2016-05-15
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Polska Biega w Gryficach, 15 maja 2016 (czytano: 977 razy)
Pora brać się do roboty, czyli reaktywacja Wróbla ;-)
Regeneracja po warszawskim maratonie zajęła mi zdecydowanie dłużej niż planowałem. Ostrożnych i spokojnych treningów miałem już delikatnie rzecz ujmując w nadmiarze. A najlepsze, że znowu miałem ochotę na ściganie się. O tak! Pora na test. W końcu za miesiąc w Stargardzie mam zamiar zrealizować jeden z celów na ten rok - wynik poniżej 40min / 10km.
Coroczna akcja "Polska Biega", odbywająca się w połowie maja wydała się idealnym momentem aby ustalić punkt wyjścia do dalszych treningów. Dystans pięciu kilometrów, nawet jeżeli zacznę zbyt mocno, nie mógł być dla mnie zabójczy. Dodatkowo była to fajna okazja żeby sprawdzić czy nowe koszulki Drużyny Szpiku nadają się do biegania w tempie nieco żwawszym niż treningowe. Paulina też ma szpikową koszulkę więc będziemy wyglądać jak para ;-)
Podobnie jak w poprzednim roku organizację wziął na swoje barki klub sportowy Chrobry Gryfice przy aktywnej pomocy gryfickich harcerzy. Nie ma więc tych wszystkich durnych chipów na sznurówkę i mat do pomiaru czasu a mimo to okazuje się, że możliwe jest ustalenie klasyfikacji końcowej i czasu wszystkich uczestników. Stoper oraz kartka i długopis to w rękach fachowców potężne narzędzia :D
Na starcie zjawili się wszyscy lokalni szybkobiegacze, ustawiam się lekko za nimi i startujemy. Jak mogło być inaczej, poniosło mnie od samego początku i trzymam się blisko czołówki. Pierwsze dwa kilometry niewiele poniżej 8min to jak na bieżący moment treningowy maksimum jakie mogę osiągnąć. A jednak nie, to jest trochę za szybko. Tracę na trzecim kilometrze kilkanaście sekund i oszczędzam siły na zbiegu. Na czwartym kilometrze krótki krosik wzdłuż Regi, zakończonym, krótkim ale ostrym podbiegiem i potem już po płaskim do mety. Na ostatnim odcinku mam jeszcze nieoczekiwanie sporo sił. Odrabiam nieco stratę do biegnących przede mną zawodników jednak jest już za mało dystansu żeby kogoś dogonić.
Docieram na metę w pierwszej dziesiątce z czasem 20:28. Sprawdzian uznaję za zaliczony pozytywnie a patrząc obiektywnie nie tracę dużo do pozostałych, z którymi chciałbym się ścigać w drugiej części sezonu. Jak widać, kilka tygodni odpoczynku pozwoliło podładować akumulatory. Teraz wystarczy je tylko napełnić kolejnymi treningami.
Najpierw jednak seria fotek dla potomnych i wspólne pieczenie kiełbasek przy ognisku. Bardzo lubię taki klimat, harcerze zrobili wspaniałą oprawę. Bez nich ta impreza nie miałaby swojego niepowtarzalnego charakteru. Do zobaczenia za rok w tym samym miejscu :-)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |