2009-06-19
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| ... dalej nie wiadomo (czytano: 187 razy)
tia, niby czuje sie lepiej i pierszy raz od poniedzialku przyjechalem do pracy rowerem (na nowych semi-slick'ach czyli bylo latwiej) i nawet dosc szybko. Stwierdzilem ze jutro wystartuje, choroba przechodzi, trick bedzie polegal na tym by sie nie wychlodzic. Przygotowalem ladny kontenerek na rzeczy, reczniczek, rekawiczki, buty, kask rowerowy, bidon z izotonikiem, pianka, gatki, koszulka z dlugim rekawem, kurtka antywiatrowa... moze jednak nie bedzie padac... a czapka czapka!!! i moze bandanka, zobaczymy. Wacham sie czy miec pas do mierzenia tetna, chyba jednak nie. W sumie to mi nic nie da w czasie startu.
A pozatem ty bylo nudno, wiec zapisalem sie na Maraton Warszawski, zawsze to fajnie zrobic cos nowego. Nie bieglem maratownu :) bedzie motywacja. Jak sie znam to zaraz sie zacznie kombinowanie jak i co. Ale nie ma tego zlego, pomoze mi to przy przygotowaniach do 1/2IM. Jak powiedzial mi doswiadczony kolega, bez parunastu maratownow nie dam rady. Oczywiscie mam w nosie kilkanascie, moze kilka wystarczy zeby przetrwac polowke :)?
..i oczywiscie nie obylo sie bez odkrycia najfajniejszej strony moich nowych opon, poslizgow... wracajac do domu w strugach deszczu wpadlem w poslizg i wyladowalem na ziemi. Na szczescie bez obrazen. Ale mam wrazenie ze te +1 do +2 km moge urwac na baumie, jesli nie bedzie padalo :!!
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |