Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [15]  PRZYJAC. [9]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
gregi
Pamiętnik internetowy
Dogonić marzenia.

Grzegorz Krajewski
Urodzony: 1974-04-11
Miejsce zamieszkania:
1 / 3


2013-09-23

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Danske Bank Oslo Maraton 2013. (czytano: 4793 razy)

 

Na maraton w Oslo pojechałem z oddalonego o 464 km Haugesund. Ogólnie pogoda przez ostani tydzień nie była zbyt ciekawa (ciągłe opady deszczu), jednak w przeddzień maratonu zaświeciło słońce i mogłem w podziwiać urokliwe miejsca norweskich gór. Można było także w trakcie drogi poczuć nie jeden dreszczyk emocji manewrując na ostrych zakrętach przypominających niejednokrotnie- polski zakręt śmierci.

Spanie czekało na mnie w Sepplenden (17 km od Oslo). Po zjedzeniu kolacji i rozmowie z kolegą poszedłem spać (ok 24.00). Pobudka o 6.00, aby zjeść śniadanie, dojechać, odebrać numer, zaparkować auto… itp.. Okazało się, że auto można zaparkować na góra dwie godziny- koszt tego czasu to 100 NOK. Zapłaciłem, bo cóż było robić, jednak na osiedlu zwolniło się miejsce- postanowiłem zaryzykować… .

Po odebraniu pakietu startowego-mój numer 20794 nie był wynikiem tłoku w maratonie (całość 2289), a numerem wszystkich biegów : bieg dzieci, 3 km, 10 km, półmaraton i maraton. Impreza była zlokalizowana w centrum miasta, kilometry tak rozłożone, że dystans maratonu rozdzielony na 4 pętle, połówki na dwie, 10 km prawie się w to wpisywała, a 3 km na krótszej pętli.

Przed biegiem zastanawiałem się jaką taktykę przyjąć. Bardzo chciałem pobić swoją życiówkę- 3.21.27 z Krakowa w 2011, jednak moje ostatnie maratony kończyły się w granicach 3.45.Przez przypadek (za sprawą Pawła Meja) zetknąłem się z Danielem Kłosem z Gdańska, który biegł już w Oslo i zrobił wtedy 3.10. Tym razem opcjował na 3.20, więc postanowiłem do niego dołączyć. Staliśmy jednak przed 3.15 co na początku dawało nadzieję, ale wiedziałem, że to także ryzyko. Daniel stwierdził, że stoimy dobrze. Mając przed sobą dziesiąty maraton podejmowałem już takie wyzwania... .

Maraton był podzielony na 3 tury, które ruszały o 9.40, 9.43, 9.46. My startowaliśmy o 9.40. Trzymaliśmy się razem do 5 km. Daniel na pierwszej stacji wypijał izotonik, mi kubek wypadł z ręki, więc dalej biegłem. Po piątce był zbieg ,więc puściłem nogi luźno co było nieco szybsze niż tempo na 3.15. Odskoczyłem od grupy. Na nawrotce miałem 50 sekund przewagi. Na połówce około 2 minut, jednak wiedziałem, że osłabnę i że grupa mnie dogoni, zastanawiałem się tylko kiedy i czy będę w stanie złamać 3.20. Dogonili mnie na 29 km i marzenia o 3.20 prysły. Pomiędzy 32 km a 33 km malutki kryzys. Zdiąłem w końcu czapkę, ocuciłem głowę wodą-pomogło. Na 37 km dość długi podbieg- na moment zamieniłem się w chodziarza, ale jak jest „pod”, to później z górki-puściłem ciało luźno. Do mety zostało już tylko 4 km i nogi złapały dość równe tempo. Ostatnie metry zdawały się wydłużać w nieskończoność- wreszcie jestem – 3.26.15 . Jestem mimo wszystko zadowolony. Mógłbym z tego wyniku urwać kilka minut- chyba…,mam nadzieję na jeszcze jeden maraton w tym sezonie, ale oby nie w Norwegii, bo tu raczej płasko nie jest.
Pasowałoby się teraz rozliczyć z tak dużą imprezą- dać plusy i minusy za organizację.

Plusy to nagłośnienie (muzyka jakby zachęcała do bicia rekordu), odliczanie, miła obsługa, na trasie scenka gdzie tańczyły panie z baletu, kilka punktów z głośniejszą muzyką ( dobiegającą głównie z samochodów).

Minusy: ogromne kolejki kobiet w drodze do toalet, brak masażu, na punktach odżywczych kubki wstawione w kosze- a niech sobie sami wezmą…,-na tak małej pętli ? zabrakło woluntariuszy ( ja dla przykładu byłem takowym na Ironmanie w Haugesund i tam aż się roiło od chcących pomagać)? Brak ciepłego posiłku po biegu- w ofercie :woda, izotonik i banany. Nawet szatnia w połowie pod gołym niebem. Nic nie wspomina się o kąpieli po maratonie.
Minus to także koszt (na norweskie warunki zapewne normalny)- w moim przypadku 650 Nok, w dniu startu 800 Nok.
W sumie nie ma czego zazdrościć.

Maratonu jednak nie zapomnę , zniosłem go dobrze, nastroił mnie optymistycznie na przyszłość. Warto było pojechać aby zobaczyć miasto i choćby dla uroków przyrody.

W Norwegii wielu rzeczy nie dają- po prostu trzeba je kupić.

Zdięcie- Edmund Dawcewicz.


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


darcia39 (2013-09-24,20:24): Szkoda, że nie poznałem Ciebie a też biegłem, serdecznie pozdrawiam
gregi (2013-09-24,21:18): Darcia 100 w Krynicy w ogóle Ci nie zaszkodziła.Dobrze się trzymałeś.Pozdrawiam.
darcia39 (2013-09-25,06:58): Gregi masz racje, że szybka była regeneracja, ale szkoda, że nie poznaliśmy oj szkoda szkoda. Pozdrawiam, bardzo fajny szczery opis
gregi (2013-09-25,23:19): Szczerość nie zawsze odzwierciedla prawdę i wysiłek włożony w organizację przez wiele osób.Dlatego plusy za:pomiar czasu (15 punktów z podaniem miejsca w klasyfikacji ogólnej, wiekowej i mężczyzn ),zdięcia i koszulkę techniczną.
aniaulalaaa (2013-10-20,13:46): no cóż Grzesiu...wypada pozazdrościć kondycji i życzyć dalszych ukończonych biegów...pozdrawiam :)







 Ostatnio zalogowani
Zedwa
16:39
mar_ek
16:22
uro69
16:17
Raffaello conti
16:05
mieszek12a
15:45
Hubert87
15:28
CZARNA STRZAŁA
15:16
szalas
15:05
Maciex
14:35
kos 88
14:17
13
14:11
kryz
14:10
czewis3
14:00
marian
13:40
malkon99
13:13
Rychu67
13:07
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |