2009-11-04
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| VI Maraton w Starej Miłośnie - relacja oficjalna :) (czytano: 697 razy)
Ponieważ moja praca jest coraz bardziej ekspansywna, wrzucam tu nie całkiem blogową, ale w miarę dająca się czytać relację z Maratonu w Starej Miłośnie. Refleksje bardziej kuluarowe - za jakiś czas ;)
Voila!
Szalenie trudno jest organizatorowi pisać o imprezie, którą sam organizuje. Szalenie trudno jest pisać obiektywnie, mając świadomość włożonej pracy i mając jednocześnie świadomość, że nie wszystko toczyło się tak idealnie, jakbyśmy sobie tego życzyli. Ale VI Maraton w Starej Miłośnie chyba zapisze się na plus w pamięci biegaczy, a przecież o to nam chodziło. Łatwo nie było, bo tym razem na ścieżki Mazowieckiego Parku Krajobrazowego wyruszyło 120 osób.
Dołożyliśmy starań, żeby większość z tych, którzy wystartowali, dobiegła do mety i była zadowolona.
Obaw było wiele. Pierwszą i podstawową był przebieg trasy, która w założeniu miała być łatwiejsza od ubiegłorocznej. Maratończycy, którzy pobiegli w tym roku po raz kolejny, nie potwierdzili tego przekonania. Na całe szczęście nie widzieli tej trasy jeszcze dzień przed biegiem, bo chyba po prostu by nie przyjechali. No, z jednym wyjątkiem, ale o Nim za chwilę. W każdym razie jeszcze w piątek o świcie znaczną część trasy tarasowały drzewa powalone przez śnieżną nawałnicę z połowy października, a tam, gdzie akurat nie leżały pnie czy grube konary, bieg utrudniały mniejsze gałęzie. Na całe szczęście w kilka godzin udało się udrożnić główną trasę. Pozostały na niej tylko korzenie oraz krótkie odcinki w błocie, ale co to dla biegaczy.
Już w sobotę rano musieliśmy podjąć – pierwszy raz w niedługiej historii naszego biegu – decyzję o rozdzieleniu startu minimaratonczyków biegnących jedną pętlę oraz maratończyków, których czekało sześć pętli. 120 osób nie zmieściłoby się w jednym czasie na starcie i na początku trasy.
Najpierw ruszyli minimaratończycy. Jedną pętlę pokonywały 62 osoby, w tym duża liczba pań, które stanowiły 30 proc. stawki. Jednak główna walka rozegrała się w męskim gronie. Na metę pierwszy wpadł Sylwester Kuśmierz, o dwie sekundy przed Tomaszem Lipcem (obaj Byledobiec Anin, Tomek ponadto jest mieszkańcem Starej Miłosny). Tuż za nimi przybiegł Damian Jędrusiński, 18-latek, którego sportowa kariera dopiero się zaczyna. Panie przybiegły nieco później - trzy pierwsze w ciągu 30 sekund: Katarzyna Panejko-Wanat przed Iwoną Świercz (obie Byledobiec Anin) oraz Anną Bębenek.
Kiedy ostatni minimaratończycy już skończyli swój bieg, kiedy już odbyła się dekoracja zwycięzców na krótkim dystansie, w najlepsze trwała rywalizacja maratończyków. Od drugiego okrążenia na czoło wysforował się ubiegłoroczny (i tegoroczny, jak się okazało) zwycięzca, Zbigniew Koper. Długo trzymał się jego pleców Daniel Gołembski, który na pierwszym kółku nawet prowadził, ale w końcu musiał uznać wyższość starszego kolegi. Na miejscach trzecim i czwartym, a potem drugim i trzecim wymieniali się przez cały dystans Jerzy Magierski i trzykrotny zwycięzca ze Starej Miłosny, ubiegłoroczny zdobywca drugiego miejsca, Robert Celiński (obaj Byledobiec Anin). W takiej też kolejności dobiegli do mety – Jurek przed Robertem.
Tym samym Jerzy Magierski został mistrzem Starej Miłosny w Maratonie. I w tym miejscu wrócę na chwilę do trasy – bo to właśnie Jurek własnoręcznie usuwał leżące konary i gałęzie z trasy maratończyków, ciął, piłował, odsuwał (z niewielką moją pomocą). Zapracował na swój sukces nie tylko w dniu biegu, ale już przed. Za co przy okazji ogromne dzięki. Drugi spośród staromiłośnian był ubiegłoroczny mistrz – Jarosław Skaruz, trzeci – mistrz sprzed dwóch lat, Jarosław Widomski.
Pań tym razem na trasie maratonu również było więcej, chyba najwięcej z dotychczasowych edycji. Rywalizację wśród nich wygrała Patrycja Bereznowska, która w ubiegłym roku debiutowała na ścieżkach staromiłośniańskiego maratonu, a w tym roku pobiegła dużo, dużo szybciej. Drugie miejsce zajęła Anna Chmielowiec z KB Galeria Warszawa, a trzecie – Joanna Szeler.
Dekoracja zwycięzców miała wyjątkową oprawę, mimo że zabrakło nagłośnienia. Statuetki i nagrody zwycięzcom wręczali m.in. burmistrz Wesołej, Edward Kłos, oraz zastępca burmistrza, Krzysztof Kacprzak. Obaj dłuższy czas dopingowali maratończyków w okolicach mety, nie bacząc na zimno. Dekoracji towarzyszył jeszcze jeden miły symboliczny akcent – maratończyk nagradzał maratończyka. Marek Tronina, twórca Maratonu w Starej Miłośnie, szef Fundacji Maratonu Warszawskiego, który wpadł na metę tuż przed dekoracją, wręczył specjalną statuetkę Robertowi Celińskiemu, który miesiąc wcześniej ukończył swój 50. maraton – XXXI Maraton Warszawski.
Zresztą, miłych akcentów było więcej. Wszyscy maratończycy otrzymali kupony rabatowe do sieci salonów optycznych Vision Express. Dyrektor generalny Vision Express również wziął udział w staromiłośniańskim maratonie, nie po raz pierwszy zresztą, bo jest jednym z uczestników o najdłuższym stażu w naszej imprezie.
Po biegu wielkim powodzeniem cieszył się bigos – to już krótka, ale coraz bardziej znana w biegowym światku, tradycja staromilośnianskich imprez biegowych. Bigos ze Smakosza znikał w oczach, a raczej w żołądkach maratończyków w takim tempie, że była obawa iż dla ostatnich może zabraknąć. Ale nie zabrakło, choć garnki zostały wyskrobane do samego dna.
Wielkie słowa podziękowania należą się też wolontariuszom ze staromilośniańskich szkół, którzy od samego rana uwijali się na placu przy Biurze Zawodów, a potem z zaangażowaniem wskazywali drogę, podawali napoje, odzywki, podawali gorąca herbatę i koce termiczne. Dla zmęczonych biegaczy liczy się każdy gest, chociaż nie zawsze mają silę to pokazać.
Co jeszcze o Maratonie w Starej Miłośnie można napisać? Pogoda dopisała, uczestnicy dopisali, wolontariusze spisali się dzielnie. A biegający dziennikarz, Wojciech Staszewski z „Gazety Wyborczej”, spiritus movens akcji „Polska Biega”, napisał o naszym maratonie w swoim blogu: „…to naprawdę koleżeńska, lokalna, sympatyczna impreza. Człowiek biega nie tylko po życiówki w gigantycznych biegach.”
I niech to posłuży za podsumowanie.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |