2014-11-13
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| takie tam naszło mnie (czytano: 977 razy)
Tak sobie od czasu do czasu gdzieś wystartuję :) taaak, czasem lubię to zrobić. Mam wtedy kolejną okazję, aby przyglądać się ludziom, posłuchać ich. Dlaczego oni (w tym ja) TO robią? To fascynujące! Kusi mnie wtedy, aby zająć się tą kwestią "metodycznie" - filozoficznie i psychologicznie, a może nawet duchowo :) Interesuje mnie zwłaszcza dlaczego tak wielu startuje w tak wielu biegach, często w tych samych rok po roku? o co chodzi?
czy ciągłe startowanie to sposób na utrzymanie formy? myślę, że często dla wielu tak właśnie jest
czy startowanie to sposób na podtrzymanie motywacji do biegania, trenowania? czy startujemy, aby się spotkać z innymi? a może fajnie/ciekawie/zdrowo spędzić czas? może, żeby zwyciężać - dosłownie - czyli być na podium - lub zwyciężać - z kolegą, ze sobą, ze słabościami itp. Żeby "się sprawdzić", rozwijać, zmęczyć, złechać? może lubimy bawić się "w sportowca"? może startujemy, bo "brakowało nam jeszcze do pełnego wizerunku - wizerunku biegacza, maratończyka"? prawidłową odpowiedź zaznacz ptaszkiem lub dopisz własną.
A ja ostatnio dużo myślę o ego. Wielu nawet nie wie, że "coś takiego ma". A ego jest bardzo sprytne i zachłanne. Lubi być widoczne, doceniane, zwracać na siebie uwagę. Musi być wciąż karmione, domaga się stale nowych pokarmów, wrażeń, nagród. Nie znosi siedzieć w kącie. Uwielbia rywalizację, sukces. Kolekcjonuje osiągnięcia, chwali się nimi. Czy coś w tym złego? Nie.
Moim zdaniem jednak jest to plan na pierwszą połowę życia - gdy budujemy swoją tożsamość, bezpieczeństwo, poczucie własnej wartości itp. Można jednak w tym utknąć, ugrzęznąć. Być wciąż nienasyconym. Wciąż udowadniać, że jest się na topie. I w porządku. Czy daje to jednak trwałe poczucie szczęścia? Każdy sam musi sobie odpowiedzieć. Na ile - "biegam bo lubię", a na ile biegam, bo to sprawia, że czuję się np. lepszy /silniejszy /atrakcyjniejszy itp. Pogmatwane. Chętnie nałogowym startowaczom zaproponowałabym - nie startujcie przez rok! nigdzie! Biegajcie po lesie, po górach, nad morzem. Nie patrzcie na zegarek, nie trenujcie, nie planujcie! nie gadajcie o tym, nie analizujcie, nie czytajcie blogów, list startowych i wyników, nie komentujcie komentarzy, nie oglądajcie zdjęć. Wtedy zobaczycie, co Wam zostanie, co jest rzeczywiście ważne. Jak z wszystkim w życiu, jeśli oczyścimy je w pewnym momencie z nadmiaru oczekiwań, ambicji, ograniczających pragnień. Nie polecam tego wszystkim. Dla niektórych mogłoby to być nie do zniesienia, mogliby się rozpaść na kawałeczki...
To jak to jest z Waszym startowaniem?
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu paulo (2014-11-14,08:06): ja wiem, co wtedy zostaje :); Ty sam na sam ze sobą. Zresztą bardzo ważne w jakimkolwiek rozwoju, życiu. Fajnie jest jak to występuje. Wtedy nasza pasja jest na właśiwym miejscu :) egojack (2014-11-14,20:24): Biegam dla siebie. Sam. Trenuję też sam, bo trudno znaleźć kogoś, kto będzie biegał tyle,tak szybko, i w tym samym czasie. Przeważnie nie biorę udziału w biegach krótszych, niż maratony, bo 15km - 20 km biegam minimum co drugi dzień i nie chce się jeździć na takie dystanse.
Ale maraton to co innego. Nie dbam o medale, o to co mi zapewni organizator, co da w pakiecie. Lubię moment, gdy już rozgrzany stoję na starcie, a tam, gdzie ja staję (na 3:15) nie ma ludzi przypadkowych. Wszyscy szczupli, żylaści, twardzi, mało mówią... Parafrazując Sienkiewicza powiem, że stoją spokojnie, bo w wielu biegach wytrawni, i wiedzą, że ich ciężki trud nie minie... Są przygotowani tak jak ja. Wtedy myślę, że z nimi warto biec i walczyć ile sił wystarczy. I po to raz na jakiś czas biorę udział w zorganizowanym biegu, reszta nie ma znaczenia. Kkasia (2014-11-17,11:12): egojack - ciekawie napisałeś, wyczuwam sporo równowagi w tym, co robisz; gratuluję
|