|
| Ann93 Anna Stachurska Katowice
Ostatnio zalogowany 2024-09-03,08:59
|
|
| Przeczytano: 768/951164 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
11 Krakowski Bieg Sylwestrowy | Autor: Anna Stachurska | Data : 2015-01-03 | Sylwester zamyka drzwi Starego Roku, ale jednocześnie otwiera drogę do kolejnego, tym razem 2015. Postanowiłam mieć ciastko i zjeść ciastko – wzięłam udział w 11 Krakowskim Biegu Sylwestrowym, a wieczorem wraz ze znajomymi bawiłam się witając to, co nowe. Jedno i drugie wydarzenie było dla mnie świetnym pomysłem na spędzenie ostatniego dnia roku, więc trudno było mi wybrać jedno. I dobrze, bo dawno nie miałam tak urozmaiconego Sylwestra.
Zmarznięta szłam na przystanek, z którego miał odjechać autokar do Krakowa. Czy wszystko spakowałam? Chyba tak, więc wsiadłam i zajęłam miejsce. Zanim zdążyliśmy ruszyć w trasę, uderzył w nas samochód osobowy, co spowodowało lekkie zamieszanie. Na szczęście nic poważnego się nie stało, więc z lekkim opóźnieniem ruszyliśmy w kierunku Krakowa. Tam było jeszcze zimniej – tak bardzo, że nie miałam ochoty wychylić nosa z Galerii Krakowskiej, ale ciekawość prowadziła mnie na rynek. Truchtałam wokół sceny, gdzie odbywały się próby do koncertu sylwestrowego i zrobiło się jakby cieplej. Przedzierałam się przez spacerujące tłumy, więc o interwałach mogłam jedynie pomarzyć. Zrobiłam kilka szybszych przebieżek, ale dałam sobie spokój. Dawno nie widziałam takiego zagęszczenia ludzi na chodnikach. Godzina 12 zbliżała się niepozornie, więc udałam się na linię startu…mam na myśli 15 metrów od linii startu, ponieważ łącznie było nas ponad 1700. Bez stref czasowych ciężko jest ocenić, gdzie są ludzie biegający podobnie do mnie. Pozory często mnie zmyliły i tym razem nie było inaczej.
Tętniący życiem rynek ucichł i słychać było jedynie hejnał z Wieży Mariackiej, który obwieścił początek biegu. Uśmiechnęłam się i czekałam aż przejdę przez linię startu i rozpocznę ostatni bieg w roku 2014. Niestety było nas tak dużo, że mój bieg był jedynie pozorny. Po kilku krokach tłum się rozproszył i miałam nieco więcej miejsca, aby rozpędzić się. Po 200 m zakończyłam zawody – tak sobie pomyślałam, gdy wpadłam pod nogi jednej z zawodniczek i upadłam na kamienną drogę. Nie wiedziałam, co stało się z moim kolanem, czy jestem cała, ale szybko wstałam, żeby tłum mnie nie zadeptał. Nie spojrzałam nawet na siebie, bo wolałam nie dociekać, czy mogę biec czy nie. Psychika na zawodach odgrywa bardzo ważną rolę i nie chciałam, abym rozczulała się przesadnie nad sobą. Nic nie boli i biegnę dalej, resztą okaże się za kilkadziesiąt minut.
Pierwsze dwa kilometry były bajką. Porównując trasy na terenie Górnego Śląska, śmiać mi się chciało z tego, jak płaska jest ta trasa. Nie miałam takiego celu, ale byłam tak optymistyczna, że myślałam o poprawie życiówki. Później jednak wbiegłam na bulwary przy Wiśle i już tak pięknie nie było. Wilgotno, ślisko i silny wiatr, czyli wszystko co najgorsze czekało na mnie przez około 6 km. Wypatrywałam nawrotki z nadzieją, że uda mi się jak najszybciej wydostać z tej pułapki. W połowie bulwarów zaczęli wbiegać na nas zawodnicy z czołówki. Niemałe było moje zdziwienie, szczególnie, że kilka minut wcześniej policjant ogłaszał przez megafon „prawa wolna”. Zamieszanie było coraz większe, bo coraz więcej zawodników biegło po naszej czy też nienaszej stronie. Każdy radził sobie jak mógł, ale na tak śliskiej trasie mogło skończyć się to niejedną kolizją. Na nawrotce okazało się, że osoba kierująca biegaczami pomieszała strony i każdy biegł, gdzie chciał. Sama później biegłam pod prąd, a na przeciw mnie było coraz więcej zawodników. Sił było mało, zamiast zimna czułam gorąco i czekałam na koniec tego etapu. Gdy zobaczyłam flagę z 7 km, ucieszyłam się niezmiernie. Udało mi się wyjść cało, choć nie wszyscy byli tacy szczęśliwi. Osobiście widziałam jednego zawodnika, do którego wzywano pomoc medyczną, a słyszałam jeszcze o kilku przypadkach.
Dwa ostatnie kilometry zlały mi się w jedna całość, ponieważ nie zauważyłam dalszych oznaczeń kilometrów i nie wiedziałam, czy jest daleko do mety. Polegałam jedynie na szacowanym czasie i miałam nadzieję, że się nie mylę. Mimo tej niepewności i ogólnego zmęczenia nie byłam obojętna na kryzysy na ostatnich kilometrach. Cały bieg siedziałam cicho, więc gdy minęłam zawodnika, który zaczął iść, klepnęłam go przyjacielsko w plecy i powiedziałam „Niech pan biegnie, to ostatnia prosta do mety!”. Mężczyzna rozpromienił się i nie dowierzając, zaczął biec. Było to tak spontaniczne, że po chwili zrobiło mi się głupio, bo co jeśli meta wcale nie jest tak blisko? Na szczęście nie pomyliłam się tak bardzo i po kilku minutach dotarłam do niej.
Byłam lekko rozkojarzona i zapomniałam, że dostanę medal, ale na szczęście wolontariusze wyłapali mnie w tłumie. Później otrzymałam różę, folię termiczną i sylwestrowego szampana. Mimo, że mogłabym legalnie wypić drinka w Stanach Zjednoczonych, wolontariusz pominął mnie przy wydawaniu buteleczek. Spytał czy mam 18 lat, choć sam wyglądał na młodszego ode mnie, a w biegu na 10 km mogły brać udział tylko osoby pełnoletnie. Kiwnęłam głową i przez chwilę myślałam, jak mogłabym to udowodnić bez dowodu osobistego. Na szczęście skończyło się na komentarzu, że młodo wyglądam i wydaniu mi 200 ml szampana. Jak już wspominałam, pozory mylą.
Atmosfera biegu na długo zapadnie mi w pamięć, choć same zawody miały swoje mankamenty. Trasa powinna być lepiej przygotowana, ponieważ bezpieczeństwo zawodników jest najważniejsze. Wystarczyło posypać bulwary piaskiem, szczególnie że był to odcinek 3 km, a uczestnicy musieli pokonywać go dwukrotnie. Przebrani zawodnicy byli niesamowici i bez nich byłoby smutno, ale powinny być ograniczenia gabarytowe, ponieważ niektóre przebrania zajmowały niemal połowę szerokości trasy. Wiąże się to także z problemem masowego startu, którego niestety stałam się ofiarą. Wszystkie dystanse ruszyły razem, a było nas ponad 1700 osób i nawet po przekroczeniu linii startu był problem, żeby biec. Lepiej jest rozdzielić start na grupy przy tak dużej liczbie zawodników. Organizator przemawiający przed biegiem miał mnóstwo pozytywnej energii, ale nie rozumiałam, co dokładnie mówi. A szkoda, bo byłam ciekawa, co kryję się za tak entuzjastycznym głosem. Nagłośnienie w tym przypadku nie dało rady. Wolontariusze nie pierwszy raz stanęli na wysokości zadania i bardzo dobrze pełnili powierzone funkcje. Jedynie zamieszanie powstało na nawrotce, gdzie zawodnicy byli kierowani wprost na siebie. Z drugiej strony był tam spory ruch i być może zabrakło mu wsparcia. Jedna osoba nie zawsze zapanuje nad rozpędzonymi biegaczami.
Poza tym było naprawdę wzorowo. Zarówno odbiór pakietu jak i organizacja depozytu była przeprowadzona tak, jakby było nas dziesięć razy mniej. Dodatkowo pakiet startowy okazał się atrakcyjny, ponieważ każdy zawodnik odstał polarowy komin na szyję ze ściągaczem, folię termiczną, szampana i pamiątkowy medal. Nie rozumiem tylko pomysłu z różami dla pań, ponieważ bardziej spodziewałabym się takiego rozwiązania w okolicach dnia kobiet. Było to miłe, a róża, choć nieco poturbowana po podróży do domu, przeżyła i teraz ozdabia pokój.
Oryginalny artykuł znajdziecie na blogu ZABIEGANNA.BLOG.PL |
| INFORMACJA POSIADA MULTI-FORUM | POROZMAWIAJ | | 15. Krakowski Bieg Sylwestrowy - Kraków, 31.12.201... | 5 2019-01-03 | | 2017 - 14. Krakowski Bieg Sylwestrowy | 16 2018-01-04 | | 2016 - 13. Krakowski Bieg Sylwestrowy | 36 2017-01-02 | | XII Krakowski Bieg Sylwestrowy | 12 2016-01-05 | | 2014 - XI Krakowski Bieg Sylwestrowy | 38 2015-01-03 | | 2013 - X Krakowski Bieg Sylwestrowy | 72 2014-01-10 | | 2012 - IX Krakowski Bieg Sylwestrowy | 353 2013-03-31 | | 2011 - VIII Krakowski Bieg Sylwestrowy | 482 2012-01-22 | | 2010 - VII Krakowski Bieg Sylwestrowy | 455 2011-01-12 | | 2009 - VI Krakowski Bieg Sylwestrowy | 533 2010-02-09 |
|
| |
|