2014-08-26
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Klapa blada... (czytano: 612 razy)
W Ciechocinku cel był jeden: obrona tytuł mistrza "sanatorium" w biegu rozgrywanym na dystansie na 10,5 km. Trening przed startem przebiegał wręcz książkowo a nawet lepiej :) Wszystko wskazywało na to ze powalczę o miano najlepszego i tak też do ok 3,5 km się układało, biegło mi się rewelacyjnie w okolicach tempa 3:20-3:22 jednak około 4 km poczułem kolkę wątrobowa przez którą musiałem odpuścić grupę z którą biegłem, potem było już co raz gorzej, zatrzymałem się poczekałem na kolegę-Roberta Chanckowskiego, który był moim peacemakerem . We dwójkę biegliśmy ok 700m, po czym ból nawrócił ze zdwojoną siłą... Po 5 km zszedłem z trasy, decyzji nie żałuję, wymusił bym, na sobie ukończnie biegu być może nawet z miejscem na podium [okolice 2-3 miejsca] i słabym rezultatem ale nie po to do Ciechocinka przyjechałem. Potem dołączyłem do Roberta i biegłem z nim razem do 9 km pomagając w utrzymaniu tempa, ponieważ kolka dopadła i Robcia :) Udało mu się przetrzymać kryzys i zając II miejsce w biegu-jeszcze raz gratuluję.
Reasumując start w Ciechocinku nie wyszedł ale nie z powodu słabego przygotowania tylko po prostu zabrakło szczęścia, w sumie analizując swoje starty to każdy start po dłuższej przerwie był dla mnie szokiem- w tym przypadku też to się potwierdziło.
Zastanawiam się tak naprawdę na ile mnie w obecnym momencie stać, dlatego w najbliższą sobotę startuję w Golubiu-Dobrzyniu na atestowanej dyszce, tym razem postaram się ukończyć bieg. trening powinien oddać bo ile można czekać.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Zbynix (2014-08-27,10:22): czas połamać 32min :) (2014-08-31,06:49): czyli potrzebny był start na przetarcie - to teraz powinno byc juz dobrze :-)
|