2015-05-03
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Dusseldorf relacja - part 2 (czytano: 370 razy)
Zgodnie z obietnicą poniżej krótki opis maratonu w Dusseldorfie .
Miałem tam być już dwa lata temu . Obiecałem mojej siostrze która mieszka w okolicach tego miasta że odwiedzę ją i przy okazji zaliczę kolejny maraton . Aby spełnić obietnicę kilka miesięcy temu zapisałem się na ten bieg .
Przygotowania do maratonu przebiegały w miarę poprawnie z tym wyjątkiem że po każdym dłuższym wybieganiu miałem problem z bólem w kolanie lewej nogi a dwa , trzy tygodnie przed biegiem również lekki ból w lewym stawie biodrowym .
Coż to za cholera ?
Przepraszam za określenie lecz było to na tyle dokuczliwe że ja który stronię od lekarzy zapisałem się na wizytę do osteopaty – Sławomira Marszałka .
Pan Sławek ponaciągał mnie , powyciągał że aż miło .
Wracam do maratonu .
Wyjazd z Poznania w piątek rano . Dojazd na miejsce wieczorem .
W sobotę przed południem pojechałem razem z rodzinąś odebrać pakiet startowy .
Expo – czyli sprzedaż odzieży sportowej czy też butów lub żeli nader skromna .
Niejeden z polskich półmaratonów posiada bogatsze Expo .
Widać Niemcy wszystko mają i przed biegiem już nic więcej nie potrzebują . Cóż co kraj to obyczaj .
Pakiet startowy to numer z chipem , torba na ramię i mnóstwo niepotrzebnej makulatury reklamowej .
W dniu następnym dojeżdżam do Dusseldorfu około 8-mej rano . Parkuję samochód i idę szukać startu . Mam około 3 km .
Na szczęście spotykam innych uczestników biegu i dzięki nim podjeżdżam w pobliże startu tramwajem .
Okazuje się że jednymi z uczestników tego biegu są również goście z USA którzy urlopują w Niemczech . Czyli towarzystwo całkiem międzynarodowe .
Na start docieram w ostatniej chwili .
Toy-toya opuszczam na minutę przed startem .
Pogoda słoneczna lecz chłodno . Warunki do biegu idealne .
Trasa poprowadzona bardzo malowniczo i ciekawie .
Mnóstwo zakrętów , generalnie cztery pętle w różnych częściach miasta przecinające się ze sobą w rejonie centrum . Czyli dużo kibiców naprawdę wspomagających biegaczy .
Obsługa przy wodopojach na najwyższym poziomie .
Moje samopoczucie podczas biegu wyśmienite .
Utrzymuję zakładane tempo , lewe biodro doskwiera lecz odczucie stłumione przez środek przeciw bólowy – a jak . rozsądnie to ?
Oczywiście że nie lecz biegnąc ten bieg mam świadomość że jest to mój ostatni maraton – a w karierze biegowej 21-szy czyli oczko .
W okolicach 28 kilometra powoli tracę motywację do utrzymywania tempa . I biegnę tak jak nogi same decydują .
Na 37 kilometrze niespodzianka – prawa noga rozpoczyna prawdziwy festiwal skórczowy .
A to łydka , a to nad kolanem , a to na zewnątrz a to od wewnątrz . Nigdy czegoś takiego nie przeszedłem .
Moja prawa noga lekko zgięta stanowi coś w rodzaju laski do podpierania się . Częściowo idę , częściowo biegnę . Kibice dodają mi sił zachęcając do biegu lecz ja się tylko uśmiecham i próbuję kuśtykać w kierunku mety . Co najdziwniejsze do mety dobiegam praktycznie nie zmęczony samym biegiem lecz ze sztywną prawą nogą i dosyć dotkliwym bólem lewej kończyny .
Na mecie wita mnie moja rodzinka z Polski i Niemiec ; razem idziemy w kierunku samochodów – całe ponad 3 kilometry . Nie było łatwo .
Z biegu jestem ogólnie zadowolony .
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu paulo (2015-05-04,12:31): Trzymam kciuki!
|