Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [20]  PRZYJAC. [18]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
enemigo
Pamiętnik internetowy
Boso ale w ostrogach...

Paweł Sadowski
Urodzony: 1979-12-15
Miejsce zamieszkania: Słupsk
32 / 50


2009-07-10

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Barlow 10km (czytano: 593 razy)

 

W piątek wieczorem, około godziny 18 wybrałem się do Barlow, gdzie miał się odbyć bieg na 10 kilometrów. Pogoda była wyśmienita, temperatura 18'C, czyste, bezchmurne niebo i pomału chylące się ku zachodowi słońce.

Biuro zawodów stanowiły dwa stoliki, przy których dwie panie sprawnie przyjmowały karty zgłoszeniowe i opłaty, w zamian za to rozdając numery startowe. Mnie trafił się numer 54, a łączna liczba biegnących osób wahała się w granicach 130-132.

20 minut przed planowanym startem zrobiłem sobie 15 minutową rozgrzewkę i o godzinie 19 udaliśmy się na miejsce startu, oddalone od punktu rejestracji o jakieś 100 metrów.
O 19.05 rozległ się okrzyk rozpoczynający bieg, który miał być bardzo wymagający, jak zdążyłem dowiedzieć się przed startem.

Zastosowałem taktykę, która z powodzeniem sprawdziła się na moim pierwszym biegu w Bolsover, a mianowicie ustawiłem się na końcu stawki, co pozwoliło mi przez cały bieg wyprzedzać, a nie być wyprzedzanym. Już pierwszy kilometr skończył się około 250 metrowym podbiegiem, który przy tym, co nas spotkało później, okazał się łagodnym.

Po drugim kilometrze zaczęliśmy się piąć w górę, dosłownie wyglądało to tak, że znak ostrzegawczy mówił o nachyleniu 23'. Kiedy dobiegliśmy do końca tego podbiegu, droga skręciła w las i wtedy zaczął się prawdziwy hardcore. Do piątego kilometra to była istna wspinaczka po kamienistej drodze, miejscami urozmaiconej wielkimi plamami błota. Po wybiegnięciu z lasu, za 5 kilometrem złapała mnie kolka, która nie pozwoliła mi na rozwinięcie odpowiedniej prędkości na kilometrowym zbiegu po asfalcie, ani na odpowiednie tempo podczas płaskiego siódmego kilometra, na szczęście minęła przed kolejnym długim i wyczerpującym podbiegiem, na którym wyprzedziłem kolejnych 3 panów. Kiedy do mety zostało około 2 i pół kilometra zaczął się kolejny długi zbieg, na którym rozwinęłem przyzwoitą prędkość i zbliżyłem się do uciekającej mi grupki kilku osób. Ostatni kilometr w miarę płaski pozwolił mi jeszcze wyprzedzić 2 osoby i za ostatnim zakrętem zobaczyłem około 300 metrowy podbieg uwieńczony linią mety. Około 100 metrów przede mną biegł mężczyzna, którego postanowiłem dogonić. Mój morderczy pościg pozwolił mi na dojście go 20 metrów przed metą, ale gdy zauważył, że zrównuję się z nim, też przyśpieszył i ... nie dałem rady, wbiegłem na metę sekundę po nim, jako 47 osoba.

Czas brutto, jaki mi zmierzono to 44 minuty 50 sekund, mój stoper pokazał 44.44, a ja byłem zaskoczony, że na tak trudnej trasie pobiłem swój rekord o ponad 2 minuty.

Nie było medali, dyplomów ani koszulek, jedyne co otrzymaliśmy na mecie to brawa nielicznych kibiców i kubek napoju pomarańczowego, jednak warto było przyjechać do malowniczo położonego Barlow i przebiec ten dystans w przepięknej scenerii Peak District.


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
schlanda
05:26
biegacz54
04:50
Piotr Fitek
02:04
BuDeX
00:12
kos 88
23:49
mariuszkurlej1968@gmail.c
23:22
fit_ania
23:21
Świstak
22:54
Robak
22:37
szalas
22:34
staszek63
22:06
uro69
22:01
edgar24
22:00
elglummo
21:57
marekcross
21:36
Beata72
21:26
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |