2018-12-31
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| PODSUMOWANIE SEZONU 2017/18. (czytano: 316 razy)
Czego dokonałem i co osiągnąłem w 2018 roku. Napiszę krótko. Mam już 46 lat. Przygodę biegową rozpocząłem bardzo późno, bo 11 lat temu. Wcześniej byłem nałogowym palaczem i sporty wytrzymałościowe były mi bardzo obce. Od samego początku zabawy z bieganiem cały mój trening był skierowany w stronę konkretnego celu, którym było pokonanie trasy maratonu. Żeby było jasne, to przez pokonanie trasy maratonu zawsze rozumiałem przebiegnięcie go w całości (bez chodzenia/maszerowania/ i zatrzymywania się na odpoczynki). Pobocznym celem, który wyłonił się przed samym startem i w trakcie biegu było przebiegnięcie tegoż maratonu poniżej 4 godzin. A maraton, który wtedy wybrałem nie należał do najłatwiejszych. Raczej reklamowano go jako najtrudniejszy. Upał na trasie, otwartość terenu, stada much atakujących nozdrza i usta w czasie biegu (wiejskie klimaty), liczne podbiegi … to wszystko sprawiało, że na trasie nie było łatwo. Tak było przed laty, a moim pierwszym maratonem był Maraton Lębork.
To tak w ramach wstępu. W miarę wciągania się w przygodę z bieganiem apetyt rósł. Zapragnąłem poprawiać swoje wyniki. Od samego początku zawsze najbardziej zależało mi na poprawianiu wyników w maratonie. Zacząłem więc biegać na planach treningowych. Były to plany z książek Jerzego Skarżyńskiego. Nie uważam ich za najlepsze, ponieważ są przestarzałe, nie reformowane i traktujące wszystkich amatorów jednakowo. Jednak miały one jedną ogromną zaletę. Uczyły systematyczności w treningach i ma wstępie pokazywały, jakie progi należy pokonać, żeby osiągnąć zamierzony cel. Jeżeli komuś się wydawało, że można coś osiągnąć na skróty to się bardzo mylił. Wymarzony wynik zawsze wymagał od biegacza- marzyciela określonej siermiężnej pracy na treningach. Bez tego ani rusz. To wszystko znalazłem w tych książkach. I tak zrobiłem plan na maraton 3:30h, na 3:15h, 3:00h, a w zasadzie na złamanie 3h. Zrobiłem nawet w całości plan na 2:40h, niestety był to plan ponad moje możliwości, a w swojej najlepszej formie ostry ból kręgosłupa i odcięcie energii w nogach pokrzyżowały moje plany. Pa pierwszych 10km musiałem dać za wygraną. Nie przebiegłem maratonu najlepiej jak bym wtedy potrafił. Nie zrobiłem życiówki. 32km przemaszerowałem.
Od tamtego czasu średnio było z biegowymi celami, planami treningowymi, życiówkami i poprawianiem wyników. Gdzieś po drodze pojawiły się trzy Ironmany. Biegi górskie. Ultrabiegi górskie.
No i wreszcie to podsumowanie 2018 roku.
W 2018r po kilku latach posuchy poprawiłem życiówkę na 5km i w półmaratonie. Do poprawienia wyniku na 15km zabrakło mi dosłownie 5 sekund. Pobiłem również swój rekord odległości. Przebiegłem w zawodach 90km i terenie wysokogórskim (Alpy z przewyższeniami +5600m / -6500m).
Jak to zrobiłem. Zmieniłem podejście. Wykorzystałem 5 kilometrowe zawody parkrun jako mocny trening i sprawdzian formy. Dzięki temu, że zawody te, są rozgrywane regularnie, zawsze jest się z kim ścigać mogłem wpleść je w swój tygodniowy harmonogram. Okazało się to dla mnie strzałem w dziesiątkę. Nawet 2 miesięczna pauza od biegania wiosną, gdy na jednym z treningów bardzo boleśnie skręciłem stopę nie przeszkodziła mi w osiągnięciu dobrych jak dla mnie wyników. Mam nadzieję, że w 2019 nie doznam podobnej kontuzji i wyniki będą jeszcze lepsze. Wyzwanie na 2019r to pokonanie rasy 120km w zawodach Lavaredo Ultra Trail w Dolomitach. Będzie się działo!
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |