2009-07-19
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| dzień pełen wrażeń ;) (czytano: 434 razy)
W niedzielny deszczowy, ponury dzień postanowiłam co nie co napisać. Od miesiąca nie napisałam ani jednego słowa, nawet kropki czy przecinka. Jedną z przyczyn był defekt komputera, który robił nam psikusa w trakcie jego korzystania...zamiast prawidłowo działać, co jakiś czas robił sobie restart...a co!!!...Okazało się, że pewne elementy na płycie głównej uległy zepsuciu, a to oznaczało...zakup nowej...no cóż...bez komentarza. Ale dla sprytnego nic trudnego :) zawsze jakiś sposób się znajdzie...i się znalazł...hahaha
Po Sudeckiej Setce przez okres 2 tygodni zamieniłam się w ślimaka...starty w Mysłowicach i Niepołomicach należą do nie udanych...mimo szczerych chęci i wielkich starań moja szybkość zgubiła się na trasie Sudeckiej Setki. Całe szczęście znalazła właściciela ;)
Wczoraj miałam okazję sprawdzić swoją formę po 2-tygodniowej przerwie, którą przeznaczyłam na treningi. W Dobrodzieniu była idealna okazja by sprawdzić siebie.
Atest trasy...10km,...płasko jak po stole :) Przed startem słońce, ciepło, duszno...źle to wróżyło, niestety im bliżej startu w oddali grzmiało.
Godzina 16.30 wszyscy ruszyli w trasę, pogoda drastycznie się zmieniła. Mimo chłodniejszego powietrza...czuć było duchotę, ale nie na długo...po ok 10min biegu poleciały żaby z nieba. Najpierw deszczyk był łagodny,...później było już tylko gorzej. Burze, mocny deszcz, błyskawice. Piękna aura, idealna do rywalizacji hahaha. Dobrze, że miałam na głowie czapeczkę, przynajmniej coś widziałam ;)
Na trasie porobiły się ogromne kałuże.
Do półmetka biegło mi się bardzo dobrze, czas 21'19"...po prostu idealnie...niestety po obiegnięciu pachołka mocno dmuchnęło, ledwo utrzymałam się na nogach...przez chwilę myślałam,że znajdę się na polu...ufff...prawie się zatrzymałam w miejscu. Wtedy tak jakby coś spadło z nieba...nie wiadomo czemu szybkość mojego biegu drastycznie spadła prawie o 10sek na 1km. Mimo wielkich starań nie mogłam zejść poniżej 4'20 na km. Z czasem deszcz przestał padać a ja dobiegłam na metę z czasem 43'47". Szkoda...marzyły mi się 42minuty, no cóż nie tym razem.
Mimo tego jestem zadowolona ze swojego startu.
Opady deszczu nie dały jednak za wygraną...w trakcie zakończenia solidnie zaczęło padać...największe apogeum było w trakcie losowania. Urwanie chmury...masakra...zakończenie zostało przeniesione do namiotu.
Najwięcej satysfakcji dała przeprawa do samochodu, kto się nie bał przeszedł przez gigantyczną kałuże, ja postanowiłam mimo wszystko obejść dookoła, ale i tak nie ominęła mnie kąpiel w wodzie.
Start w Dobrodzieniu okazał się dniem pełnym wrażeń ;) na pewno utkwi mi w pamięci hahaha
Na zdjęciu --->>> piękne statuetki w klasyfikacji generalnej
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |