2010-03-10
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| XXX Półmaraton w Wiązownej (28.02.2010) (czytano: 462 razy)
Z dużym poślizgiem, ale nie moglo zabraknąć tutaj wpisu dotyczącego XXX Półmaratonu w Wiązownej. Cieszę się, że mogłem tam wystartować (w ubiegłym roku zgłosiłem się, opłaciłem ale choroba wszystko popsuła) i cieszyć się atmosferą tego biegu. Właśnie ta atmosfera to główny atut imprezy. Mam zbyt mało doświadczenia startowego, ale z tego co udało mi się do tej pory przeżyć i zobaczyć Wiązownę można porównać do Rudawy. Trasa obu biegów biegnie przez kilka miejscowości, a w każdej z nich sporo wspaniale dopingujących kibiców, doskonale zorganizowane punkty z napojami i nawet słoneczna pogoda trochę przypominała czerwcowe bieganie w Rudawie. Wszystko to sprawiło, ze na starcie półmaratonu stanęło ponad 1200 osób. Jeżeli do tego dodamy bieg na 5 km i biegi dziecięce to możemy sobie wyobrazić jaki najazd biegaczy przeżyła 28 lutego nieduza podwarszawska Wiązowna. Mimo to mieszkańcy bardzo zyczliwie podchodzili do biegaczy (czego do końca nie można powiedzieć o biegach w Warszawie). Wraz z zaprzyjaźnioną grupą tarchomińska zjawiłem się dość wczesnie (bo na 2,5 godziny przed startem) w Wiązownej i po szybkim pobraniu numerów startowych zaproponowałem mały relaks w pobliskiej restauracji. Po drodze zabieramy z sobą Pawła, którego spotykamy przed biurem zawodów. Lokal był już w 100% opanowany przez brać biegową, więc było dość swojsko. Po kilkunastu minutach do knajpki dociera również Mariusz i w miłej atmosferze spedzamy przedbiegowe chwile.
Sam bieg w moim wykonaniu nie był jakoś specjalnie udany. Niby biegło mi się dobrze, bez kryzysów, jednak prędzej po porosu nogi nie chciały nieść. Zbyt dużo przerw w treningach w ostatnich czasach musiało dać taki efekt. Rekompensowałem sobie to podziwianiem ciekawej trasy. Słynny już z opowieci innych "w morde wind" nie przeszkadzał tym razem za bardzo, słońce świeciło, strażacy urządzali sobie zawody w wyciu syren, kibice głośno dopingowali, dzieciarnia ganiała z kubkami herabaty i wody jak oszalała na punktach nawadniania - czego chcieć więcej? No może kolejnej XXI już edycji tego biegu:-)
Wynik 1:56:23 (netto) jak na mnie nie był do końca taki zły, a życiówka z Torunia na swoją poprawę musi jeszcze trochę poczekać. Oby tylko do 28 marca.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Marysieńka (2010-03-10,15:42): Oj...coś mi się wydaje, że mnie po tak długiej przerwie, czeka duuuużo cięższa "przeprawa"...chciałabym móc nabiegać tyle co Ty...Gratki:)))) Kkasia (2010-03-15,11:18): ale widzę zacięcie jest! na zdjęciu w niebieskim to chyba Ty? jak tak dalej pójdzie...
|