2012-02-02
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| FERYJNA KOMBINACJA (czytano: 1202 razy)
Zima, ferie, narty … po roku ponownie jestem w Heiligenblut, małym, położonym na wysokości 1301 m.n.p.m. karynckim miasteczku u stóp Grossglocknera, najwyższego szczytu Austrii. 55 km tras do uprawiania narciarstwa alpejskiego , 12 km tras do narciarstwa biegowego i … czterokilometrowa pętla , która wytyczyłem i wymierzyłem w zeszłym roku w celu uprawiania „dożynek biegowych” po całym dniu spędzonym z dziećmi na stoku. Co drugi dzień, walcząc rozleniwieniem czającym się w zakamarkach mojego organizmu, zmieniam strój narciarski na odzież biegową. Start ok. 18 na malutkim rynku nieopodal: miejsca mojego zakwaterowania, dolnej stacji wyciągów narciarskich i znanego z wielu albumów o Austrii gotyckiego kościółka . Najpierw kilkaset metrów w dół asfaltową , odsniezoną drogą B106. Po kilkuset metrach zbiegam serpentynami wśród drewnianych chat pensjonatów do doliny. Przebiegam mostek i po ubitym śniegu wbiegam na pokrytą ubitym śniegiem drogę biegnąca dnem doliny. Wszystko mam jak na dłoni. Na wprost mnie bryła Grossglocknera, po lewej i po prawej stronie drewniane chaty (zero betonowych hoteli ). Trasa, oświetlona lampami ulicznymi, pofałdowana.. Sceneria bajkowa: czapy śniegu na dachach i smrekach, sople w ośmiostopniowym mrozie zwisające z latarni i podświetlone ich światłem. Samochodów brak. Biegnie się świetnie, Po ponad dwóch kilometrach zakręt w prawo, drewniany (a jakże !) mostek, skrzyżowanie i rozpoczyna śię osiemset metrowy stromy podbieg. Nie wiem jaki jest kąt nachylenia drogi, ale przypomina mi on podjazdy z zawodowych wyścigów kolarskich. Staram się utrzymać równy rytm biegu, ale tempo spada. Nie ma na to rady. Tłumów i szpalerów kibiców jak podczas Tour de France nie ma ale mnie to nie przeszkadza. Widząc bielutką drogę, udekorowane karnawałowymi lampionami latarnie, przydrożną kapliczkę wbiegam na rynek i już cieszę się na następne dwa okrążenia. Są one łatwiejsze i ciut szybsze choć na podbiegu łydki dają znać o sobie. W lecie organizowany jest tutaj corocznie „Grossglockner Berglauf”, którego początkowym odcinkiem jest część mojej pętli. Mam naprawdę szczęście do miejsc w których biegam podczas wakacyjnych wyjazdów. W lecie słoweński Bled w zimie Heiligenblut …
A przedwczoraj pierwszy trening po powrocie. minus14 stopni, blisko 12 km w godzinę i trzy minuty. Wrażenie niesamowite, nogi niosą jak dobrze posmarowane narty na śniegu. Tylko powietrze trzeba było wdychać częściowo nosem , żeby gardła nie urwało. Synoptycy mówią, ze to nie koniec. Pewnie że nie. W połowie lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia często jeździłem na nartach w Szczyrku. Podczas jednych z ferii temperatura ok. godziny 7 rano (kiedy wstawałem ) wahała się między -25 a -30 stopni.. Było przynajmniej wiadomo że na stoku będzie mniej ludzi, o okres stania w kolejce na wyjazd wyciągiem zmniejszy się do 30 minut.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Truskawa (2012-02-02,09:59): Dwa razy sobie to przeczytałam, tak fajnie naisałeś. Tę ścieżkę austiriacką po której biegłeś mam teraz przed oczami. :) Zazdroszczę. A dzisiaj w Żorach, nad ranem, było - 19*. Nareszcie jakaś porządna zima. :) KR (2012-02-02,10:58): W Warszawie o 7 -ej rano tez -19. Jak mawiał klasyk : "jest zima to musi być zimno"
|