2010-03-05
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| (czytano: 1490 razy)
No to się doigrałam…Leże w łóżku z bólem nóg niemiłosiernym po treningu 8 km w czasie 6:05/km. Od samego początku mi nie szło, ale w planach miałam 10km tak dla relaksu, a ze dawno zimy nie było to pomyślałam sobie ze takie truchtanie po śniegu (w Łodzi troszkę napadało) dobrze mi zrobi. Biorąc pod uwagę, że wczoraj zrobiłam 15 km w tempie mnie satysfakcjonującym, czyli jakieś 5:05 to dzisiaj mogłam sobie pozwolić na takie fajne lekkie bieganko.
Na 4 km dopadł mnie taki ból nóg, że myślałam, że nie dobiegnę. Doczłapałam się jakoś, ale czuję taki przenikliwy ból od stóp do bioder. To nawet nie jest ból mięśni tylko całość tak jakoś mnie meczy. Ni to mięsnie, ni to stawy i całe spuchnięte. Nie jest to najlepszy moment na takie fochy ze strony moich szanownych kulosek ;-)
Generalnie ten tydzień mi jakoś nie sprzyja. Wczoraj udałam się na basen po 12 dniach przerwy. Kompletnie nie miałam czasu ani możliwości poniekąd. Pierwsze 10 basenów dla rozgrzewki popływałam sobie żabką, a może ropuchą cholera wie. Po tych 10 długościach zaczęła mnie boleć okrutnie głowa. Jakbym dostała pałka w łepetynę. Zrobiłam 4 długości kraulem a tutaj ból jeszcze większy. Zmęczyłam się tak jakbym zrobiła min 20 tych długości. Tragedia. Nie szło mi z powodu tej głowy, a do tego jeszcze przyszło bardzo dużo ludzi i na torze było min 6 osób a ja nie lubię takiego tłoku. Poszłam poleżeć w bąbelkach. Głowa cały czas bolała. Odczekałam troszkę i zaryzykowałam wejście jeszcze raz. Kraulem nie szło mi w ogóle, więc wzięłam deskę, aby chociaż te plecy wzmocnić i popluskać się w tej wodzie. Wtedy ból głowy nasilił się do tego stopnia, że już nie można było wytrzymać, a jak zrobiło mi się niedobrze z tego bólu to pomyślałam sobie, że wychodzę, bo nie będę się męczyć za własne pieniądze i tak naprawdę, za jakie grzechy, ( tych to chyba troszkę by się znalazło;-)).
W rezultacie zrobiłam góra 35 długości i wyszłam wyczerpana, (normalnie robię min 60).
Wróciłam do domu i pół dnia przespałam, dopiero pod wieczór miałam siłę cokolwiek zrobić i chcąc nadrobić zaległości poszłam biegać.
Może jutro wybiorę się na ten basen od rana i odpuszczę bieganie, tym bardziej, że planuje w niedzielę zrobić 25 km no może 28 bo 30 nie robię dla zasady, ale o tym może innym razem.
Jak na razie to mi się to nie podoba, ale może to tylko pogoda…
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |