2014-09-26
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| O tym jak ból zęba kolegi i durna „stówa” przekonały mnie że w Brzozie biegać warto. (czytano: 1580 razy)
Po raz trzeci zawitałem do słynnej „Sportowej Brzozy” by dołączyć do fantastycznych organizatorów, pasjonatów biegania i by czerpać całymi garściami to co nam dają.A jest tego cała gama. Od biegowych zabaw dla dzieci i dorosłych, chodu z kijkami po bardzo tutaj popularne rajdy rowerowe na balu sylwestrowym kończąc.
Ta maleńka osada pod bokiem Bydgoszczy, śmiało mogę powiedzieć , urosła do rangi imperium sportu, zdrowia i radości wszelkiej.
Brałem udział w wielu imprezach tego typu i naprawdę tylko nieliczni organizatorzy posiadają taką moc że układając swój kalendarz biegowy na wrzesień, Bieg Trzeźwości podkreślam na czerwono. I wiem na pewno że powrót do domu po zawodach będzie smutny. Podobnie się czuję jak wracam z atrakcyjnie spędzonego urlopu.
To jest jakiś zaczarowany , zaklęty krąg czasu i przestrzeni wokół Brzozy i niech tylko ktoś mi powie że to nie jest patriotyzm. Tak właśnie on powinien wyglądać. Nie ma potrzeby machać szabelką, pierś wytężać. Wystarczy dbać o ziemię , ludzi wokół siebie i sprawiać żeby żal było ją opuszczać, napromieniowany zdrowym współzawodnictwem sportowym, rodzinną atmosferą, rozmowami na wszelkie i niekoniecznie poważne tematy. A potwierdzeniem że ów „zaklęty krąg” ma w sobie „coś” jest fakt że zawsze poprawiam tam „życiówkę”. Trasa chyba nie jest atestowana ale solidnie zmierzona.
Organizator czyli szef całego zjawiska Zbigniew Wiśniewski nie szczędzi nagród i co roku wraz z synem Piotrem mieścimy się wśród 10 premiowanych załóg rodzinnych.
Do startu w Brzozie przekonałem zaprzyjaźnione małżeństwo Jolę i Gabrysia. Są zachwyceni! A nie mówiłem?
Tyle szczęścia nie miał nasz kolega z leśnych ścieżek Długi Piotr ( nie potrafię zmierzyć jego wzrostu, brakuje mi palców u nóg żeby się wspiąć i odczytać skalę)
Otóż Piotr za moją namową wiedział że musi tutaj wystartować. No cóż…natarczywy i nieustępliwy ból zęba pozbawił go tej szansy przynajmniej na rok. Jego nieobecność przez ból zęba dała mi punkt odniesienia i unaoczniła ,namacała wręcz ile zyskałem a ile mogłem stracić nie meldując się w Brzozie. Nie bujając w obłokach można niemal zmierzyć rzecz całą. Od jego bólu zęba do mojej radości w startowej prędkości. To szmat drogi…Musimy dbać o zdrowie bo może się zdarzyć, o zgrozo! że ominie nas taka zabawa sportowa.
No i na koniec ból powrotu pogłębiła zgubiona przeze mnie „stówa” w złotych polskich. Ale tylko na chwilę…Jak uzmysłowiłem sobie że przyjadę tu za rok, zły czar prysnął. To tylko „durna stówa” i jak to się ma do przeżyć w Brzozie. Nie ma takiej miary.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu krunner (2014-09-26,21:13): Twój opis biegu w Brzozie jest tak dobry, że aż zal, że samemu się nie było. Gratulacje życiówki na 10K! Jeśli trasa była dobrze zmierzona, to nie ma się za bardzo co przejmować atestem, ja powoli "leczę się" z biegowego konserwatyzmu i biegania wyłącznie na atestowanych trasach ;-) Mahor (2014-09-26,21:55): Sprawdziłem.Twoja życiówka na dychę jest identyczna jak moja!Gratuluję i co jakiś czas będę zaglądał w Twoje starty. Mam nadzieję że często zmuszony będę do gratulacji :) Truskawa (2014-09-27,09:30): W Brzozie biegłam raz i podobało mi się. To był bieg Sylwestrowy. A Tobie gratuluję wyniku! :) żiżi (2014-09-27,11:47): Miłe chwile nie mają swojej ceny-a "stówa"?za rok o niej już nie będziesz pamiętać a o biegu tak:))) Mahor (2014-09-28,22:49): Na pewno byś tutaj biegała częściej ale mieszkasz ciut za daleko albo odwiedzaj rodziców w odpowiednich terminach.Brzoza to magia :) Mahor (2014-09-28,22:54): Wyobraź sobie że "stówka"się znalazła czyli pełnia szczęcha.
|