2009-07-17
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| koniec wakacji czyli czas na plan pod MW (czytano: 180 razy)
Z formą jest coraz lepiej ostatnio. Po Ciechanowskiej Piętnastce zwiększyłem objętość treningów, choć chyba nie jakość – do obecnego wtorku trenowałem sobie coby jedynie utrzymać formę i wprowadzić się w trening pod jesienny MW.
Po drodze były zawody w Klimontowie – 11 lipca. Klimontów to mała mieścina (a właściwie nawet nie – nie ma praw miejskich) położona w malowniczym zakątku województwa świętokrzyskiego. Tamże Komitet Paraolimpijski zorganizował półmaraton i dychę. Ponieważ po piętnastce nie miałem ochoty na jeszcze dłuższy bieg w letnich warunkach (do tego start o 14), wybrałem sobie dyszkę (jedno kółko). Trasa całkiem przyjemna, choć trochę wymagająca. Pod koniec bowiem są małe podbiegi i jeden konkretny przed samą metą. Uzyskany czas 45:30 był dla mnie bardzo zadowalający – przy prowizorycznym treningu i dość wysokiej temperaturze (choć słońce w sumie oszczędziło biegaczy) pobiegłem 33 sekundy słabiej od życiówki na tym dystansie.
Po powrocie czas było zabrać się za wprowadzenie do maratonu. W końcu zdecydowałem się na lekko zmodyfikowany plan Norriego Williamsona publikowany w ubiegłorocznym „Bieganiu”. Bardzo mi odpowiada jego urozmaicenie, zawiera on w sobie i długie wybiegania i interwały, biegi w tempie maratońskim, zbiegi i podbiegi…i właśnie podbiegami we wtorek rozpocząłem swój plan. Oj dało mi w kość. 3 serie po 5 podbiegów 35 sekundowych, powrót na dół 70’ w truchcie. To wszystko na górce na moczydle na warszawskiej woli. Podbiegi dość szybkie, także w 35 s dobiegałem prawie na wierzchołek. Wieczorem miałem czwórki jak z waty i chodziłem po domu jakbym pół litra okowity obalił. W środę było 70’ wolno…bardzo wolno. 6’13/km to mój najwolniejszy trening od kwietniowego wybiegania 32 km. A i tak miałem wrażenie że biegnę poniżej 6’/km. Zniszczenie mięśni było bardzo odczuwalne.
W sobotę znów sprawdzę swój charakter – 2 serie po 4 powtórzenia interwałów 1000m w tempie startowym na 10 km na przerwach 120 s między powtórzeniami i 10 minut między seriami. Uff…takiej porcji interwałów jeszcze nie robiłem.
Na fotce biegnę jako drugi, nieopodal mety.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Isle del Force (2009-07-17,14:37): Przy tym czasie 3:30 w Warszawie czy gdzie indziej Twoje. mazi1975 (2009-07-17,14:46): 3:30 to na razie lepsi ode mnie (na dychę) biegają maratony. tak czy owak mam prawie 2,5 miesiąca i wykorzystam to porządnie:)
|