Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [19]  PRZYJAC. [111]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Beauty&Beast
Pamiętnik internetowy
Lecę, bo chcę :)

Pawłowska-Pojawa Anna
Urodzony: 1976-05-06
Miejsce zamieszkania: Warszawa
211 / 228


2009-11-09

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Musi boleć (czytano: 394 razy)



Zakwasy mam :( Normalnie, regularnie mam zakwasy. Czy też, bardziej prawidłowo, mikrouszkodzenia mięśni. Jak zwał, tak zwał, ważne, że boli. Boli, jak chodzę. Ciągną mnie jakies tam ścięgna czy coś. Od wieków nie miałam takich zakwasów. Ostatnio chyba rok temu po maratonie w Amsterdamie. A może jeszcze dawniej...

A wszystko przez to, że pobiegłam sobie wczoraj na okragło. Czyli na bieżni. Na Skrze. Nigdy w życiu nie biegałam na Skrze, choć to podobno miejsce kultowe. W tej chwili jest to ruina miejscca kultowego. W listpadowych chmurach wygląda ponuro i przygnębiająco. Ale jednak żyje. I od października na Skrze prawie co tydzień odbywaja się biegi amatorów na dystansach krótkich i bardzo krótkich - od 800 m do 5 km. Biegi - mimo że nieliczne - mają super profesjonalna oprawę, profesjonalnych sędziów, fotokomórkę oraz dzwonek do oddzwanianiania ostatniego okrążenia. Robi wrażenie :)

W tę niedzielę zatem wybrałam się, żeby zobaczyć jak się biega na biezni. Oraz jak się biega 800 m.

Już wiem.

Masakrycznie.

Masakrycznie szybko.

Trzeba mieć błyskwiczny start - a ja już tu lekko zostałam. Uciekłą mi Iwona, ale druga dziewczyna, Kasia, była blisko. No to dużo mi nie trzeba było. Zaczełam ja gonić. Lekko czułam sobotnie Grand Prix w mięniach, ale bez przesady. Po 200 m dogoniłam Kasię i lekko ją wyprzedziłam. I zamiast zbiec do krawędzi, to nie. To ja - dżentelmenka zakichana - leciałam zewnętrznym torem, o dwa kroki przed konkurentką. Po pierwszym kółku lekko zwolniłam, ale oddech rywalki na plecach nie pozwalał, żeby sobie odpuścić. I na 150 m przed metą, na wirażu, ona po prostu mnie wypzrdziła i tyle ją widziałam. I nawet nie goniłam, bo wiedziałam że ona nie biegnie potem 5 km. A ja owszem.

Chociaż po tych 800 m byłam przekonana, że 5 km nie pobiegnę. Pierwszy raz od bardzo dawna czułam, jak mi się zakwasiły mięśnie. Bolało. Oj, bolało. "I dobrze, ma boleć. Chcesz biegać szybciej, to musi boleć" - usłyszłam potem. I dowiedzialam się, że takie szybsze kawałki powinnam sobie zaimplementować do treningu. Własnie takie 800-tki. Takie? 3:06 z jakimiś setnymi. Tempo - 3:50/km. Tak szybko to ja chyba nawet czterystek do tej pory nie robiłam...

Dobrze, że do następnego biegu było 25 minut przerwy.


Pobiegłam i te 5 km. Raptem 1,5 minuty gorzej od życiówki. Dałam radę. Ciesząc się że jednak nie wzięłam pulsometru, bo wyzanczyłabym sobie nie tylko HR max, ale i HR super max...

Dzisiaj za to wyraźnie czuję, że boli.

No cóż. Per aspera ad astra - jak mawiali Rzymianie. Jak ma boleć to trudno. Będę biegać szybciej ;-)

A już w sobotę na Skrze - 1500 i 2000 m.

Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora







 Ostatnio zalogowani
marekcross
21:36
Beata72
21:26
jacek50
21:01
JW3463
20:50
Jerzy Janow
20:32
Arti
20:23
StaryCop
20:23
eldorox
20:20
Zielu
20:17
ProjektMaratonEuropaplus
20:15
Raffaello conti
19:51
marczy
19:35
przemcio33
19:31
42.195
19:30
bogaw
19:28
ab
19:20
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |