ćwiczonka z ekspanderkiem przyniosą mi efekty, jak na zdjątku... :)))
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Marysieńka (2010-01-18,23:08): A co powiesz jak "stuknie" Tobie tyle co mi??? Prawie straciłam rachubę...no nie do końca..Za tydzień pęknie 180-siątka.I co Ty na to????
Tylko ostrożnie z tymi ćwiczonkami, uważaj "coby" jeno wiórek z Ciebie nie......ostał:))) szlaku13 (2010-01-18,23:13): A co ja mogie Maryś powiedzieć... wiekowa jesteś... :))) U mnie już liczę dziesiątki, z cicha nadzieją, że do setki nie dolecę... Tobie szczerze życzę, byś już zaprzestała bić rekordy w abstynencji biegowej... Keep smiling! :) szlaku13 (2010-01-19,08:50): Truskaweczko... spokojnie, tłusty czwartek to również nie dla mnie... Po prostu nie jestem zagorzałym amatorem pączków (jak to sie mówi... "raz na ruski rok"), a faworków nie trawię... To przez moją matulę... miała kiedyś bzika na ich punkcie i raz lub dwa razy na tydzień pojawiały się owe faworki... przeżarły się już mi... :)
Wolę "ciuciu", wszelakie w czekoladzie :) Dlatego zaopatrzyłem się wspomagająco w odpowiednie ilości chromu... :))) szlaku13 (2010-01-19,08:55): Czy pijesz coś Tomku do mojej fotki z tym ramadanem...??? :)))
I tak i nie... Nie wiem, czy akurat jest to taka świetna metoda... Miałem do czynienia z muzułmanami i... do późnego wieczoru faktycznie nic... ni papu, ni picia, ani współżycia... :) Potem jednak, przed snem... jak świnie przy korycie... nadrabiają całodniowe wyposzczenie... :))) szlaku13 (2010-01-19,09:49): Aaaa! Co do wzrostu Tomku... mam 190... tzn. tyle miałem już kilkanaście lat temu, więc teraz pewnie nieco mniej... po górach sie chodzi, się biega to podeszwy się zdzierają, a poza tym człowiek garbacieje... :))) Gosiulek (2010-01-19,12:25): no to ja jestem krasnoludek przy Was chłopaki, trochę pękaty bo to okres zimowy wiec zapasy trzeba mieć:))) pomyślności w zrzucaniu życzę cokolwiek będziecie zrzucać;))) szlaku13 (2010-01-19,15:12): Tomku... skoro ani drgnie w dół, to spróbuj może do góry... :))) Oj... nic chyba człowiekowi szybciej nie rośnie jak waga... :))) szlaku13 (2010-01-19,15:17): Gosiu... to dobrze, że pękaty... :))) Małżonek musi się wtulić w coś ciepłego w zimowe wieczory, a nie ma to jak naturalna "pierzynka"... Ja mam w domciu raczej cieniutki kocyk... i w dodatku bardzo krótki... :))) szlaku13 (2010-01-19,20:55): Ale teraz Truskawko nie wiem o czym mowa... wzrostu czy może w pasie... bo mowa była też o odchudzaniu... :)))
Jeśli o wzrost chodzi, to jak na kobitkę to skrzatem nie jesteś... (skrzata mam w domu... całe 157 cm) :)))
A jeśli o obwód pasa to nawet przy tych 20 cm mniej... niezły byłby "pączuś" z Ciebie... :))) szlaku13 (2010-01-20,12:15): Jakieś kompleksy masz? Ty?! :))) Gosiulek (2010-01-20,14:31): :)))no nie aż tak pękata żeby się wtulać jak w pierzynkę, tylko o kilka marcepanków więcej i o parę treningów mniej;)))ale też się zabiorę do pracy a wtedy marcepany na kilogramy będę mogła wcinać;))))))))) szlaku13 (2010-01-20,14:49): No to nie ma co owijać w bawełnę... opieprzasz się Gosiek! :))) Co...? Kota nie ma to myszy harcują...? Chociaż niedokładnie tak jest, bo widzę, że Ty sobie te harce odpuszczasz... :))) Wiechu jak wróci, to Cię pogoni, ino huczeć bydzie... :))) szlaku13 (2010-01-20,18:30): I tu się z Tobą zgodzę... jesteś zarozumialec... :))) szlaku13 (2010-01-20,19:00): Jes, Aj noł... :))) szlaku13 (2010-01-21,09:43): Możesz wpaść na 100-kę... końcem czerwca w pobliskim Boguszowie-Gorcach odbywa się co roku "Sudecka Setka"... :)))
A na moją zapraszam juz teraz... ale tą wiekową... :))) Wypijemy "setkę", bo na więcej w tym wieku nie ma co liczyć... :))) szlaku13 (2010-01-21,09:50): 154?! Gosiu! Mleka nie piłaś??? :) Zastanawiałem się dlaczego Malami...? Tłumaczyłem sobie, że Mała Mi (z Muminków), ale myślałem bardziej, że chodzi o charakter, a nie wzrost... :))) szlaku13 (2010-01-21,10:22): Spoko Gosia... zrobię specjalne zapasy dla Ciebie... na pewno nie zabraknie :))) szlaku13 (2010-01-21,11:16): Też zauważyłem wcześniej, że jesteś spod "27"... To moja ulubiona liczba, jedna z dwóch, bo często, o ile nie najczęściej, utożsamiam się z "13"... Grałem kiedys w kosza, też z 13, a w chwili obecnej nie moge się doczekać biegu, kiedy wyrwę numer startowy 13, a alternatywnie 27... Dam wtedy czadu... niesiony dodatkowym "pałerem" tych magicznych dla mnie liczb... :))) szlaku13 (2010-02-02,08:23): Podobnie jak trening wstrzemięźliwości seksualnej... :)))
Taaakaaa mordęga... :))) szlaku13 (2010-02-02,09:59): Nieee! To tylko wspomnienia z młodzieńczych lat... Taka trauma pozostaje na lata... :)))
A poza tym, Panienka sie wyraża... :))) szlaku13 (2010-02-02,10:09): Czy coś Gosiu pozostało Tobie z tego przywiązywania do dnia dzisiejszego...? :P A może teraz mscisz się na mężu za cały męski gatunek... :)))
|