2014-08-10
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Półmaraton (czytano: 972 razy)
Bardzo lubię biegać sama. Bardzo. Zwłaszcza po ciemnym lesie. Za każdym krzakiem widzę lochę z młodymi, opcjonalnie mordercę i gwałciciela (A kto by chciał cię zgwałcić?) w jednej osobie. Doznaję wówczas nagłego przy¶pieszenia, przechodzę do nad¶wietlnej i biję rekordy prędko¶ci.
A dzi¶ do testów na dystansie półmaratońskim włożyłam now± koszulkę, któr± nabyłam drog± kupna w markecie sportowym. Szara techniczna bokserka sprawdziła się wy¶mienicie: przemokła moim krystalicznym potem, po czym zesztywniała zamieniaj±c się w pancerz. Dzięki temu czułam się w niej jak rycerz w zbroi, r±czo przeskakuj±c krowie placki napotkane na polnej drodze. Nareszcie bezpieczna. Betonowa koszulka jest jak schron przeciwlotniczy. Żuki majowe rozbryzgiwały swoje pancerzyki o moj± niezniszczaln± koszulkę.
Ale wkrótce przestało być fajnie. Skończyła mi się woda. Opróżniłam 250ml z mojego kosmicznego silikonowego bidonu, który umieszczam zazwyczaj w miejscu, w którym powinien być biust. Mogę biec bez wody pięć, nawet dziesięć kilometrów. Ale nie dwadzie¶cia… Po piętnastu zaczęłam się zastanawiać, czy kałuże na polnej drodze rzeczywi¶cie s± takie brudne. Jestem jednak optymistk± i doczołgawszy się do najbliższej wioski wpadłam do geesu (sklep taki wielobranżowy) i rezolutnie zapytałam sklepow± z partii moherowych beretów (taki upał a ta w berecie siedzi), czy sprzeda mi wodyyy! Na kreskę. „Ale jak na kreskę?! Ja pani nie znam. Sk±d pani jest? A w ogóle, co mi tu pani! Won mje st±d! Ja, ja tu mięso mam!” Szybko okazało się, że krowie placki, które rzekomo omijałam s± ze mn±. Dosłownie. Stanowi± nierozerwaln± cało¶ć z moimi butami. Taki gówniany wianek wokół podeszwy. I, że ja tym organicznym produktem krowiej przemiany materii nafajdałam moherowej babinie w geesie. Wiedziałam już, że moherowa nie ujrzała we mnie Chrystusa („Byłem spragniony a nie napoili¶cie mnie”), ale na horyzoncie ujrzałam zbliżaj±cego się korpulentnego klienta. Pewnie trunkowy. Najedzony, wygl±da na zamożnego. Mam tupet. „Ekhm, czy kupi mi pan wodę?” Walę prosto z mostu, przecież nie mam nic do stracenia. „A kupię”. I kupił. Hi’s my hiroł :)
Półmaraton zaliczony na żywo.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu bigbieg (2014-10-30,10:28): :) Takich przygód nie miałem, może dlatego że nie byłem spragniony ? :) hosearcadio (2014-10-30,11:34): Wciagwjacy tekst ;) mysle ze beda kolejne ciekawe opisy biegow...:)
|