2009-05-02
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Chrabąszcze (czytano: 1716 razy)

Cholerne majowe chrabąszcze. Po Krakowie zrobiłem dwa dni przerwy. Trzeciego dnia rozruch na 5 km na stadionie, czwartego spokojne 16 i piątego miało być podobnie. Wieczorny trail. No ale kurde nie przewidziałem tych parszywych chrabąszczy. Późnym wieczorem roją się strasznie. Wpadają na biegnącego, czepiają się ubrania. Obrzydlistwo. Jeden nawet przyrżnął mi w okulary które przezornie zabrałem. Mało brakowało a wpadł by mi w oko. Wróciłem po zmroku. Miałem w kangurce czołówkę ale nie odważyłem się założyć. Wtedy to by dopiero leciały, jak ćmy do latarni.
Wczoraj był stadion i po nauczce z chrabąszczami już za dnia. Słabo się czułem. Obżarty i słaby jakiś. Zrobiłem jeden tysiąc i pięć czterysetek ale słabo mi szło. Potem jeszcze gimnastyka. Dziś planuję uliczne 25. Ostatni długi bieg bo za tydzień DYMnO (50 km na orientację). Bałem się że zawody się nie odbędą bo w Łochowie jest zakaz wstępu do lasu (susza). Ponoć jednak wszystko będzie dobrze i wpuszczą nas do lasu. Czekam w takim razie na zawody.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |