|
| pawelzylicz Paweł Żylicz Słupsk STOPA Słupsk
Ostatnio zalogowany 2024-11-21,19:02
|
|
| Przeczytano: 641/635222 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
Mój pierwszy maraton - część I | Autor: Paweł Żylicz | Data : 2018-01-12 | Maraton – bieg na dystansie 42,195 km, przekraczanie własnych granic, spełnianie marzeń, czy może coś innego? Czym dla Ciebie był pierwszy maraton? Co czułeś podczas pokonywania królewskiego dystansu? Biegacze bardzo często są pytani o ten niesamowity bieg, dlatego 24–letni ultramaratończyk Paweł i 18-letnia maratonka Asia opowiedzą wam o emocjach, jakie im towarzyszyły podczas maratonu i czym właściwie on dla nich jest. Zaczynamy!
Pierwsza miłość, pierwszy pocałunek, pierwsze zawody... Przeżycia, które doświadczyliśmy pierwszy raz warte są zapamiętania. Tak samo było z moim pierwszym maratonem. Zadebiutowałem w 37. PZU Maratonie Warszawskim. W tamtym momencie nie byłem już nowicjuszem, lecz nigdy przedtem nie przebiegłem więcej niż 30 kilometrów. Miałem za sobą dwa lata biegowe oraz ponad 3250 wybieganych kilometrów, z czego najwięcej w miesiącach przed najważniejszym startem. Na początku 2015 roku nawet nie myślałem o debiucie na królewskim dystansie. Nie wiedziałem co mnie czeka, ale zdawałem sobie sprawę, że muszę zwiększyć swój kilometraż biegowy. Moją relację biegową spróbuję przedstawić w postaci dialogu… z samym sobą.
Dzień startu! Śniadanie, czyli bułka z szynką, stoperan oraz przygotowanie żeli. Ubieram klubowe barwy. Pamiątkowa fotka ze „stopowymi” kolegami (jestem członkiem klubu STOPA Słupsk). Droga do miejsca, z którego startujemy, czyli stadionu narodowego. Krótka rozgrzewka oraz wysłuchanie jednego z najpiękniejszych utworów Niemena, „Sen o Warszawie”. Wystrzał startera, ruszyliśmy! Towarzyszy mi uczucie, które czuję przed każdym maratonem. Jest to strach, który jest respektem przed czekającym mnie dystansem. To uczucie nie mija, jest ze mną przez długi czas.
Biegnę dalej. Około 10 – 12 kilometra spotkałem na trasie koleżankę z klubu, Iwonkę. Będzie raźniej, rozmawiamy, bawimy się, przybijamy piątki. Strach przemija, biegnie się komfortowo. Po 20 kilometrze zostaję sam. Bieg jest przyjemnością, utrzymuję planowane tempo 5:15 min/km, wyprzedzam innych uczestników, uśmiecham się, dopinguję kolegów na mijance. Zbliża się 30 kilometr, nadal czuję się komfortowo. Jeden ze spikerów woła „Dla wielu biegaczy maraton zaczyna się od 30 kilometra”. O co mu chodzi? Przecież jest bardzo dobrze.
Widzę już osoby, które przechodzą w marsz, których łapią skurczę, ale ja lecę dalej. 32 kilometr, chyba spiker miał rację, ale jest jeszcze dobrze. 35 kilometr, nogi palą, opadam z sił, ale trzeba biec. Na zegarku widzę, jak tempo biegu z kilometra na kilometr się zmienia na moją niekorzyść. 37 kilometr, nie mam już sił, ja chcę już skończyć, położyć się na trawie, czemu zapisałem się na ten bieg? Po co ja to robię? Co i komu chcę udowodnić?
Dobiegam do wodopoju, proszę o całą butelkę izotonika i biegnę dalej. Co 200 metrów spoglądam na zegarek. Każde 100 metrów jest dla mnie gorsze niż 5 kilometrów na treningu. Nie mogę się poddać, zostały już tylko 2 kilometry. W oczach mam łzy, ale biegnę dalej pijąc izotonik. Jakby miał mi pomóc. Mijam 42 kilometr. Nie mam już sił. Została końcówka. Wyrzucam pustą butelkę. Przyspieszam, dobiegam do mety. Ukończyłem!
Po policzku spływają mi łzy. Łzy szczęścia. Zrobiłem to! Mam medal! Naprawdę to zrobiłem. 3 godziny 49 minut i 21 sekund, tyle zajęło mi przebiegnięcie 42 kilometrów i 195 metrów. Jako debiutant byłem bardzo zadowolony. Złamanie 4 godzin było moim celem, który osiągnąłem. Spodobały mi się emocje doświadczone na starcie, polubiłem bardzo długie bieganie i… w połowie lutego ukończyłem swój pierwszy ultra na 65 kilometrów. Tamten rok spełnił moje marzenie.
Kto wie, jakby wyglądało teraz moje życie, gdybym nie zapisał się na ten start? Na jakim etapie byłbym teraz? Czy miałbym za sobą już jakieś ultra, a może jeszcze nie przebiegłbym maratonu? Dzięki Warszawie zakochałem się w bieganiu długodystansowym. Bieganie odkryło przede mną nowe karty, których nie miałem w kolekcji. Pokochałem uczucia towarzyszące mi na długich treningach, na długich dystansach! Drodzy biegacze, spełniajcie swoje marzenia, ale nie zapominajcie o odpowiednim przygotowaniu! Nie od razu Rzym zbudowano.
Przed maratonem wypowiadam w głowie słowa lekko przeze mnie zmienione z utworu Libera i Mateusza Ziółko, 7 rzeczy. „Wiem, że o maratonach wiele jest prawd, a jeszcze więcej mitów i kłamstw.” Każdy maraton ma inną historię, a jest ich tak wiele, jak osób, które biegły ten dystans. |
| | Autor: Kamus , 2018-01-13, 18:53 napisał/-a: Pawle nie wiesz co Ciebie jeszcze czeka.Nigdy nie udowodnisz "kłamstwa" - jak go nie udowodnisz.
Fajnie,że Twoja "Stopa" wdepnęła w maratony.Fajna relacja :)
Zdrowia i szczęścia w życiu i bieganiu.
Dziadek i życiowo..i maratońsko...
Życzy
Pozdrawiam | | | Autor: pawelzylicz, 2018-01-13, 21:38 napisał/-a: Dziękuję ;) Jestem zadowolony, że moja relacja spodobała się ;) Jeszcze wiele przede mną ;) Również pozdrawiam! :) | | | Autor: Leonidas1974, 2018-01-14, 16:57 napisał/-a: Witaj. Też biegłem w tym maratonie to cud, że ukończyłem, zwłaszcza, że przed nagromadziło się mnóstwo negatywnych emocji. Finisz na Narodowym to wisienka na torcie. | | | Autor: pawelzylicz, 2018-01-14, 19:38 napisał/-a: Tak, finisz na narodowym to było coś. Tyle ludzi wiwatujących. Każdy mógł się poczuć jak zwycięzca ;) | | | Autor: xsaweriusz, 2018-01-18, 15:03 napisał/-a: Podobne odczucia towarzyszyły mi podczas Orlen Warsaw Maraton w ub.roku.
To był mój debiut. Lekarz nie zalecał mi takiego wysiłku,dystansu ( zwyrodnienie stawu kolanowego ),ale chcieć to móc..
Ukończyłem. 3godz. 42min, 43 sek.
Można ? Można :)
| | | Autor: pawelzylicz, 2018-01-18, 16:43 napisał/-a: Piękny wynik w debiucie! Gratulacje :) | | | Autor: siwy08, 2018-02-21, 17:49 napisał/-a: Brawo Paweł. Super artykuł. Wiedziałem, że masz zacięcie nie tylko do biegania ale i do pióra. Każdy z nas, kto przebiegł pierwszy maraton ma niezapomniane związane z tym wspomnienia. Mnie na mecie towarzyszyły łzy radości i wzruszenia.
Po dwóch latach szurania osiągnąłem czas 4,28,09 godz. przy pomocy wspaniałych prowadzących (chłopak i dziewczyna dzięki) na czas 4,30 w Olen Maratonie 2015. Tym, którzy na taki wynik trochę się z pobłażliwością uśmiechają chciałbym powiedziec, że miałem wtedy 58 lat. | |
|
| |
|