2012-06-27
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Przesądy , zabobony a może prawda ? (czytano: 1242 razy)
PRZESĄDY , ZABOBONY A MOŻE PRAWDA
czyli jak długodystansowcy próbują pomóc swojemu szczęściu
Zawody w letnich biegach długodystansowych już w pełni .Nie ma tygodnia , aby nie odbyło się kilka a nawet kilkanaście biegów .Mogłoby się wydawać , że piłkarskie mistrzostwa Europy spowodują chwilowy spadek zainteresowania bieganiem na trasach treningowych czy imprezach biegowych .
Nieprawda , bo z roku na rok startuje coraz większa liczba zawodników a alejami parków , nawet w godzinach transmisji meczów , biega wcale nie mniej amatorów pasjonatów .Kibice szaleją na stadionach i poza nimi , tropikalne upały a wielu biegaczy nic sobie z tego nie robiąc przemierza wielokilometrowe trasy ulicami miast , nad jeziorami i krętymi leśnymi ścieżkami .
Postronni obserwatorzy niejednokrotnie zadają nie tylko sobie pytania co motywuje tych ludzi , że biegają niejednokrotnie na granicy wytrzymałości .
Mało kto z nich zadaje sobie sprawę , jakie biegowe rytuały i przesądy towarzyszą tym zapaleńcom zanim jeszcze wybiegną na biegowe trasy lub start do rywalizacji , które na równi z dopingiem kibiców wspomagają ich szczęście .
A jest ich, co tu dużo mówić , całkiem sporo.- Każdy z nas w coś wierzy wzrusza ramionami Jan Skarżyński , autor wielu biegowych wydawnictw , jeden z najwybitniejszych maratończyków w historii polskich biegów długodystansowych . W rozmowie ze mną wyznał , że zawsze podczas biegów miał coś założone na lewą stronę , choćby slipki czy skarpetki .Podobnie zresztą jak wybitny bramkarz Jan Tomaszewski , obecnie poseł Prawa i Sprawiedliwości , który ciągle podkreślał , że bielizna założona na opak ma chronić przed utratą bramek i złymi mocami .
Skoro jestem przy bieliźnie , to ostatnio jeden z moich znajomych klubowych biegaczy z Krakowa wyznał , wcale się przy tym nie krępując , że szczęście przynoszą mu na zawodach majtki jego żony Anny .Nosi on je zapewne w kieszonce spodenek startowych , bo trudno sobie wyobrazić , by wciągał je na siebie .To może dziwić ale nie szokować .Szokującym był mocno nietypowy zwyczaj jednego z uczestników Warszawskiej Gąsienicy , w której miałem zaszczyt uczestniczyć .Otóż jeden z zawodników , osłaniany przez swoich kolegów , sikał na środku linii startowej krótko przed startem .Miało to pomóc w sukcesie tej niezwykłej akcji charytatywnej .Wierzyć nie wierzyć .Czas pokazał swoje .
Podczas Silesia Marathon w Katowicach co krok widziałem zawodników z kilkudniowym zarostem na twarzy .Nikogo to jednak nie dziwiło , bo wielu z nas ma jeszcze w pamięci postać i wzór legendarnego Kazimierza Górskiego , trenera naszej reprezentacji , który w dniu spotkania piłkarskiego , nigdy nie golił zarostu .Można się spierać , a może dzięki temu Biało- Czerwoni byli na światowych wyżynach .Teraz Smuda na swój sposób chciał wzorem Górskiego pomóc piłkarzom występując w dresie zamiast pod krawatem ale to była chyba nie tędy droga .
Kolejna sprawa: kobieta .Kobieta w autokarze dowożącym na start lub wpadająca przypadkowo do męskiej szatni jest zapowiedzią najgorszego z możliwych scenariuszy .Przekonał się o tym autor .Do szatni , gdzie przebierała się kilkuosobowa nasza grupa biegowa ,, Gołonodzy- Ledwo Zipię” na Dąbrowskim Półmaratonie , omyłkowo weszła kobieta i później ta sama jechała z nami w autokarze na start biegu do Ujejsca .Większość z grupy nie ukończyła biegu a pozostali w dużo słabszym czasie .Przed strzałem startera wszyscy byliśmy przekonani , że przyjdzie nam walczyć nie tylko z sobą ale także przeciwko złym mocom .W dodatku jeszcze po drodze mijaliśmy wesele, znaczy , że będzie źle a nie pogrzeb( dobry znak) .Wyniki biegu potwierdziły nasze przypuszczenia .
Ja sam mam też swój indywidualny przesąd : nigdy nie zakładam koszulki z numerem startowym trzynaście .Kiedyś taką koszulkę kazano mi ubrać na krótkim Biegu Walentynkowym w Dąbrowie Górniczej .Nie dość , że partnerka plątała mi się pod nogami , ciągle zwalniała tempo ,jej balonik o kształcie serduszka zahaczał o gałęzie , to jeszcze potknąłem się o własne nogi i upadłem tak nieszczęśliwie , ze miałem poobijaną rękę .Od tej pory trzynastka dla mnie nie istnieje .W szatni ubieram zawsze strój biegowy z zachowaniem tej samej kolejności zakładania jego elementów , lewy but zakładam na końcu i podobnie sprawa wygląda z przebieraniem się po biegu .Linii startowej nigdy nie przekraczam lewą nogą .Staram się zawsze rozpoczynać przygotowania na dwadzieścia minut przed rozgrzewką , bo dwudziestka jest moją szczęśliwą liczbą .Obserwuję innych i zauważam , że większość ma także swoje sposoby mające pomagać szczęściu w czasie biegu .Do oryginalnych i budzących sympatię biegaczek należy przyzwyczajenie mojego znajomego maratończyka z Krakowa .
Dla niego maraton to wielkie święto do którego odnosi się z olbrzymim szacunkiem i czuje przed nim respekt .Przyjeżdża na start zawsze w najlepszym garniturze i parkuje sportowy samochód zawsze z pełnym bakiem , bo to jego rytuał .Twierdzi , że do takich biegów należy podchodzić jak do pięknej kobiety , z którą chciałoby się spędzić na osobności kilka godzin .Na taką okazję zawsze zakupuje nowy garnitur marki Bytom a także najmodniejszą koszulę i buty tej firmy .Wybiera tę markę ponieważ Bytom jest czołową firmą w branży odzieżowej i sponsorem wielu imprez sportowych , w tym biegowych .Coś w tym chyba jest , bo oprócz zupełnie zrozumiałego zainteresowania ze strony żeńskiej części długodystansowców , lokuje się najczęściej na czołowych miejscach w klasyfikacjach końcowych . Każdy z nas robi wszystko , aby było jak najlepiej – oceniają zgodnie zawodnicy.
Pewnie , bo jeżeli slipki założone na lewą stronę , zdjęcia , elementy ubioru , modlitwa czy talizmany – słowem wszystko , co nie jest regulaminowo zabronione , ma pomóc szczęściu na zawodach nie tylko biegowych , to czemu nie !
Stanisław Wojcik
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |