2009-12-13
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Pożegnań ciąg dalszy... (czytano: 282 razy)
W ostatnim moim wpisie poświęciłem uwagę swoim ostatnim "biegowym podrygom" na katalońskiej Ziemii... Wziąłem udział w ostatnim biegu, by jakoś to ładnie zaakcentować... Pisząc, że to ostatni bieg, nie mam tu na myśli ewentualnych okazjonalnych startów w przyszłości, wszak jeśli tylko będę miał taką możliwość to bardzo chętnie będę wracał do Katalonii, by pobiec w jakiejś fajnej imprezie... Chodzi mi w tym przypadku o to, że bieg był dla mnie ostatni, jako dla stałego bywalca, człowieka, który spędził w tych stronach kawał wspaniałego czasu i który opuszcza te strony z rozdartym sercem... Game is over here... :(
Dzisiaj, a właściwie to juz wczoraj, było mi jeszcze bardziej przykro, bowiem udałem się na pożegnalną wycieczkę po górkach... ostatni raz przejść ulubionymi szlakami, by utrwalić je sobie na dłużej w pamięci, oraz powiedzieć mym szczytom "Adios!"... pożegnać się z klasą, tak jak powinno się żegnać z przyjaciółmi wyruszając w daleką drogę... Dla mnie to jest bardzo ważne, bo górom wiele zawdzięczam i czułbym się parszywie wyjeżdżając stąd tak nagle... Całe szczęście, że w Polsce nie mieszkam na nizinach, z dala od wzgórz, pagórów i wierchów... nie zniósłbym tego na dłużej... Z tego też powodu Katalonia była i będzie mi bliska... bo dała mi możliwość realizowania swojej pasji, którą od lat pielęgnowałem, wędrując "często i gęsto" sudeckimi szlakami. Tutaj mogłem poczuć się jak u siebie, wszak gór tutaj nie brakuje, a nawet jest ich nadto... do wyboru do koloru, a raczej do zróżnicowanej wysokości... co kto woli. Naprawdę będzie mi tego brakowało, ale mam nadzieję, w przyszłości, powracać na pirenejskie ścieżki i granie, zwłaszcza, że mam tutaj trochę "rachunków do wyrównania"... :)
Na dzień przed wylotem wybrałem się na spokojną wędrówkę w średnie górki... Spokojną, by móc swobodnie i pełna piersią pooddychać tym magicznym powietrzem, by nasączyć nim na zapas moje płuca... :) W górki średnie... Hm... Chciałoby się podreptać po Pirenejach, ale tam juz teraz zima na dobre zagościła, a przed wylotem za mało czasu, spraw na głowie za to wiele... Nieważne... Sam smak górskiej wędrówki jest dla mnie zbawienny, a miejsce to sprawa drugorzędna... I tak oto spędziłem kilka wspaniałych godzin, a przyroda sprawiła mi wielką frajdę i miłe pożegnanie, bowiem pogoda była cudowna... ciepło i słonecznie, a do tego ten świergot ptaków... tak wiosennie na sam koniec... a już jutro czeka mnie "zimny prysznic"... :) Cała zima przede mną, a na takie klimaty trzeba będzie poczekać co najmniej do marca lub kwietnia... Eeech...! :) "Jak trza to trza..." :) Hello Polish winter! :)))
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Marysieńka (2009-12-13,10:05): Nie narzekaj, wszak zima ma również swoje uroki....i zimę można pokochać, tak samo jak wędrówki po górach...sama planuję w nadchodzący weekend mały wypadzik w góry...może gdzieś w Twoje "rewiry"???Witaj w "domku":))) szlaku13 (2009-12-13,10:19): Maryś, jeśli to ma być zima z prawdziwego zdarzenia, ze skrzypiącym od mrozu sniegiem, to jak najbardziej... Uwielbiam wędrówki w zimowej szacie, po kolana w sniegu... To dopiero wzmacnia kopyta a krajobrazy mleczne, przy błękicie nieba są przecudowne... Z tego powodu nie narzekam, ale... ostatnimi laty z tą polską zima różnie bywało... szaro, zimno i ciapa... szlaku13 (2009-12-13,11:49): Oj Truskawko... :)))
Co do Świąt... hm... ten czas juz dawno utracił dla mnie swoją magię... Od śmierci babci wcale mnie nie ciągnie do świątecznego stołu, a z rodziną to jak w powiedzeniu... :) najlepiej na tych zdjęciach ustawiać się na skraju... łatwiej później nożyczkami operować :) Takie życie... Nie łamię się, bo w tym roku zacząłem budować własną rodzinę... ożeniłem się, więc to będą moje pierwsze święta z żoną... :) szlaku13 (2009-12-13,12:40): Na razie, po przyjeździe zamierzam rozdeptać trochę Sudety... :) Gosiulek (2009-12-14,09:00): nowe rodzinne wyzwania i cele na pewno załagodzą smutek pożegnania:))) miło powitać Cię w domu:))) szlaku13 (2009-12-14,18:53): Hm... Jakoś Gosiu nie zauważyłem Ciebie w domu, jak przyjechałem... Szybko się zmyłaś... :))) szlaku13 (2009-12-14,18:58): O radosnych powitaniach to mi Wiesiu nie mów... dzisiaj miałem "takie radosne" i wystarczy... może o tym napiszę szerzej w blogu... :))) Gosiulek (2009-12-15,09:24): czekałam długo ale się nie doczekałam;))) teraz wiem że przez PKP;))) szlaku13 (2009-12-15,09:27): Cierpliwości Gosiu na przyszłośc odrobinę więcej... :))) Gosiulek (2009-12-15,10:49): no pobyt w Hiszpanii chyba mi nie pomoże bo jak widać po Tobie terapia "mańana" działa tylko lokalnie;)))a z cierpliwością jestem na bakier:) szlaku13 (2009-12-15,10:58): Myslę że może zadziałać globalnie, ale w Polsce potrzeba nieco dodatkowych zajęć i korepetycji, aby działało bez zarzutu... :)))
|