2014-05-02
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Wróciłam do gry! (czytano: 1248 razy)
Wróciłam do gry, czyli do biegania już na pełnych obrotach.
Niestety nie byłam w stanie nawet pisać o bieganiu, kiedy musiałam siedzieć uziemiona.
Z czasem zrozumiecie dlaczego tak było, bo pewnie nie raz będę pisała o emocjach związanych z tą moją pasją.
Dziś tylko skrót wydarzeń z ostatnich tygodni. Mam nadzieję, że dam tym samym niektórym nadzieję, że kontuzja nie przekreśla wypracowanej siły biegowej i kondycji.
15 lutego naderwałam sobie przyczep przywodziciela podczas intensywnego treningu do Maratonu. Chciałam w tym roku złamać magiczną dla mnie granicę 3:30..
Niestety kontuzja skazała mnie na 6 tygodni wyłączenia z treningów.
Przez ten czas wylałam morze łez patrząc na innych biegaczy w mojej okolicy i wśród moich znajomych.
Ale... mimo tego robiłam wszystko, aby jakoś przetrwać ten czas.
Dieta wysokobiałkowa zaowocowała spadkiem 3 zbędnych kilogramów.
Włączyłam ćwiczenia na ramiona z hantlami. Z czasem zaczęłam robić brzuszki i inne ćwiczenia nie obciążające przywodziciela. Po 4 tygodniach zaczęłam chodzić około 3 km dziennie i wsiadać na rower. Zaglądałam na siłownię i ćwiczyłam "górę".
Cały czas chodziłam na rehabilitację ( prywatnie, bo niestety dostać skierowanie z NFZ graniczy chyba z cudem w naszym kraju).
Minęło 6 tygodni. Do maratonu zostało 10 dni...
Wypowiedziałam na głos moje ukryte myśli:
"pobiegnę ten maraton!"
Zrobiłam 3 próbne treningi: rozbieganie ( 13 km ) , test na tempo ( 16,5 km ) i test na wytrzymałość ( 30 km). Trening na dystansie 30 km zrobiłam ze śr. tempem 5:15! To dodało mi skrzydeł i wystartowałam 13 kwietnia z partyzanta w Łódź Maraton DOZ!
Marzyłam, aby pobiec poniżej 4h...
Nie wiem skąd we mnie było tyle siły? Biegłam uskrzydlona, z zaciśniętym gardłem, łzami w oczach i jednocześnie z rogalem na twarzy.
Nie było żadnego kryzysu, żadnej ściany i ani chwili w marszu! Ciągły bieg w równym tempie.
A kiedy zobaczyłam zegar z czasem na mecie, nie mogłam uwierzyć w to co zrobiłam!
Finisz to był uskrzydlony sprint.
Za chwilę przyszedł sms z moim czasem netto: 3:37:08 !!!
O takiej życiówce nawet nie śniłam!
A dlaczego to wszystko piszę?
Bo chcę abyście uwierzyli, że kontuzja, czy przymusowa przerwa w bieganiu nie przekreśli Waszej pracy zupełnie!
Chcę, abyście wiedzieli i uwierzyli, że warto czasem odpuścić, kiedy jest taka konieczność, aby móc szybko i w pełnym zdrowiu wrócić do biegania.
I proszę, abyście nie lekceważyli sygnałów organizmu, kiedy coś się dzieje, kiedy coś boli, kiedy cokolwiek w Waszym ciele zawodzi.
Ja miałam szczęście, że trafiłam mimo wszystko na świetnych lekarzy i specjalistów, którzy powtarzali, że tylko CZAS CZAS CZAS ( bez biegania) mi pomoże szybko wrócić na ścieżki w moim kochanym lesie!
Więc wróciłam!
Mój kolejny cel to Maraton Karkonoski. Pierwszy w życiu bieg ultra i pierwszy start górski.
Moje wpisy będą bardziej techniczne i skupione na kolejnych treningach.
I o wiele krótsze.
Mam nadzieję czerpać od Was również rady, wskazówki i inspiracje.
Jestem otwarta na Wasze wszelkie uwagi.
Mam również nadzieję, że i ja będę mogła kogoś wesprzeć, zmotywować czy podpowiedzieć..
Na dziś to by było na tyle.
Do napisania i poczytania niebawem :-)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu snipster (2014-05-02,22:27): mam również nadzieję, iż wrócę w podobnie optymistycznym nastawieniu co Ty :) jednak doświadczenie uczy, że bywało z tym już mniej różowo... no ale, najważniejsze to głowa :) Gratulacje życiówki :)
|