2016-02-01
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Styczeń 2016: nowy krok na nowy rok (czytano: 2222 razy)
Podsumowanie miesiąca: 150 km w styczniu. 50 km mniej niż rok temu, ale mniej klepię kilometry, a więcej wprowadzam w życie różne zalecenia. Ale po kolei.
1. 150 km po drogach i lasach i ścieżkach Grecji, Jordanii, Wysp Kanaryjskich, Belgii, i w Polsce: w Warszawie i w Lublinie.
2. Do trenignu włączyłem wizyty na siłowni, gdzie głównie pracuję z trenerem nad mięśniami powyżej pasa: brzuch, klatka, ręce.
3. Pierwszy półmaraton 2016 z przygodami. Biegłem w Gran Canaria Half Marathon (moja 14. połówka), i potknąłem się na 13. (feralnym) kilometrze i wyrżnąłem w asfalt. Okulary poleciały metr ode mnie, ale na szczęście upadłem na rękę, którą osłoniłem głowę. Trochę się poocierałem i do dzisiaj liżę niektóre rany, ale dało mi taką adrenalinę, że zrealizowałem postawiony sobie cel złamania 1:50. Z wynikiem 1:49:07 zadanie można uznać za wykonane w 100%.
4. Tydzień wcześniej była chomiczówska Piętnastka. Najbrzydszy bieg w jakim kiedykolwiek biegłem. I to nie przez pogodę. Po prostu biegania trzy razy pentelki po 5k między paskudnymi bloczyskami Chomiczówki nie uznaję za wartościowe spędzanie czasu. Natomiast na pewno warto było się sprawdzić z bieganiem przy temperaturze -6C. Ustalone tempo wypełniłem (tempo 5:15).
5. Tydzień wcześniej witałem Nowy Rok w biegu na 8k w Parku Skaryszewskim. O wiele przyjemniejsza impreza niż na Chomiczówce, tylko nie bardzo kumam dystans, który sprzedawany jest jako 8k, a nawet ośmiu km nie ma. Z czym to porównywać sobie? No, chyba z kolejnymi występami na tej samej imprezie... Zobaczymy, co będzie za rok.
6. Kilka razy między weekendami wybrałem się na treningi z Nike Running Club. Bardzo polecam, bardzo fajnie są prowadzone. Jeszcze nie biegałem z NRC wybiegań, ale już za tydzień dołączę do śmiałków mierzących się z 22k.
7. Najlepsza dycha miesiąca to dycha po ruinach Petry w Jordanii. Zamiast chodzić między zabytkami myśmy między nimi biegali (z przystankami) doskonale się przy tym bawiąc. Dzieci podeszły do mnie i dotykają przerośnietych łydek schowanych pod skinami i pytają o to, jak takie mięśnie mieć? I wolę chyba takie pytanie od setnej próby wciśnięcia wisiorków albo ofert podwózki na wielbłądzie - w zamian fajnie nas lokalesi wspierali klaszcząc i krzycząc "sport"...
8. W sobotę w Lublinie mierzyłem się z Trzecią Dychą do Maratonu. Wydaje mi się, że pobiłem PB na 5k (poniżej 24 min), a finalny wynik na 10k jest w granicach mojej życiówki. Ale jak było najbliższe dni pokażą. Póki co wyniki brutto niewiele pomagają. Jedno jest jasne, podczas tych zawodów kolejny raz zszedłem poniżej 50 min na 10k łamiąc tempo 5:00. Organizacja i pomoc lublinian - bardzo fajne.
Zobaczymy jaki luty będzie.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |