2017-10-04
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Cztery łapy. (czytano: 1122 razy)
Zaczęło się to, o czym wiele razy myślałem ale czego nie miałem odwagi zrealizować.
Wcześniej wspominałem o piesku, którego wzięliśmy z żoną ze schroniska. Już drugiego dnia pobytu u nas, zaprzągłem go do biegania. Wcześniej nieco poczytałem o tego rodzaju sporcie, i dowiedziałem się, że to, co ja będę najczęściej robił, to nie jest dogtrekking (jak myślałem) a canicross (czego nie znałem).
Czworonóg wszedł w szelki po wcześniejszym pupilu, po którym został też długi sznur z zaczepami. Ja założyłem pas biodrowy od bidonu - nie miałem maszerskiego – który po połączeniu sznurem z psimi szelkami, spełniał zamierzoną rolę. Po kilku biegach zrezygnowałem z tego pasa, bo napięcia były duże, więc oszczędzając go na inne biegi wyciągnąłem pas parciany, do którego dołączyłem torebkę na psie smakołyki, karabińczyki i większą torebkę na gadżety.
Po paru biegach zacząłem odczuwać bóle w lędźwiach. Co u licha, za dużo się kłaniam? Nie, to efekt napięcia, do którego dochodzi podczas gwałtownej zmiany tempa pieska.
W pobliskim sklepie dowiedziałem się, że mogę kiedyś trafić na amortyzator, czyli sprężynkę mocowaną do karabińczyka. Póki co, poluzowałem pas, by bardziej wisiał na tyłku (pies pas naciągał, więc nie zsuwał się niżej), dzięki czemu lędźwie bolą mnie chyba trochę mniej.
Stare szelki zaczęły być za ciasne, bo piesek szybko pokrywał wychudzone kości ciałem i mięśniami, więc kupiłem uprząż bardziej przystosowaną do biegania. Do tego doszła smycz i wiele innych rzeczy, ale nie dorobiłem się jeszcze amortyzującej linki. Za to trafiłem na sprężynę amortyzującą, którą już założyłem a jutro wypróbuję.
O dziwo, piesek od początku bez problemu biegał. Powoli przyswaja sobie komendy o kierunku biegu (w prawo, w lewo), co ważne jest podczas przemieszczania się po szosie. Trasy muszę ciągle zmieniać, bo cwaniak uczy się ich na pamięć i chce skręcać zanim podam komendę.
Trafiliśmy na okres rykowiska, więc ciągle nam jakieś jelenie lub sarny wyskakują na ściężkę, a Norek ma krew gończą polską, więc rwie się do rogaczy. Trochę się tego boję, bo jak mi zwieje, to będę musiał zrobić wiele kilometrów nim go znajdę.
Zaczęliśmy od sześciu kilometrów. Potem było więcej, aż do dziewięciu. Raz pokonalismy 9 km ale z bardzo stromym podejściem i takim samym zbiegiem. Innym razem byliśmy na dziwięciokilometrowym marszu po polach, w szybkim tempie. Kiedyś poszliśmy z żoną, by po dziewięciu kilometrach zaliczyć wreszcie szczyt Jagodnej i wrócić. Zaraz po tym dorobiłem z pieskiem i kuzynostwem dwa kilometry.
Przez dwa tygodnie pobytu u nas, Norek zaliczył 60 km. Dziwne, bo po każdym bieganiu piesek trochę odpoczywa a potem szaleje po domu. Co by było, gdyby nie biegał, może wówczas byłby spokojniejszy w chałupie, a może by ją rozniósł? Nie wiem.
Miałem wystartować w nordic walking, więc musiałem wyjść kilka razy z psem i kijkami. Myślałem, że to niemożliwe, ale okazało się, że spokojnie można też uprawiać z czworonogiem … No właśnie, jak nazwać marsz z kijkami i z psem? Może nordogwalking? Tak czy inaczej, w zawodach byłem piąty w kategorii M a czwarty w kategorii M41-60 a i tak Norek zrobił na uczestnikach większe wrażenie, choć nie startował a tylko paradował z żoną.
Nie mogę jeszcze wyczuć, czy piesek lubi te nasze wypady, czy raczej idzie, bo musi. Wcześniej myślałem, że gdybym miał biegającego psa, to mogłoby być mu przykro, gdy ja pobiegnę a on zostanie w domu, bo pogoda, dystans albo co innego będzie przeciw. Kilka razy tak zrobiłem i nic, nie płakał. Dzisiaj, gdy wieczorem zapinałem amortyzator do uprzęży, to Norek wpychał pysk do szelek. Ciekawe, czy chciał biegać, czy tylko sikać?
No cóż, jeszcze długo będziemy się poznawać.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu paulo (2017-10-05,09:39): myślę, że większą radość mu sprawiasz biorąc go z sobą. Ja z poprzednim psem Dianą mam bardzo rozczulające wspomnienia, bo gdy tylko szykowałem ciuchy na bieganie ona nie odstępowała mnie na krok i była ogromnie szczęśliwa, bo wiedziała, że za chwilę będzie wspólne bieganie :) Hung (2017-10-05,15:23): Pawle, będę się tego trzymał, pies się cieszy. Mahor (2017-10-05,20:58): Pies nie kalkuluje,nie grymasi i niezależnie od sytuacji zawsze chce być ze swoim towarzyszem.Kocha nas bezwarunkowo.W psią pogodę również.Hau! Hung (2017-10-05,21:26): Mahor, po takich zapewnieniach czuję się psiejsko - czarodziejsko. Hung (2017-10-11,14:01): Wiszniak, używam amortyzatora i choć jest trochę niewygodny, to jednak pomaga. Biegi na orientację (z psem) są też fajne, tylko trzeba mieć dobre oczy. Pozdrawiam Cię muzycznie.
|