2016-02-03
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Górski Wrocław (czytano: 1364 razy)
Coraz częściej odczuwam potrzebę pobiegania z kimś, zamiast jak prawie zawsze, samemu. Nie wiem co to oznacza, może tracę zapał i potrzebuję wparcia?
W każdym razie, dwa tygodnie temu byłem potruchtać z Januszem i Czarkiem, przy okazji zapoznając ich ze sobą nawzajem. W trakcie krótkiego, bo tylko godzinnego truchtania po pięknym, świeżym śniegu, odwiedziliśmy park Grabiszyński, Południowy, Skowroni i Andersa. Przy okazji wbiegliśmy na 4 górki i wpadłem/wpadliśmy na pomysł zaliczenia na jednym treningu większej ilości wzgórz. We Wrocławiu oczywiście ciężko o większe wzniesienia, dlatego najmniejszą wypukłość terenu traktowaliśmy jako szczyt. Umówiliśmy się na środę, że zrealizujemy plan i pobawimy się w biegi "po górach". W międzyczasie zacząłem planować trasę. Wyszło mi 10 górek i około 30km, wszyscy to zaakceptowali.
W środę o 17 spotkaliśmy się na Wzgórzu Gajowickim, niestety po śniegu zostały tylko wspomnienia, za to można biegać na krótko, co zaprezentował Janusz przybywając w któtkich spodenkach. Ja zostałem przy długich legginsach, cienkich rękawiczkach i koszulce technicznej, Czarek za to zaszalał i pojawił się w długim rękawie. Ruszyliśmy, i drugie wzgórze z mojej listy to Cmentarz Żołnierzy Polskich(tam już mamy 3km). Dalej przez Grabiszyński na Górkę Skarbowców(5km), gdzie Janusz prowadzi nas na zatracenie trawersem górki, co po ciemku nie idzie nam za dobrze. Na szczęście miłosiernie czasem się odwraca i podświetla nam trasę czołówką. Potem wydłóż torów w kierunku Parku Południowego, a tam, w jego południowej części mało znane Wzgórze Bendera(6,5km), nazwane tak na cześć byłego nadburmistrza Breslau. Kontynuujemy podróż równolegle do torów, jak potem Czarek odkrywa, omijając jedną mikro-górkę. Ścieżka wydaje się ok, ale po drodze mijamy pana, który ostrzega nas, że będzie błoto. I było. Za ulicą Spiską, a właściwie jej nieutwardzonym przedłużeniem, zaczyna się takie błoto, jakiego ani ja, ani moje buty jeszcze nie zaznały. Piach zmieszany z jakimś żwirkiem i chyba cementem, obficie skropiony wodą i rozjeżdżony przez ciężarówki. Takie cuś aż do Borowskiej, potem dalej ścieżką koło torów docieramy na Wzgórze Gajowe(9,5km), nasza górka nr 5. Na "szczycie" widać ślady po licznych imprezach, wspominam cudowny widok stamtąd na Ślężę, niestety teraz po ciemku widać tylko owietlenie nadajnika. Po zejściu z tego byłego wysypiska zbiegamy do ulicy Bardzkiej, dalej Armii Krajowej do Krakowskiej i skręcamy w ulicę Wilczą, przy której, nad Oławą, jest kolejna górka. Wzgórze przy Wilczej(13,5km) wita nas przedzieraniem się przez krzaki pod górę, a na wierzchołku szczekanie paru psów i budynki mieszkalne zbudowane z materiału ze zburzonych w czasie wojny Wrocławskich kamienic. Na wzgórzu tym mieszka dwójka "bezdomnych", mają nawet swój sad, i rozbudowują swoją zagrodę od kilkunastu lat. Wracamy do Armii Krajowej i biegniemy do Wzgórza Andersa(18km). Dalej Ślężną w kierunku Śrómieścia, naszym kolejnym celem i górką nr 8 jest Wzgórze Partyzantów(20,5km). Kawałek dalej jest Wzgórze Polskie, nasza dziewiąta górka. Ostatnia górka, Wzgórze Słowiańskie, czeka na nas na 24km. Teraz czas na powrót do domu. Janusz przebąkuje, że wróci tramwajem, bo trzeba zdążyć na mecz siatkówki, i tak robi. Z Czarkiem wracamy przez Rynek, Czarek do domu(29km,zdążył na mecz), ja jeszcze przed powrotem zamykam pętlę na Górce Gajowickiej(30km) i dopiero wtedy mogę wrócić, już z trochę obolałymi nogami, do domu(31,7km). Łącznie dziś zrobiłem 33,7km, dawno nie przebiegłem po płaskim więcej niż 30km, jednak jest to spory wysiłek.
Za to w tą sobotę jadę z Czarkiem do Wałbrzycha, naszej mekki biegowej. Będzie się działo :)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |