2015-12-06
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Końcówka sezonu 2015 (czytano: 555 razy)
10 i 11 października, to ostatni weekend startów 2015 roku. Po weekendzie dwutygodniowa przerwa na pozbycie się kaszlu, przed ostatnią fazą treningową w tym roku, która ma się zakończyć biegiem w Strzelcach Opolskich na dystansie 15 km.
Kaszel ustąpił i przystąpiłem do treningów, które przede wszystkim, miały na celu przygotować mnie do ciężkich treningów w zimie 2016r.
Pierwszy tydzień to sześć treningów w tempie mniej więcej 5 min/km na dystansie ok. 7,5 km z sobotą jako dniem przerwy. Drugi tydzień podobny z 5 treningami i naciskiem na mniej niż 5 min/km oraz w piątek 15 km.
Wszystko układa się dobrze, pogoda dopisuje, samopoczucie super, praca nie przeszkadza w treningach. Co więcej potrzeba do szczęścia?
Następny tydzień sześć treningów, lecz po ok. 10 km z piątkiem 15 km, z czasami podobnymi jak wcześniej, bardziej regulowanymi do dyspozycji danego dnia.
Niestety, ten tydzień był wyjątkowy w mojej niedługiej karierze i zapamiętany będzie do końca życia.
Piątek 13, kończę swoje 15 km i co widzę? W oddali na parkowej ulicy, zauważyłem leżącego mężczyznę w stroju biegacza. Myślałem, że leżąc po coś sięga ręką w pobliskim rowie. Niestety pomyliłem się. Mężczyzna ten był w podobny wieku jak ja i leżał nieprzytomny.
Powiadomiłem policję, której budynek był dosłownie 200 m od miejsca zdarzenia. Dyżurny szybko zareagował i przysłał radiowóz. Przybyli funkcjonariusze natychmiast przystąpili do reanimacji leżącego mężczyzny.
W tym czasie słyszałem w radiowozie przez radio pytanie dyżurnego, czy potrzebują pomocy. Widząc, że funkcjonariusze są zajęci, postanowiłem podejść do radia i poprosiłem o wsparcie. Przyjechały jeszcze dwa radiowozy i funkcjonariusze na zmianę reanimowali mężczyznę.
Po dłuższej chwili przyjechała karetka pogotowia i przejęli obowiązki od policji. Do akcji wkroczył specjalistyczny sprzęt łącznie z defibrylatorem, zastrzykami adrenaliny i masażem serca.
Po ok. 20 min, postanowiłem potruchtać do samochodu, aby nie złapać jakiegoś przeziębienia. Akcja ratunkowa trwała dalej.
W niedzielę podczas treningu dowiedziałem się, że znaleziony mężczyzna niestety zmarł.
Trening dokończyłem, ale nie mogę zaliczyć go do udanych i przyjemnych. Było mi przykro, że nie udało się uratować kolegi biegacza. Niestety takie jest życie i trzeba żyć dalej z głową i pokorą podchodzić do tego co się robi.
Kolejny tydzień to trzy treningi po 10 km i jeden mocny, oczywiście w piątek i oczywiście na 15 km w śr.tempie 4:47.
To ostatni trening, gdyż po raz drugi dopadło mnie przeziębienie. Być może, było to konsekwencją feralnego piątku, gdy przepocony stałem obserwując całe zdarzenie. Mówi się trudno trzeba czekać na poprawę zdrowia, można załatwić kilka innych spraw, na które brakowało wcześniej czasu.
Jak to bywa, czas robi swoje. Oswoiłem się z całą zaistniałą sytuacją losową i powoli wracam znowu do treningów, które pomogą mi w ostatnim biegu w tym sezonie i przygotowaniu do ciężkiej, nawet powiem bardzo ciężkiej zimy 2016, a co za tym idzie prawdopodobnie lepszych biegów w nowym sezonie i kolejnych własnych rekordów.
Lordedward
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |