2013-12-23
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Kolejny krok zrobiony... (czytano: 1504 razy)
Właśnie kończy się 2013 rok. Mój 3 sezon biegowej przygody znów był zaskakująco dobry... Dlaczego tak myślę? Ano dlatego, że znowu zrobiłem mały krok do przodu. Wybiegałem czasy, które jeszcze niedawno były dla mnie zupełną abstrakcją. Przy ogromnych brakach w każdym aspekcie biegowego rzemiosła udało się regularnie zajmować miejsca w czołowej "10" mocno obsadzonych biegów, wygrywać kameralne zawody a także stawać na podium w kategoriach wiekowych.
Rozpocznę jednak od początku skupiając swoją uwagę na 2 kluczowych momentach w tym roku.
-1.Jest styczeń 2013 roku, zbliża się bieg, który do tej pory traktowałem bardzo prestiżowo.(Bieg o Puchar Burmistrza Miasta Pszów) Po ponad miesiącu treningów z fantastycznymi ludźmi i jednym z najlepszych biegaczy w Polsce czułem się bardzo mocny z jednym małym ale...znów zaczynał odzywać się doskonale mi znany ból z kręgosłupa, który promieniował na nogi. Zgodnie z przeczuciem na ciężkiej crossowej trasie w Pszowie pobiegłem bardzo dobrze pewnie wygrywając, poprawiając przy okazji rekord trasy. Niestety ból jeszcze bardziej się nasilił. Robiłem wszystko, aby ból choć trochę ustąpił, ponieważ zbliżał się obóz biegowy w Wiśle, na który chciałem po raz pierwszy w życiu pojechać. Ekipa do treningów była świetna, dlatego pomimo, iż ból nadal był silny zdecydowałem się pojechać na obóz licząc, że "ketonal" zdziała cuda. Niestety po pierwszej 25km wycieczce biegowej wiedziałem, że to już koniec treningów na obozie. Byłem niesamowicie wściekły widząc jak koledzy trenują.. To co zrobiłem jednak po obozie biegowym potwierdziło, iż... normalny nie jestem. Mój poziom desperacji i chęci biegania był tak silny, że było mi już wszystko jedno. Wbrew opinii innych osób i trenera, na bardzo silnych tabletkach przeciwbólowych pobiegłem kolejne.. zawody(jest 24 luty) Adrenalina, tabletki zrobiły swoje i znów..wygrałem! Oceniając ten krok z perspektywy czasu był on bardzo ryzykowny ale..niezwykle potrzebny! Bogaty o doświadczenia z lat poprzednich wiedziałem, że już wiele gorzej jeśli idzie o ten ból nie będzie. Zwycięstwo w tym biegu, te fantastyczne zmęczenie, wyładowanie negatywnych emocji, pozwoliło mi trzeźwiej spojrzeć na wszystko. Dałem sobie 1,5 miesiąca na powrót do treningów i udało się! Ten przykład uzmysłowił mi jak ważne stało się dla mnie bieganie.. Koniec kwietnia to powrót na zawody. Uznałem że metoda startowa to najlepszy sposób, aby wrócić do wysokiej dyspozycji. Do tej pory ta metoda sprawdzała się u mnie w 100% i tym razem również było podobnie(przy czym nikomu jej nie polecam :))
2 moment z którego z pewnością wyciągnę wnioski to Rybnicki Półmaraton Księżycowy, który odbył się 29 czerwca. Nie da się ciągnąć 2 srok za ogon o czym boleśnie przekonałem na własnej skórze. Skurcze, kolka, problemy z oddychaniem na trasie Rybnickiego Półmaratonu spowodowane były łączeniem biegania w zawodach z sędziowaniem meczów piłkarskich. Każdy nawet najmniejszy wysiłek przed zawodami może spowodować liczne problemy w trakcie zawodów.(ja sędziowałem w dniu Półmaratonu 4 godziny turniej..) To cud, że dobiegłem wtedy do mety z czasem 1:17:55..tracąc miejsce w czołowej "10" dopiero na ostatnim kilometrze. Od 16km praktycznie nie biegłem.. Każdy biegacz musi wyczuć własny organizm i sam wiedzieć na co może sobie pozwolić. Ja uczę się na własnych błędach i dalej będę to robił. Słucham własnego organizmu(tylko raz zgubiła mnie zbytnia pewność siebie i lekceważenie tego co robimy w dniu zawodów i nie tylko-na szczęście bez konsekwencji.) i mam nadzieje, że ta metoda dalej będzie się sprawdzać. Jako, że moje podejście do treningów nie było do końca odpowiednie, nie potrafiłem słuchać trenera, a miałem do niego ogromny szacunek sam zrezygnowałem z dalszych treningów wracając do starej opcji treningowej. Do dzisiaj sam jestem dla siebie trenerem. Metoda ta nadspodziewanie dobrze się sprawdza i na razie nie będę jej zmieniał, choć możliwości przy takich wynikach mam wiele. Mam nadzieje, że jeszcze kiedyś będzie możliwość powrotu..
Wiem jedno, że bez biegania nie wytrzymałbym teraz 2 tygodni(po prostu uzależniłem się!) i będę robił wszystko, aby takiej przyjemności, już nigdy sobie nie odebrać. Gdyby ktoś przed sezonem powiedział mi, że pomimo takich "przygód" i elementarnych braków uda się wybiegać na;
5km-16:00
10km-33:21 Atest-34:53
15km-51:10
21.097km-1:16:05 Atest 1:17:55
Nie uwierzyłbym!
Regularne postępy, miejsca na podium jeszcze bardziej motywują mnie i dodają przysłowiowego "kopa". Ten rok znów był bardzo budujący..
Najważniejsze, że bieganie sprawia mi bardzo dużo przyjemności! Bieg stał się nieodłącznym elementem w moim życiu. Postaram się w przyszłym roku, zrobić kolejny krok do przodu i znów pozytywnie zaskoczyć przede wszystkim siebie, ale i rywali... ! :)
Jestem bogatszy o kolejne doświadczenia i z pewnością wyciągnę z nich wnioski!
-> Wszystkie tegoroczne wyniki w zakładce starty.
(Cieszy fakt, iż najgorsze miejsca jakie w tym roku zajmowałem to początek drugiej "10"(dokładniej 12 miejsce) czyli całkiem przyzwoite lokaty jak na totalnego amatora)
Walczymy dalej!
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora sta53 (2013-12-23,21:30): Najbardziej bawi mnie to Mati ,kiedy przyjeżdżają całe sztaby i dostają bęcki od zupełnego amatora . Tak trzymaj.
|