2009-09-06
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Skutki zaciskania zębów (czytano: 300 razy)
Całe wieki nie pisałam... Konstatuje to ze zdumieniem niejakim, bo pisanie bloga weszlo mi w krew na tyle, że przynajmniej raz w tygodniu jaki¶ wpis zamieszczaalm nieomal nie¶wiadomie. A tu wygl±da na to, że od dwóch tygodni - posucha. Na swoje usprawiedliwienie mam to, że... Biegam, nie piszę ;-)
Powoli widzę ostatni± prost±. Za dwa tygodnie będzie po wszystkim. Będę wiedziala, czy plan pana G, byl skuteczny. Będe wiedziała, czy litry potu wylane na treningach, zdarte do krwi od camelbaga plecy, podkrazone z niewyspania oczy - czy to wszystko mialo sens. Czy warto było.
Wczoraj odbylam najtrudniejszy trening, 35 km z przyzspieszeniem do tempa startowego na ostatnich 15. Ostatnie 15, jak to brzmi. No, ale. Obawy mialam, bo poprzedni trening, z przyspieszeniem na 12 km, kompletnie mi nie wyszedł, ostatnie 7 km było mordeg± bez patrzenia na czas i modlitw± o byledobiegnięcie.
Tym bardziej 15 wydawalo mi się nie do przebrnięcia.
Jednak w tym tygodniu byłam chyba bardziej zmotywowana. Przede wszystkim we wtorek, na Kabatach, które zamierzałam potraktować treningowo, pobiegłam zaskakuj±co dobrze. I nie tyle chodzi tu o czas (chociaż jest!, jest! nowa kabacka życiówka - 46:02), co o wykonanie. Pierwszy kilometr pobieglam co prawda szybciej niż planowalam, ale nie za szybko (ok. 4:40). Na poczatku drugiego kilometra wyprzedziłam kolezankę, za której plecami bieglam od pocz±tku i biegłam sobie w miarę równo i do¶ć mocno, ale bez szaleństwa. O dziwo, nie odebrało mi siły na 3 kilometrze. Na 5., zamiast tradycyjnie zwolnić, zaczęłam przyspieszać. Od szóstego, zamiast być mijan±, jak to ostatnio bywało, ja zaczęłam mijać. I mijałam nieomal do do samej mety, wyprzedzajac kilka osób, ktore były sporo przede mn±. A że przy okazji pobilam zyciówkę z kwietnia o 8 sekund - to już taki dodatkowy cymesik, wisienka na torcie. Tym bardziej, że - jak widać na zdjęciach (Maratonczyk) - jako¶ na bardzo padnięt± na mecie nie wygl±dałam...
W czwartek udało mi sie zrobić serię dwukilometrówek w zakładanym tempie - to również natchnęło mnie optymizmem.
Gorzej nieco było w sobotę na trasie, ale jako¶ sobie radziłam, choć tempo w jakim biegłam, nie porażało. Jednak... Na 16 moim kilometrze spotkałam dwóch klubowych kolegów - Jurka, który rowniez zasuwał swoje 35 km (ale jakby ciut szybciej :>) oraz Tomka, ktory wlasnie zaczynal trening. Dwa slowa klubowych uprzejmo¶ci i Jurek pobiegł w swoja stronę, a Tomek stwierdził, że może chwilę pobiec w moim tempie. ROTFL. Tomek też na Kabatach zrobił życiówkę. 34:08. Jakby trochę szybciej. No, ale okazalo się, że potrafi biegać w tempie spacerowym. Dzięki temu doci±gn±ł mnie do krytycznego dwudziestego kilometra, pogadali¶my o metodach treningowych i o Kabatach i...
Ruszylam na ostatnie 15. Ruszylam z fasonem. 4:53. Za szybko. Potem troszkę zwolniłam. Ale trzymałam tempo. Dopiero na czwartym kilometrze pod górkę lekko zwolniłam, napiłam się, i pognałam dalej. Drugie kółko, znowu dobrze, zwolnienie po górke i... masakra. Wiatr prawie postawił mnie w miejscu. A tu jeszcze 7 km. Jako¶ sie przebilam przez wiatr, ale już troszkę wolniej. Po 30. km z trudem, ale starałam się trzymać w tempie, no nieznacznie poniżej. Na ostatnim kilometrze - przyspieszylam.
35 km z przyspieszeniem na 15 - zaliczone :) W dobrym stylu. Dotoczylam się do domu.
Dzisiaj było tylko lekkie rozbieganie po lesie. Jutro- ostatni mocny akcent - kilometrówki.
Jeszcze tylko dwa tygodnie. Zaciskanai zebów. Oby z dobrym skutkiem.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora szpaq (2009-09-06,22:35): dasz radę... :-) kokrobite (2009-09-07,00:07): Twoja konsekwencja jest godna podziwu. Tak trzymać :-) Kkasia (2009-09-07,09:59): kiedy mnie się co¶ takiego uda?? cały czas w uniżeniu pozdrawiam....dasz im popalić
|