2021-10-12
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| ULTRAKOTLINA – BRAWO DRUŻYNA! (czytano: 789 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: https://run-passion.pl/2021/10/12/ultrakotlina-brawo-druzyna/
Powiedzieć, że byłem biegowo przygotowany do tego biegu, to jak uwierzyć politykom w ich przedwyborczej kampanii, ale powiedzieć, że siłowo i sprawnościowo ogarnąłem temat, to już inna para kaloszy, bo byłem i to jak. Chyba nigdy w życiu nie miałem tak napompowanych ud i nie miałem takiej siły w nogach, jak teraz i z jednej strony to mnie przeraża a z drugiej powoduje wielką ekscytację, bo jestem świadomy, co z tego może być.
Tak w krótkim wstępie można określić moje przygotowanie do startu w sztafecie, którą miałem przyjemność pokonać razem z moimi zawodnikami z runpassion.pl TEAM, którym z tego miejsca bardzo mocno gratuluję, po pokazali wielki charakter i zawziętość nie odstawiając nogi na swoich zmianach. Owocem tego było wywalczenie trzeciego miejsca w klasyfikacji mężczyzn oraz wszystkich sztafet, jakie brały udział w imprezie.
Na początek dwa zdania z mojej biegowej pracy, którą wykonałem w ostatnich miesiącach. Lipiec: 47 km, sierpień: 73,5 km, wrzesień: 138 km, czyli w 3 miesiące przebiegłem łącznie 258 km i z całym szacunkiem i ręką na sercu nie nazwałbym tego słowem „przebiegłem”, ale lepiej byłoby użyć słowa „pokonałem” różnymi stylami. To tak, jak w pływaniu. Można pływać po warszawsku, stylem rozpaczliwym czy dyrektorską żabką. Tak niestety wyglądało moje bieganie i dopiero teraz, ponad 4 miesiące po skręceniu nogi, jakoś to zaczyna wyglądać. Start w Ultrakotlinie miał dać odpowiedź, jak jest, czy to ma sens i czy obrana droga i forma treningu ogólnorozwojowego, który prowadzę w zastępstwie do biegania, działa, gdyż zawsze twierdziłem, że bieganie nie tylko na bieganiu polega i teraz mam okazję poczuć to w 200% na własnej skórze. Do zawodów moje bieganie skupiało się w 99% na wizytach w lesie z mapą i kompasem i to z prostego powodu. W lesie, tam gdzie nie ma dróg, jest miękko, co wpływa doskonale na stan mojej nogi. Każde bieganie po twardym, nie daj Boże po asfalcie powodowało, że miałem kilka dni wyciętych z życiorysu, tak mnie moja kończyna dolna wolna bolała i nadal boli. Oczywiście do dnia dzisiejszego nie wróciła prawidłowa ruchomość i szybko nie wróci, ale… nie jestem z tych, co strzelają sobie w głowę z tego powodu. Ja walczę i to oddało.
Trening zastępczy, który realizowałem to prosta jak dłubanie w nosie siłownia, czyli to, co większa większość biegaczy odpuszcza, bo im się nie chce. Robiłem regularnie obwody stacyjne i dokładałem bardzo dużo ilość ćwiczeń wzmacniających mięśnie tylnej grupy. Katowałem pośladki, uda, łydki nie zapominając oczywiście o przedniej grupie. Moim ulubionym ćwiczeniem stały się zabawy z ketlem oraz płotki, które wykonywałem w garażu z 2 kg obciążnikami na każdej nodze. Do oporu robiłem wspięcia na stopnie z unoszeniem kolana w górę również z obciążnikami, z czego ruch kończyłem dynamicznym wspięciem na palce. Bolało… ale dało efekty. Kolejny punkt programu to regularny trening na płotkach z moimi zawodnikami. W każdy poniedziałek o 19:00 robiliśmy i robimy nadal, płoty i ćwiczenia poprawiające motorykę i widać mega poprawę a czytając opisy na Garminie moich podopiecznych, widzę, że to żre, bo każdy czuje to w nogach i to solidnie, a my dopiero zaczynamy. Najprościej ująłbym to wszystko jednym pięknym słowem siła. Tak siła. Siła, siła i jeszcze raz siła. Jak jest siła porządnie zrobiona, to z tego można zrobić wszystko i z takim nastawieniem pojechałem z ekipą w Karkonosze. Z jednej strony miałem obawę, czy dam radę przebiec mocno w ciężkim terenie (tylko/aż) 18 km chociaż wolałem raczej opisać to, czy dam radę przebiec na bardzo wysokiej intensywności 100 minut i przycisnąć na końcówce. Odpowiedź poznałem po zawodach.
cdn. na https://run-passion.pl/2021/10/12/ultrakotlina-brawo-druzyna/
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |