2009-07-20
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Wyjazd do Szczawnicy (czytano: 193 razy)
Justynka pojechała w podróż poślubną na Wyspy Kanaryjskie, a ja z Tomaszkiem, Asią i Paulinką wybraliśmy się do Szczawnicy. Zabraliśmy rowery, mapy postanowiliśmy zrealizować kolejne Twoje marzenie – rowerem przemierzać Polskę. Planowaliśmy w tym roku pojechać gdzieś na rowerach, Tomasz wybrał Szczawnicę i okolice. Bałam się tego wyjazdu, jak dojedziemy, czy będziemy się zgadzali, czy będziemy umieli wyznaczyć trasę. Do tej pory byłam codziennie na cmentarzu, a teraz zostawiałam Cię samego. Danusia obiecała, że będzie codziennie przychodziła …..
Wiesz Romeczku, teraz jestem taka niezorganizowana, rozkojarzona. Już napisałam Ci o naszym wyjeździe, ale oczywiście już gdzieś ten plik zgubiłam.
Wyjazd był bardzo udany. Tomek doskonale się do wyjazdu przygotował, dojechaliśmy prawie bez problemu ( jak na nasze doświadczenie).
Nasze dzieci bardzo mile mnie zaskoczyły. Każdy dzień był świetnie zaplanowany, zajęć mnóstwo. Wcześnie rano pobudka i wyjazd w góry na rowerach, po południu spacery, zjazd kolejką a nawet kino (kino wyglądało jak za czasów PRL). Późnym wieczorem graliśmy w różne gry logiczne. Chociaż najczęściej ok. 22.00 padaliśmy na buzie ze zmęczenia.
Starałam się być bardzo dzielna i zbyt dużo nie płakać, ale jak widziałam te widoki, gdy wspięliśmy się na Trzy Korony i przed nami rozpościerał się wspaniały widok … , to łzy same spływały. Wielokrotnie chciałam się do Ciebie odwrócić i mówić: Roman patrz jaki widok, patrz jak pięknie i już, już się odwróciłam i … nie mogłam nic do Ciebie powiedzieć, bo Ciebie nie było …
Pewnego dnia Tomasz wybrał trasę rowerową i muszę kochanie powiedzieć, że Cię prześcignął. Trasa była piekielnie trudna, w słońcu pod górę, w lesie duszno, parno, komary, muchy i inne robale chciały nas zeżreć. Jadąc z góry widziałam „śmierć w oczach” – ale była frajda jak udało się zjechać ;). KONTAKT Z PRZYRODĄ był w 100%
Powiedziałabym, że byłyby to cudowne wakacje, gdyby nie fakt, że Ciebie nie było z nami. Często się okłamywałam jak zwykle, wyobrażając sobie, że jestem ze Tobą, płyniesz ze mną po Dunajcu (chciałeś płynąć po Dunajcu), wspinasz się po górach, cieszysz się krajobrazem, moczysz nogi w strumyku i masz ogromną frajdę, że jedziemy lub idziemy tak trudną trasą. Gdy wieczorem oglądam po raz tysięczny film o Tobie, ciągle nie mogę uwierzyć, że to się stało. I nadal łzy spływają, chociaż wydawało mi się, że już wylałam morze łez …
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |