benek Piotr Bętkowski Rumia CITY TRAIL Team MaratonyPolskie.PL TEAM
Ostatnio zalogowany 2024-11-15,12:04
Przeczytano: 845/293174 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ
Srednia ocen:
10/9
Twoja ocena:
brak
Wywiad z Henrykiem Szostem
Autor: Piotr Bętkowski
Data : 2012-03-07
Naszym dzisiejszym rozmówcą jest nie kto inny, jak świeżo upieczony rekordzista Polski w maratonie - Henryk Szost. Pan Henryk wrócił do Polski dzisiaj w nocy z Japonii, gdzie podczas Lake Biwa Maraton uzyskał czas 2:07:39 - o czym szeroko informowaliśmy na naszym portalu w niedzielę rano. Wywiad prowadzi Piotrek Bętkowski, który przy naszym mistrzu jest takim człapakiem, jak ja przy Piotrku [przyp.Admin] :-)
P.B. - Piotr Bętkowski
H.S. - Henryk Szost
P.B. - Jak czujesz się po rekordowym maratonie w Japonii?
H.S. - Czuje się bardzo dobrze i cieszę się, że udało się ustanowić Rekord Polski na wysokim poziomie. Wiedziałem, że jestem przygotowany na dobre bieganie ale nie przypuszczałem, że aż tak dobre. Idealny bieg. Dużo dobrych zawodników, dobra organizacja – słowem same pozytywne czynniki pozwalające pobiec bardzo szybko. Miałem sporo szczęścia z tym biegiem, a na to, że pobiegłem aż tak dobrze złożyło się wiele czynników.
P.B. - Czy czułeś od samego początku, że to bieg na rekord Polski?
H.S. - Nie. Prawdę mówiąc taktykę na ten bieg miałem inną. Na początku ustaliliśmy z menadżerem Czesławem Zapałą, że pobiegnę połówkę na 1:04. Z treningów wychodziło, że jestem przygotowany na 2:08 ale ciężko było to określić, bo nie miałem startów kontrolnych i pierwszy raz w karierze biegłem maraton tak wcześnie. Po starcie okazało się, że czołowa grupa biegnie szybciej i musiałem się do nich dostosować. Za półmetkiem, na około 25 kilometrze postanowiłem zaryzykować i postawić wszystko na jedną kartę. Pomyślałem „mam minimum na igrzyska olimpijskie, to mogę zaryzykować” i… przestałem kontrolować czas.
Aż do 40 km nie wiedziałem na jaki wynik biegnę. Całe szczęście aż do 35 km miałem z kim biec. Prowadził nas Marokańczyk. Wtedy poczułem impuls i ruszyłem jeszcze mocniej. Do 38 km biegłem ciągle równym tempem. Na 40 km, tak jak mówiłem, zorientowałem się, że biegnę na bardzo dobry wynik i na cierpieniu dotarłem do mety :-)
P.B. - Jak się czujesz gdy biegniesz jako jedyny europejczyk w grupie kilkunastu zawodników z Afryki? Rozmawiacie ze sobą w trakcie biegu?
H.S. - Bardzo pomogło mi to, że biegłem ciągle w czołówce. Psychicznie to bardzo motywuje. Nie było tak jak na innych maratonach gdzie biegałem na 12-15 pozycji, poza czołową grupą. Tutaj ciągle czułem, że mam szanse na podium, a nawet na zwycięstwo. Oprócz mnie biegło jeszcze kilku europejczyków, ale cieszę się, że to ja z nich byłem najlepszy. Uczucie biegu w tak licznej grupie, na tak wysokim poziomie jest bardzo fajne ale nie ma czasu na rozmowy. Chyba, że… ktoś kogoś przypadkowo zahaczy. Tempo 3:01 km nie pozwala na dyskusje. Trzeba być ciągle skoncentrowanym bo chwila rozluźnienia może sporo kosztować. Trzeba cały czas myśleć nad biegiem i taktyką.
P.B. - Sprawiasz wrażenie zawodnika dużo bardzo dojrzałego niż 4 lata temu, gdy spotkaliśmy się przed Igrzyskami Olimpijskimi w Pekinie. Dojrzałeś do maratonu?
H.S. - Na pewno dojrzałem. Teraz ktoś może powiedzieć, że nagle Polak wystrzelił na 2:07, jednak jeśli ktoś obserwował moją karierę to zauważył stopniową progresję, która ciągle szła do przodu. 2:11, 2:10, 2:09, 2:07… Ja zawsze mówiłem, że chciałbym pobiec właśnie 2:07 i nie miałem ciśnienia na rekord Polski. Jak padnie to fajnie, jak nie to nic się nie dzieje.
Teraz mój trening wygląda nieco inaczej. Nie jestem przed startem zmęczony. Taki relaks i dojrzałość do maratonu to spory plus i moim zdaniem to normalna kolej rzeczy, że do tego dojrzewa się z czasem. Jak ktoś mówi, że w debiucie chce pobiec 2:10 to jest to niepoważne, bo tak debiutować mogą Kenijczycy. Naturalna jest długoletnia droga. W moim przypadku trwało to 6 lat.
P.B. - Jako rekordzista Polski z wynikiem czołówki światowej chyba możesz czuć się w jakiś sposób spełniony. Jakie masz teraz cele?
H.S. - Moim celem nie był ten maraton, a Igrzyska Olimpijskie w Londynie. To, że pobiegłem tak dobrze to szczęście i wynik ciężkiej pracy. Cel to Igrzyska Olimpijskie w Londynie, poprawienie wyniku oraz Mistrzostwa Europy w lekkiej atletyce.
P.B. - Czy jesteś już oficjalnym rekordzistą Polski? Jakie są teraz procedury z tym związane?
H.S. - Tak naprawdę, ja nie zgłaszałem tego wyniku nigdzie. Na pewno trzeba poczekać na badania kontroli antydopingowej, która była na miejscu, i chyba wtedy wynik będzie dodany. Nie znam się na tych procedurach. Kontrola odbyła się bezpośrednio po biegu przy udziale członków komisji europejskiej.
P.B. - Czy rekord Polski w maratonie wiąże się z jakąś gratyfikacją finansową?
H.S. - Nie wiem, ale raczej nie.
P.B. - Czy ktoś z PZLA się z Tobą kontaktował po Twoim starcie?
H.S. - Jak na razie jeszcze nie. Jako maratończyk już się przyzwyczaiłem, że nie ma zainteresowania naszymi startami. Nie potrzebuje i nie wymagam gratulacji od PZLA. Dostaje szkolenie i suplementy, i to mi wystarcza.
P.B. - Skąd pomysł na start w tak egzotycznym miejscu jak Japonia? Kto załatwia tego typu starty?
H.S. – Ten start miałem zaplanowany już w listopadzie. Wyjazd zaplanowany był z przyczyn finansowych, bo cały poprzedni rok finansowałem sobie sam. We Frankfurcie mimo dobrego wyniku nie zarobiłem dużych pieniędzy, a tych wydanych na szkolenie przecież nikt mi nie odda. Oczywiście prócz tego chciałem dobrze pobiec. Trzeba pamiętać, że to nie jest tak, że pobiegłem minimum olimpijskie i czekam na start. Cały czas muszę kontrolować poziom i podkręcać czasy. Brałem pod uwagę start w maratonie we wczesnym terminie, aby mieć czas na przygotowania do Igrzysk Olimpijskich w Londynie i w ten sposób trafiło na wczesny marzec.
P.B. - Pobiłeś swój rekord życiowy aż o 2 minuty. Gdzie są Twoje granice?
H.S. - Ciężko powiedzieć. Może być tak, że to wszystko na co mój organizm pozwolił. Tak czasem jest. Mam teraz optymalny wiek dla maratończyka, czyli 30 lat . Moim marzeniem jest wynik w granicach 2:06 i na taki wynik w optymalnym biegu mogę być przygotowany. To przyszłość i moje marzenia. Na razie cieszę się z tego wyniku, który mam i skupiam się na Londynie.
P.B. - Jesteś niezwykle lubiany zawodnikiem w Polsce. Forum internetowe naszego portalu od wielu miesięcy zasypywane jest pozytywnymi komentarzami na Twój temat. W dodatku biegacze przyczynili się do Twojego zwycięstwa w plebiscycie najlepszego sportowca miesiąca Europejskiej Federacji. Czujesz na co dzień wsparcie kibiców?
H.S. - Na pewno czuje te wsparcie. Zawsze chętnie rozmawiam z biegaczami na zawodach, bo tak samo jak ja każdy wkładam mnóstwo pracy i serca w swoje treningi i powinniśmy się wzajemnie szanować. Każdy ma cele i granice tak samo jak i ja. Wszyscy pracujemy na sukcesy. Wsparcie jest szczególnie odczuwalne gdy startuje w zawodach, gdzie są pętle lub nawroty - wiele osób krzyczy do mnie po imieniu, klaszcze i dopinguje. To bardzo pomaga.
P.B. - Stałeś się również idolem wielu młodych biegaczy. Może chciałbyś dać im wskazówki na początku ich kariery?
H.S. - Przede wszystkim nie wolno się zniechęcać. Ja w życiu miałem takie chwile, że niejeden zawodnik zakończyłby karierę. Jak masz cele to musisz do nich mocno dążyć i wtedy osiągnie się efekty. Kolejna rzeczy to nie przesadzanie na treningach. Wielokrotnie zdarzało mi się przesadzić, i nie kończyło się to dobrze. Nie zawsze mocniej znaczy lepiej. Trzeba więc słuchać swojego organizmu. Teraz za pomocą monitorów pracy serca i innych urządzeń można wiele się dowiedzieć. Trzy najważniejsze rzeczy: spokojny trening, brak zniechęcenia i przed wszystkim… biegać :-)
P.B. - Stałeś się zawodnikiem, który może rywalizować na maratonach na całym świecie i pokusić się o wygraną. Czy jest szansa, że będziesz startował jeszcze na naszym Polskim podwórku?
H.S. - Oczywiście, że planuje starty w Polsce. W tym roku trochę mniej, bo przygotowuje się do Londynu, ale w najbliższym czasie wystartuje 27 maja w Bielsku Białej na Biegu Fiata - zapisałem go sobie już w startach. Może coś jeszcze wskoczy. Pobiegłem rekord Polski, ale trzeba nadal biegać swoje. Bardzo chętnie startuje w wielu miejscach w Polsce.
P.B. - Nie sposób zapytać o Twoje oczekiwania dotyczące IO w Londynie. Do Pekinu jechałeś jako „młody gniewny”. Teraz jesteś już bardzo dojrzałym zawodnikiem z niemałym doświadczeniem.
H.S. - Ja jestem zawodnikiem, który nie lubi zbyt dużo krzyczeć. Po prostu robie swoje. Jeśli chodzi o Londyn to celem jest TOP 10, a najlepiej TOP 8. To byłby dobry występ.
P.B. - Czego Ci teraz najbardziej potrzeba przed IO w Londynie?
H.S. - Potrzeba mi przede wszystkimi zdrowia i spokoju, które pomogą mi w przygotowaniach.
P.B. - Czy Twoim zdaniem jeszcze jakiś zawodnik z Polski ma szanse stanąć obok Ciebie na starcie maratonu w Londynie?
H.S. - Każdy mas szanse. Dobrym przykładem jest ten bieg w Japonii. Tam były eliminacje olimpijskie dla Japończyków. Każdy próbował swych sił i to dlatego do półmetka biegliśmy w 40 osób. Nie można nikomu odbierać takich szans. Trzeba powiedzieć, że minimum jest bardzo wysokie (minimum PZLA dla mężczyzn - 2:10:30 – przypis redakcji) ale myślę, że ktoś to pobiegnie.
P.B. - Nie czujesz, że złamałeś pewną psychiczną barierę, że te 2:10:30 jest jednak do złamania?
H.S. - Ja się tak nie czuje. Każdy ma swój cel i każdy wie na co go stać. Do tego maratonu wykonałem pracę na 2:08 i wiedziałem, że tyle mogę pobiec. To nie jest tak, że ktoś biegający 2:16 powie nagle, że skoro ja pobiegłem 2:07 to on też spróbuje. Każdy kto trenuje wie na co go stać. Trening i trochę szczęścia może pomóc.
P.B. - Czy bieganie na tak wysokim - światowym poziomie - jest opłacalne z finansowego punktu widzenia?
H.S. – Na pewno jest opłacalne. Niewielu białych biega teraz na świecie maraton w 2:07. Trzeba pamiętać, że bieganie wymaga sporego nakładu finansowego. Ja w tym roku mam szkolenie z PZLA ale rok temu poniosłem spore koszty sam. Reasumując – jest opłacalne, ale jednocześnie bardzo kosztowne.
P.B. - Ile kosztuje wyszkolenie takiego zawodnika jak Ty?
H.S. - Nie da się ocenić, bo to wieloletnie koszty. W ciągu roku nie wytrenujesz nikogo na taki wynik. Na przestrzeni lat możesz takie koszty podliczyć, ale nie chodzi tylko o pieniądze a o podejście do życia czy do treningu. Nie wiem ile trzeba było by wydać, ale wyszła by duża kwota.
P.B. - Czy wiesz, że jeszcze w roku 1984 z tym wynikiem byłbyś rekordzistą świata?
H.S. - Milo to wiedzieć. Nie miałem pojęcia o tym (śmiech). Prawdę mówiąc nie interesowały mnie nigdy tabele. Wynik 2:07 jest bardzo dobrym wynikiem ale bez szaleństwa. Gdybym biegał 2:06 to dopiero byłby wynik. Teraz poziom maratonu jest tak podniesiony przez zawodników z Afryki, że jest niesamowicie ciężko się przebić. Każdego roku kilku Europejczyków biega maraton w okolicach 2:07. Ale rzeczywiście mój wynik z Japonii otwiera wiele furtek do startu w maratonach na całym świecie.
P.B. - Dziękuję Heniu za rozmowę i jeszcze raz wielkie gratulacje.
Autor: Stepokura-nazwisko zlat60, 2012-03-08, 13:36 napisał/-a: Panno[Pani],uprawiasjąca jogging"w N.Y, oraz afiszująca się podobno pięknymi nogami, prosze pokaz je bysmy mogli je skomentowac,a najlepiej w biegu tak jak Ty, zrobiłasz to w stosunku do H.Szosta[wgóle to czy wiesz o czym piszes,-w załączonej fotce tez wygladasz na nie dożywioną chudzine tylko troszke gorzej biegasz.]
Autor: Katan, 2012-03-08, 13:42 napisał/-a: Jeżeli taka jest oficjalna decyzja PZLA - to podawać od wyniku Gajdusa lub podać wszystkie zarówno te oficjalne jak i nie oficjalne. Bo podana informacja w taki sposób jest nie prawdziwa. W danych do których dotarłem R.Kopijasz widnieje jako rekordzista Polski i tyle. Stąd mój apel o poprawę tej tabeli lub ją usunięcie. Parę miesięcy temu oglądałem wycinki z gazet polskich w których pan Ryszard jest rekordzistą.
Stąd mój apel do autora o poprawę tekstu.
pozdrawiam
Autor: Rafal, 2012-03-08, 20:42 napisał/-a: niesamowite osiagnięcie i przełom w polskiej lekkoatletyce , w szczególności biegach długodystansowych. Pomimo braku medialności tego sportu, jednak powinne się tym zainteresować odpowiednie osoby i umożlwiwić dalszy rozwój kariery Henryka ! Polski sport nie kończy się na piłce noznej która u nas i taki nie istnieje, ani na skoczkach narciarskich, ani na biegach narciarskich ! Taki wyczyn powinien dać wielu do myślenia a przede wszystkim działania!
Autor: BORA, 2012-03-14, 22:59 napisał/-a: Brawo Heniu! Jesteśmy z Ciebie dumni. Mało kto wie, że pod koniec 2011 roku Heniu został wybrany laureatem nagrody "Ślad Biegacza" przyznawanej przez kapitułę związaną z Półmaratonem Ślężańskim w Sobótce. Nagroda zostanie mu wręczona w Sobótce w dniu startu Półmaratonu Ślężańskiego - 24.03.2012. Być może to go tak zmotywowało do pobicia rekordu Polski? :)
Autor: Jarek Jagieła, 2012-03-21, 11:41 napisał/-a: Wczoraj w I Programie PR, był obszerny wywiad z Henrykiem Szostem. Rzeczowy, rozsądny, miły, wygadany (bez żadnego yyyyy, eeeeee, itp) człowiek.Zwrócił uwagę, że ten rekord jest wypadkową WIELOLETNIEGO treningu maratońskiego, taktyki samego biegu, czyli ryzyka jakie podjął zabierając się z czołową grupą, a później ataku na 30 km. No i co ciekawe dużo pomógł Jego trening z czasów biegów górskich czy też bieżni. Co do Olimpiady, to zdaje sobie sprawę, że Kenijczycy będą najmocniejsi(też Ci startujący w barwach innych krajów). Miejsce w 8-mce będzie sukcesem. Powodzenia!